Porażka po zaciętym tie breaku zawsze boli
najbardziej. Mimo to owacjom i podziękowaniom kibiców nie ma końca.
To był dobry mecz. Przegrany, ale dobry i wyrównany.
- Podejdziesz do szatni za jakieś pół godziny? - dochodzi do moich uszu głos Winiarskiego, który z Oliwierem na rękach nagle wyrasta przede mną.
Wiem o co chodzi, więc nie chcąc zadawać zbędnych pytań ze względu na Dagmarę, która stoi tuż obok przytakuję przyjacielowi. Niebieskooki był już w składzie, jednak cały mecz przestał, a właściwie to przesiedział ze względu na jego kontuzję w kwadracie rezerwowych.
- Majcia – słyszę głos mojego trzyletniego towarzysza, którego opieka została mi przydzielona dosłownie pięć minut przed przyjazdem tutaj z rąk Dagmary, która stwierdziła że poradzę sobie z młodym Wlazłym najlepiej – Pójdzies ze mną do tatusia?
- Tatuś już idzie do szatni, zobaczymy się z nim później, dobrze?
Moje nie do końca prawdziwe zapewnienie spotyka się ze zgodą chłopca. Malec szybko znajduje sobie nowy obiekt zainteresowań i już po chwili odbija piłką z Olikiem, który wypuścił Michała z objęć.
- Daga – zwracam się do brunetki, która od dłuższego czasu zaabsorbowana jest rozmową z Joasią Woicką – Podrzucisz Arka do Mariusza? Muszę coś jeszcze załatwić, a nie chcę żeby młody czekał długo...
- Jasne – ucina z uśmiechem i obie z Woicką obdarzają mnie krótkimi uśmiechami.
Michał, przynajmniej ty potrafiłeś sobie wybrać odpowiednią kobietę życia.
- Podejdziesz do szatni za jakieś pół godziny? - dochodzi do moich uszu głos Winiarskiego, który z Oliwierem na rękach nagle wyrasta przede mną.
Wiem o co chodzi, więc nie chcąc zadawać zbędnych pytań ze względu na Dagmarę, która stoi tuż obok przytakuję przyjacielowi. Niebieskooki był już w składzie, jednak cały mecz przestał, a właściwie to przesiedział ze względu na jego kontuzję w kwadracie rezerwowych.
- Majcia – słyszę głos mojego trzyletniego towarzysza, którego opieka została mi przydzielona dosłownie pięć minut przed przyjazdem tutaj z rąk Dagmary, która stwierdziła że poradzę sobie z młodym Wlazłym najlepiej – Pójdzies ze mną do tatusia?
- Tatuś już idzie do szatni, zobaczymy się z nim później, dobrze?
Moje nie do końca prawdziwe zapewnienie spotyka się ze zgodą chłopca. Malec szybko znajduje sobie nowy obiekt zainteresowań i już po chwili odbija piłką z Olikiem, który wypuścił Michała z objęć.
- Daga – zwracam się do brunetki, która od dłuższego czasu zaabsorbowana jest rozmową z Joasią Woicką – Podrzucisz Arka do Mariusza? Muszę coś jeszcze załatwić, a nie chcę żeby młody czekał długo...
- Jasne – ucina z uśmiechem i obie z Woicką obdarzają mnie krótkimi uśmiechami.
Michał, przynajmniej ty potrafiłeś sobie wybrać odpowiednią kobietę życia.
***
Bez przekonania zmierzam długim, dobrze mi znanym
korytarzem. Hala wydaje się być kompletnie opustoszała, za co w
myślach dziękuję Bogu.
- Misiek, sorry, ale trochę się zagadałam... - mówię od razu, kiedy uchylam drzwi szatni.
- Michał już wyszedł.
- Misiek, sorry, ale trochę się zagadałam... - mówię od razu, kiedy uchylam drzwi szatni.
- Michał już wyszedł.
***
Stają naprzeciwko siebie. Blondynka czuje, że musi
wyjść. Chce wyjść. On za to wie, że nie może jej na to
pozwolić.
- Pojechał do domu? - pada pytanie z ust dziewczyny, która ani o krok nie zdecydowała się zniwelować odległości między sobą a siatkarzem.
- Powiedziałem mu o wszystkim.
- Po co?
Nie słysząc odpowiedzi, blondynka powtarza zdegustowanym, podniesionym głosem:
- Po co, Mariusz?
- Sama chciałaś to zrobić przecież.
W pomieszczeniu roznosi się głośne prychnięcie niebieskookiej, która po chwili delikatnie opiera łopatki o zamknięte drzwi.
- I co? Powiedział ci, że dobrze zrobiłeś? Że to nie było nic złego?
- Nie – odpowiada spokojnie atakujący, wstając z ławki – Powiedział, żebym się dobrze zastanowił czego chcę.
- Dawno chyba nie usłyszałeś tak trafnej rady, co?
- Ty chyba też, nie sądzisz?
- Wręcz przeciwnie.
W czarnych oczach kapitana widać niepewność, co ona od razu wyłapuje.
- Wiesz czego chcę? - mruży oczy blondynka i pod wpływem impulsu ciągnie dalej - Przestać myśleć o tobie. Chciałabym żebyś zniknął z moich myśli. Chcę przestać zadręczać się tym, co zrobiłeś po meczu z Zaksą. Chcę przestać żyć z tobą w jakimś chorym układzie, Mariusz. Wiesz jak trudno mi jest ze świadomością, że cokolwiek zrobię względem ciebie będzie...
- Wiem, Majka, bo mi jest tak samo trudno!
- Tak? I właśnie dlatego wtedy mnie pocałowałeś?
Oboje wiedzą, że nie można tak teraz zostawić. Że teraz jest idealny moment, żeby wyjaśnić wszystko. Żeby powiedzieć o tym, co się nosi w sercu pod grubą warstwą udawanych uczuć. On czuje jej lodowaty, nienaturalny ton głosu, pełny pretensji i żalu. Ona postanawia wreszcie wyrzucić z siebie wszystko.
- Nie, do jasnej cholery – cedzi cicho przez zęby atakujący, wywołując dreszcze na plecach u niebieskookiej - Ludzie całują kogoś, kto jest dla nich wyjątkowy, nie sądzisz?
- Oczywiście. O ile nie mają rodziny. Żony. Dziecka.
Rzeczywistość uderza w nich ze dwojoną siłą. Każde wypowiedziane wcześniej słowo jest ciężkim głazem spadającym na ich serca. Ona czuję poniekąd satysfakcję. Bo powiedziała, co tak naprawdę jest problemem ich niedomówień i braku poczucia szczęścia, które zawsze powinno być wpisane w relacje ich dwójki. On patrzy pustym wzrokiem na kobietę, która po raz pierwszy od dawna wydaje się być tak cholernie rozgoryczona. Wewnętrznie, bo zewnętrznie jak zwykle stara się być chociaż w najmniejszym stopniu delikatna. Nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że usłyszał to z jej ust. To, co nigdy nie powinno paść pod hasłem „źródło problemów”.
- Dlaczego nie pomyślałeś o tym sześć lat wcześniej?
- Byłem szczęśliwy. Myślisz, że poślubiłbym Paulinę, gdybym jej nie kochał?
Odpowiedź wydaje się być dla niej bynajmniej żałosna. Chwytanie się ostatniej deski ratunku, jaką są jego uczucia? I to, że był szczęśliwy?
Każdy chce bezgranicznego szczęścia. Poznajemy kogoś i wydaje się nam, że to TA jedyna. Że to TEN jedyny. Po pewnym czasie mocnego zauroczenia czar pryska. Uczucia się wypalają, a ci, którzy powinni być przy tobie nagle znikają. I nie ma w tym nic złego. W końcu każdy szuka bezgranicznego szczęścia.
Oboje o tym wiedzą.
- Nie wiem, Mariusz – odpowiada, a w szatni rozlega się jej ciężkie westchnięcie - Ale wiem, że nie da się przestać kochać kogoś z biegiem lat.
Blondynka zdaje się być zrezygnowana. Opiera plecy mocniej o zimne drzwi, kiedy widzi, że siatkarz stawia kroki w jej stronę.
- To dlatego jesteś teraz z Lotmanem, hm?
- Co ty sugerujesz?
- Nic – ironizuje atakujący - Kompletnie nic.
- Wiecznie jest nic – rzuca niebieskooka siląc się na beznamiętny ton głosu - Nieważne. Ja skończyłam.
- Skończyłaś?
- Wyjeżdżam do Rzeszowa. Na dłużej.
Do Rzeszowa. Na dłużej. Do NIEGO. Te słowa krążą po głowie bruneta.
- Świetnie. Życzę szczęścia.
Blondynka widzi jego złość, a jednocześnie żal w oczach. Próbuje ją ukryć pod taflą pozornej obojętności, jednak ma się to nijak do lat, które razem spędzili.
- Wiesz co, Maja? - zaczyna ponownie atakujący, już nie kryjąc swojego żalu - Wyjeżdżaj sobie gdziekolwiek chcesz. Możesz się zaszyć w Rzeszowie i udawać, że wszystko jest w porządku. Możesz udawać, że zapomniałaś o wszystkim. Nigdy w życiu nie zabronię ci, żebyś była szczęśliwa... Z kimś innym.
- Mam być szczęśliwa z tobą, Mariusz? - przerywa mu gwałtownie, nie kryjąc swojego rozgoryczenia - Jako kochanka na boku?
Wreszcie przechodzi jej to przez gardło. Oboje wzdrygają na samo sformułowanie kochanka.Tak miało być? Czy kiedykolwiek tak miało być?
O nie. Oboje chcieli mieć szczęśliwe życie. Założyć rodziny, spełniać się zawodowo. Ktoś by powiedział do niego: udało ci się, jesteś spełnionym człowiekiem. Chyba nic bardziej mylnego. Ale proszę, dalej stwarzajmy pozory Mariusza Wlazłego jako wspaniałego i szczęśliwego człowieka.
- Wiesz jak bardzo mnie to wszystko boli?
Słyszy te słowa i czuje, jak ścisk w okolicach serca. Staje przed blondynką i z opuszczonymi rękoma, patrząc prosto w oczy sili się na twardy ton głosu:
- Jedź do niego. Zapomnij.
Widzi wzbierające się łzy pod jej powiekami. Ma ochotę w tej chwili, w tym momencie i w tej sekundzie mocno ją objąć, czule pocałować i powiedzieć, żeby nigdzie nie wyjeżdżała. Bo jej miejsce jest tutaj. Bo wszystko czego chce, to żeby była przy nim.
- Tylko pamiętaj, że ludzie, którzy chcą zapomnieć nie noszą na szyi czegoś, co mogłoby im przypominać.
Widzi znajomy naszyjnik już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz potrafi ubrać ten gest w słowa. Gest, który wiele dla niego znaczy i... daje nadzieję. Z trudem powstrzymuje się od utrzymania dystansu między ich ciałami, jednak po chwili jakby przyciągany przez niewidzialny magnes nachyla się nad drobną, ukochaną twarzą:
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Zawsze byłaś.
- Pojechał do domu? - pada pytanie z ust dziewczyny, która ani o krok nie zdecydowała się zniwelować odległości między sobą a siatkarzem.
- Powiedziałem mu o wszystkim.
- Po co?
Nie słysząc odpowiedzi, blondynka powtarza zdegustowanym, podniesionym głosem:
- Po co, Mariusz?
- Sama chciałaś to zrobić przecież.
W pomieszczeniu roznosi się głośne prychnięcie niebieskookiej, która po chwili delikatnie opiera łopatki o zamknięte drzwi.
- I co? Powiedział ci, że dobrze zrobiłeś? Że to nie było nic złego?
- Nie – odpowiada spokojnie atakujący, wstając z ławki – Powiedział, żebym się dobrze zastanowił czego chcę.
- Dawno chyba nie usłyszałeś tak trafnej rady, co?
- Ty chyba też, nie sądzisz?
- Wręcz przeciwnie.
W czarnych oczach kapitana widać niepewność, co ona od razu wyłapuje.
- Wiesz czego chcę? - mruży oczy blondynka i pod wpływem impulsu ciągnie dalej - Przestać myśleć o tobie. Chciałabym żebyś zniknął z moich myśli. Chcę przestać zadręczać się tym, co zrobiłeś po meczu z Zaksą. Chcę przestać żyć z tobą w jakimś chorym układzie, Mariusz. Wiesz jak trudno mi jest ze świadomością, że cokolwiek zrobię względem ciebie będzie...
- Wiem, Majka, bo mi jest tak samo trudno!
- Tak? I właśnie dlatego wtedy mnie pocałowałeś?
Oboje wiedzą, że nie można tak teraz zostawić. Że teraz jest idealny moment, żeby wyjaśnić wszystko. Żeby powiedzieć o tym, co się nosi w sercu pod grubą warstwą udawanych uczuć. On czuje jej lodowaty, nienaturalny ton głosu, pełny pretensji i żalu. Ona postanawia wreszcie wyrzucić z siebie wszystko.
- Nie, do jasnej cholery – cedzi cicho przez zęby atakujący, wywołując dreszcze na plecach u niebieskookiej - Ludzie całują kogoś, kto jest dla nich wyjątkowy, nie sądzisz?
- Oczywiście. O ile nie mają rodziny. Żony. Dziecka.
Rzeczywistość uderza w nich ze dwojoną siłą. Każde wypowiedziane wcześniej słowo jest ciężkim głazem spadającym na ich serca. Ona czuję poniekąd satysfakcję. Bo powiedziała, co tak naprawdę jest problemem ich niedomówień i braku poczucia szczęścia, które zawsze powinno być wpisane w relacje ich dwójki. On patrzy pustym wzrokiem na kobietę, która po raz pierwszy od dawna wydaje się być tak cholernie rozgoryczona. Wewnętrznie, bo zewnętrznie jak zwykle stara się być chociaż w najmniejszym stopniu delikatna. Nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że usłyszał to z jej ust. To, co nigdy nie powinno paść pod hasłem „źródło problemów”.
- Dlaczego nie pomyślałeś o tym sześć lat wcześniej?
- Byłem szczęśliwy. Myślisz, że poślubiłbym Paulinę, gdybym jej nie kochał?
Odpowiedź wydaje się być dla niej bynajmniej żałosna. Chwytanie się ostatniej deski ratunku, jaką są jego uczucia? I to, że był szczęśliwy?
Każdy chce bezgranicznego szczęścia. Poznajemy kogoś i wydaje się nam, że to TA jedyna. Że to TEN jedyny. Po pewnym czasie mocnego zauroczenia czar pryska. Uczucia się wypalają, a ci, którzy powinni być przy tobie nagle znikają. I nie ma w tym nic złego. W końcu każdy szuka bezgranicznego szczęścia.
Oboje o tym wiedzą.
- Nie wiem, Mariusz – odpowiada, a w szatni rozlega się jej ciężkie westchnięcie - Ale wiem, że nie da się przestać kochać kogoś z biegiem lat.
Blondynka zdaje się być zrezygnowana. Opiera plecy mocniej o zimne drzwi, kiedy widzi, że siatkarz stawia kroki w jej stronę.
- To dlatego jesteś teraz z Lotmanem, hm?
- Co ty sugerujesz?
- Nic – ironizuje atakujący - Kompletnie nic.
- Wiecznie jest nic – rzuca niebieskooka siląc się na beznamiętny ton głosu - Nieważne. Ja skończyłam.
- Skończyłaś?
- Wyjeżdżam do Rzeszowa. Na dłużej.
Do Rzeszowa. Na dłużej. Do NIEGO. Te słowa krążą po głowie bruneta.
- Świetnie. Życzę szczęścia.
Blondynka widzi jego złość, a jednocześnie żal w oczach. Próbuje ją ukryć pod taflą pozornej obojętności, jednak ma się to nijak do lat, które razem spędzili.
- Wiesz co, Maja? - zaczyna ponownie atakujący, już nie kryjąc swojego żalu - Wyjeżdżaj sobie gdziekolwiek chcesz. Możesz się zaszyć w Rzeszowie i udawać, że wszystko jest w porządku. Możesz udawać, że zapomniałaś o wszystkim. Nigdy w życiu nie zabronię ci, żebyś była szczęśliwa... Z kimś innym.
- Mam być szczęśliwa z tobą, Mariusz? - przerywa mu gwałtownie, nie kryjąc swojego rozgoryczenia - Jako kochanka na boku?
Wreszcie przechodzi jej to przez gardło. Oboje wzdrygają na samo sformułowanie kochanka.Tak miało być? Czy kiedykolwiek tak miało być?
O nie. Oboje chcieli mieć szczęśliwe życie. Założyć rodziny, spełniać się zawodowo. Ktoś by powiedział do niego: udało ci się, jesteś spełnionym człowiekiem. Chyba nic bardziej mylnego. Ale proszę, dalej stwarzajmy pozory Mariusza Wlazłego jako wspaniałego i szczęśliwego człowieka.
- Wiesz jak bardzo mnie to wszystko boli?
Słyszy te słowa i czuje, jak ścisk w okolicach serca. Staje przed blondynką i z opuszczonymi rękoma, patrząc prosto w oczy sili się na twardy ton głosu:
- Jedź do niego. Zapomnij.
Widzi wzbierające się łzy pod jej powiekami. Ma ochotę w tej chwili, w tym momencie i w tej sekundzie mocno ją objąć, czule pocałować i powiedzieć, żeby nigdzie nie wyjeżdżała. Bo jej miejsce jest tutaj. Bo wszystko czego chce, to żeby była przy nim.
- Tylko pamiętaj, że ludzie, którzy chcą zapomnieć nie noszą na szyi czegoś, co mogłoby im przypominać.
Widzi znajomy naszyjnik już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz potrafi ubrać ten gest w słowa. Gest, który wiele dla niego znaczy i... daje nadzieję. Z trudem powstrzymuje się od utrzymania dystansu między ich ciałami, jednak po chwili jakby przyciągany przez niewidzialny magnes nachyla się nad drobną, ukochaną twarzą:
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Zawsze byłaś.
***
Ostatnie, krótkie spojrzenie w oczy utwierdza ich w
przekonaniu, że coś się właśnie skończyło. Że zostawili coś
za sobą, kompletnie nie wiedząc, co czeka ich wkrótce.
Ona została w szatni z poczuciem bezradności.
On wyszedł z hali z sercem rozbitym na milion kawałków.
Oboje nie kryli łez.
Oboje też wiedzieli, że pora wreszcie wrócić do rzeczywistości i zapomnieć o swoich największych słabościach.
Ona została w szatni z poczuciem bezradności.
On wyszedł z hali z sercem rozbitym na milion kawałków.
Oboje nie kryli łez.
Oboje też wiedzieli, że pora wreszcie wrócić do rzeczywistości i zapomnieć o swoich największych słabościach.
Ważne jest, aby pozwolić pewnym
rzeczom odejść. Uwolnić się od nich. Odciąć. Zamknąć cykl.
Nie powodu dumy, słabości czy pychy, ale po prostu dlatego, że na
coś już nie ma miejsca w Twoim życiu.
Zamknij drzwi, zmień płytę, posprzątaj dom, strzepnij kurz. Przestań być tym, kim jesteś.
Musisz zrozumieć, że to nie jest gra znaczonymi kartami. Raz wygrywamy, raz przegrywamy.
Ważne jest jeszcze to, żeby nie żałować...
Zamknij drzwi, zmień płytę, posprzątaj dom, strzepnij kurz. Przestań być tym, kim jesteś.
Musisz zrozumieć, że to nie jest gra znaczonymi kartami. Raz wygrywamy, raz przegrywamy.
Ważne jest jeszcze to, żeby nie żałować...
_____________________________
pisane 16.08
Nie myślcie, że było mi łatwo napisać to powyżej. Nie dość, że miałam zastój i pisałam ten rozdział prawie że na siłę, to ryczałam jak głupia za każdym razem, kiedy postanowiłam napisać jedno, najprostsze zdanie.
Przepraszam, tak musiało być.
Życie. Lajf is brutal full of zasadzkas and sometimes kopas w dupas. Piekielnie prawdziwe ci to wyszło. Świetnie to mało powiedziane. Genialnie napisane. Takie chwilowe rozwiązanie może dla nich jest dobre. Na teraz. Maja ucieka do Rzeszowa jak tchórz. Skoro oszukiwali się przez lata to dlaczego nie jeszcze trochę... Bzdura do Lotmana może coś czuje ale jest to raczej fascynacja i zauroczenie. Coś tak czuje że do bełchatowa to ona jeszcze wróci ;)
OdpowiedzUsuńJa też płaczę. Trudno nie robić tego, skoro coś nagle się kończy. A tu kończy się coś dziwnego, ta relacja...
OdpowiedzUsuńDlaczego się tak długo oszukiwali ? Mariusz już dawno powinien jej powiedzieć co do niej czuje a teraz obydwoje ze złamanymi sercami. Maja nie kocha Lotmana i musi sobie to uświadomić, chyba się powtarzam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego :)
Nie, nie, nie! Majka owszem kocha Mariusza ale jako przyjaciela.. przecież to widać! No! Trudno jej dlatego że szkoda jej tej przyjaźni.. tak mocnej więźi. Niech jedźie do tego Rzeszowa.. i niech zrozumie że to Lotman ją kocha...niech wyjaśnią sobie wszystko..! Ah, to skomplikowane :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia.
Jakie to jest skomplikowane. Szkoda mi Mariusza, pomimo że jestem #TeamLotman. Nie da się wszystkich uszczęśliwić...Mariusz ma żonę syna, to nie takie proste. Majka niech jedzie do Rzeszowa, chcę się dowiedzieć co ukrywa Paul^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ja mam łzy w oczach. To nie może się tak skończyć!!!! Majka musi być z Mariuszem. Z jednej strony może się nam wydawać, że on zachował się jak prawdziwy facet, bo pozwolił jej odejść, mimo że ją tak baaaaaaaaaardzo kocha. Z drugiej czy prawdziwy mężczyzna nie zawalczyłby o największą miłość swojego życia? Majka powinna moim zdaniem zrobić jakiś krok. Tylko ona nie chce skrzywdzić rodziny Mariusza (Pauliny i Arka), ale przez to krzywdzi kogoś innego- siebie. Pewnie ma żal do Wlazłego o to, że wziął ślub z Paulą. Majka już wtedy pewnie go kochała.....i może nie tylko z powodu swojego taty wyjechała za granicę....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, buziaki :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie dodał mi się komentarz. Ok, wiec od początku. Moim zdaniem tak musiało być. Po prostu oboje się ranią, więc to nie ma sensu. Majka nie chce rozbijać rodziny, to oczywiste i zrozumiałe. Poza tym chyba w głębi ducha czuje coś do Lotka. Mam nadzieję. Nie zmienia to faktu, że emocje, które pokazałaś są tak prawdziwe i silne. Pozdrawiam i zapraszam na spell-a-loss : *
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy w tej historii "kibicuję" Lotmanowi, a normalnym życiu moim pierwszym autorytetem jest Mariusz. Czytając to miałam łzy w oczach, bo wyszło ci to strasznie prawdziwie, z wielkim kopem uczuć. Nie wiem jak ubrać to w słowa, bo to było piękne, i nie chodzi tutaj o to co się stało, bo to akurat było nieprzyjemne, chodzi o to jak to wszystko zostało przez Ciebie przedstawione. Mam nadzieję, że zrozumiałaś to, co chciałam przekazać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Nie tylko ty ryczałaś;(
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze wszystko jakoś się ułoży;)
Dalej kibicuję Mariuszowi oni i tak kiedyś będą razem;d
Ale to nie koniec historii prawda?;)
Zapraszam na XXI zsiatkowkacalezycie.blogspot.com
Zapraszam na kolejny, 7 rozdział na http://nie-poddawaj-sie-nigdy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Cholera jasna. Nie, tak nie może być! Co ten Mariusz wyrabia? Dlaczego pozwolił jej odejść? Straciłam do niego cierpliwość. Wiedziałam że jest ciapcią, łamagą, ale żeby dać ukochanej kobiecie odejść do innego mężczyzny, to trzeba być już totalnie pozbawionym wyobraźni. Sam jest sobie winien. Gdyby zostawił jakąś furtkę, inną opcję, razem to rozwiązali, mogłoby być inaczej. To nie. Szlachetny Wlazły da Majce żyć z Lotmanem, a sam pogrąży się w odmętach rozpaczy. No paranoja! Po co tak cierpieć? Po co komplikować?
OdpowiedzUsuńNie mam siły do nich.
Pozdrawiam, nabuzowana S.
A idź, rzucam wszystko w cholerę. Pf! :(
OdpowiedzUsuńhttp://konfabulacja.blogspot.com, zapraszam na pierwszego Igłę :)
OdpowiedzUsuńŻycie jest takie skomplikowane. Mimo, że szkoda mi Mariusza cały czas kibicuje Lotmanowi ;D
OdpowiedzUsuńhttp://cena-zemsty.blogspot.com/
Zapraszamy na początek tej krótkiej opowieści o tym jak jedna decyzja może na zawsze zmienić nasze życie (bohaterowie na razie nieznani )
N&N
Jakoś tak zrobiło mi się szkoda i Majki i Mariusza. Oboje tkawią w tej plątaninie uczuć i za nic nie potrafią się z niej wyrwać. In dłużej trwa ta chora sytuacja tym każde z nich czuje się coraz gorzej. Gdyby Majce nie zależało na Mariuszu to nie poszłaby na mecz i nie nosiłaby tego wisiorka. No i nie okłamałby Paula. Mariusz z kolei starałby się naprawić jakoś swoje małżeństwo. A tak żadne z nich nie może odnaleźć szczęścia. Cóż, życie takie bywa...
OdpowiedzUsuńLorin |zagrajmy-pozorami|
Jakbyś miała ochotę zapraszam na kolejny rozdział na tydzienwrzesnia.blogspot.com oraz historie-via-lactea.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Via.
nowy- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń8 rozdzial na www.spell-a-loss.blogspot.com Zapraszam! :*
OdpowiedzUsuńDlaczegooo? Powiedz mi dlaczego? ;( Przecież widać, że Majka też coś czuje do Mariusza. Paul jest tylko po to by zapomnieć. Wierzę, że jej się to nie uda i w końcu będzie z Mariuszem. Bardzo smutny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne. Pozdrawiam ;*
http://painandtroublebutafterislove.blogspot.com/
Zapraszam na 6 rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://painandtroublebutafterislove.blogspot.com/
12 na zagrajmy-pozorami.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam:)
Jestem naprawdę wyrozumiałym człowiekiem i nie żartuję. Mogę wybaczyć naprawdę wiele.
OdpowiedzUsuńAle nie wiem, czy jestem w stanie wybaczyć ci, że przez twoje opowiadanie, przez twoją wyobraźnię, przez ciebie... się wzruszyłam! :]]]]
Moje oczy się pocą.. Dlaczego??
Świetnie piszesz, ale to już pewnie wiesz :) Twoje opowiadanie jest moim nałogiem i mówię to całkiem serio :D
Pozdrawiam^^
Faith.
Kiedy kolejny? :)
OdpowiedzUsuńMoże w weekend, chociaż nie obiecuję, to postaram się.
UsuńDodasz cos kiedys?
OdpowiedzUsuńOczywiście, ze dodam.
UsuńWiedziałam, że tak będzie. Po prostu nie oszukujmy się, ich związek nie miał przyszłości, z powodu obowiązków, jakie sami na siebie nałożyli. Mariusz ma rodzinę i nie może jej tak po prostu zostawić,szkoda tylko, że przez źle podjętą decyzję, kiedy myślał, że kocha Paulinę, teraz oboje są nieszczęśliwi. Mam nadzieję, że jakoś się z tym pogodzą, bo wyleczyć chyba się nie da, na co dowodem jest czas, który upłynął od poprzedniego spotkania, aż do powrotu Majki do Polski.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, ma nadzieję, że niedługo się pojawi, bo bardzo chciałabym poznać dalszy ciąg tej historii. :) Gdyby nie informacja z boku strony, pomyślałabym, że to u góry jest epilogiem. ;)
Czekamy, czekamy i już się nie możemy doczekać :)
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że na tym weekendzie coś się tu pojawi! :)