niedziela, 13 października 2013

Rozdział 28

- Słoneczko – ściska mnie mocniej i całuje we włosy – Przepraszam, już dobrze...
Jego „słoneczko” wypowiedziane z taką czułością, której nigdy nie słyszałam w ustach nikogo sprawia, że kompletnie się rozklejam.
- Już wszystko będzie dobrze – powtarza i swoją prawą dłonią odszukuje mój podbródek, który unosi delikatnie ku górze.
- Nie patrz na mnie, jestem... – jęczę po chwili nienaturalnym, zapłakanym głosem i próbuję wygrać walkę z jego ciężką dłonią, która nieustępliwie trzyma moją twarz w niechcianej pozycji.
- ...niemożliwa – dokańcza za mnie, po czym widzę jego szeroki, pełny czułości uśmiech i milknę. Amerykanin chyba chce coś powiedzieć, bo niepewnie błądzi oczami po mojej twarzy, jednak w jednej chwili jak gdyby zmienia zdanie i kończy krótkim – Przepraszam za to wszystko.
- To ja powinnam przeprosić, ale nie zaczynajmy tak – mówię po dłuższej chwili patrzenia sobie w oczy, kiedy odzyskuję opanowany głos – Ciągłe przepraszanie się nic nie da.
Przyjmujący przytakuje głową i schyla się na wysokość mojej twarzy. Styka nasze czoła i przyjemnie drażni mój policzek swoim nosem, momentalnie wywołując dreszcze i uśmiech na mojej twarzy.
- W takim bądź razie mam pomysł, jak możemy zacząć... - szepce mi przeciągle do ucha, a sekundę później czuję jego miękkie usta na swoich.
I mimo wszystkich sprzeczności, które jak na komendę pojawiają się w mojej głowie, kompletnie zatracam się w chwili miłosnego uniesienia, bo jedyne czego mi trzeba, to bliskość drugiej osoby.


***

Delikatnie przejeżdżam dłonią po jej nagiej talii. Zatrzymuję swoje palce dopiero po chwili, czując jej równomierny oddech. Uśmiecham się mimowolnie, widząc jedynie tył jej idealnego ciała. Lekko wygięty kręgosłup, odkryta talia, kształtne pośladki okryte śnieżnobiałą pościelą i drobna szyja, którą mógłbym bez przerwy obdarzać pocałunkami. To wszystko tworzy małą część całości, której pożądam każdego dnia, w każdej minucie.
Chciałem tego. Chciałem wczorajszej nocy już od dawna. Potrzebowałem tego, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że blondynka nie jest dla mnie jedynie obiektem pożądania. Potrzebowałem tego, żeby wreszcie zdać sobie sprawę, że to właśnie ona jest tą, którą chce mieć przy sobie w każdej chwili. Chcę żeby była przy mnie kiedy będę stać na najwyższym podium i wtedy, kiedy będę musiał zejść do szatni ze spuszczoną głowę.
- Kochanie – podejmuję próbę bezszelestnego przybliżenia się do niej. Przytulam jej drobne ciało od tyłu, a ustami odszukuję jej ucha, prosto w które zaraz wypowiadam niskim, cichym głosem – Muszę iść na trening.
Dziewczyna gwałtownie wzdryga całym ciałem. Z zamiarem uspokojenia, przytulam jeszcze mocniej jej plecy, a swoje usta kieruję na jej szyję.
- Która godzina? - mruczy niewyraźnie, zachrypniętym głosem, w międzyczasie nasuwając pościel na swój tułów.
Nie otwiera nawet oczu, ale widzę jak uśmiecha się pod wpływem moich lekkich pocałunków.
- Ósma – przerywam przyjemną czynność i zbliżam twarz do jej policzka – Postaram się wrócić za dwie godziny, nie uciekniesz mi?
Niespodziewanie niebieskooka przewraca się z boku na plecy. Ociera się czołem o mój podbródek, a zaraz po tym przylega swoim prawym ramieniem do mojego torsu. Opieram się na łokciu i uważnie lustruję jej zaspaną twarz z góry.
- Trenuj porządnie, olbrzymie – uchyla delikatnie powieki i posyła mi rozmarzony, słodki uśmiech.
Odpowiadam jej krótkim śmiechem. Widok rozespanej blondynki jest kompletnie ujmujący. Niesforne włosy wychodzące spod jej rozczochranego koczka, blade policzka, które z każdą sekundą nabierają delikatnych, znajomych mi rumieńców, niebieskie oczy, ledwo widocznie spod lekko uniesionych powiek, pokrytych długimi rzęsami...
- Olbrzymie? - powtarzam po niej.
Dosłownie przez ułamek sekundy mogę dostrzec jej błysk niebieskich oczu. Zwinnym ruchem podciąga się wyżej swoimi dłońmi, które ciasno ściskają mój kark i ramię. Chwilę później czuję tylko znajomą fakturę ust blondynki na swoich. Moje początkowe zdziwienie nie trwa długo. Odwzajemniam pocałunek, przekładam swoją prawą rękę przez jej ciało i przyciskam ją mocniej do miękkiej poduszki.


Miej świadomość, że są takie usta, którym... Tylko Ty skradasz pocałunek. Tylko Ty zwilżasz językiem spierzchnięte wargi. I tylko do Ciebie lgną w czułościach, których ciągle mało. Miej świadomość, że pomimo lat, utartych ścieżek a być może i monotonii, która nieproszona wtargnie do domu... Właśnie te usta - tak jak zwykle - muśnięciem warg, obudzą Cię przy rześkim „Dzień dobry” o poranku i ukołyszą do snu delikatnym „Do jutra, kochanie”.

- Spóźnisz się – mamrocze pomiędzy kolejnymi zetknięciami naszych ust – Pauuuuuul, wariacie!
Widzę jej szeroki uśmiech i słyszę perlisty śmiech i mimowolnie odrywam się od niej, nie mogąc zmazać sobie radości z twarzy.
- Wyganiasz mnie z mojego łóżka – pozoruję oburzenie. Trzymam swoją twarz w odległości paru centymetrów od jej, nie odrywając ani na chwilę wzroku od ukochanych niebieskich tęczówek.
- Wiesz, zajmujesz w nim za dużo miejsca...
- A ty chyba dzisiaj wieczorem chcesz spać na kanapie...
Kolejna żartobliwa uwaga już ciśnie się na usta blondynki, jednak uprzedza ją dzwonek do drzwi. Nie kryję głośnego westchnięcia. Rzucam przepraszające spojrzenie mojej ukochanej, całuję ją krótko w usta i niechętnie wstaję z łóżka.
***

- Kto to był?
Odwracam się zaskoczony w stronę korytarza. Po chwili jednak uśmiecham się szeroko widząc blondynkę ubraną jedynie w moją wczorajszą błękitną koszulę.
- Nie mogłam już spać – przyznaje swobodnym głosem i opiera się luźno o framugę, zakładając ręce na piersiach.
Odkładam wcześniej przygotowywaną kawę na bok i dosłownie wbijam wzrok w sylwetkę dziewczyny. Błękitny materiał sięga jej do połowy uda, przykrywając delikatnie opalone ciało. Nie dopięte guziki na brzuchu i pod szyją od razu przykuwają moją uwagę. Zaciskam usta w cienką linie i przechylam lekko głowę w bok.
Jeszcze chwilę stoję i po prostu wpatruję się w postać mojej ukochanej. Ta tylko uśmiecha się delikatnie tak, jak zawsze.
- Pewnie nie tak sobie wyobrażałaś nasz pierwszy wspólny poranek – wzdycham ciężko, kiedy w końcu postanawiam podejść do niej i przyciągnąć ją delikatnie do siebie.
- Chyba muszę się przyzwyczajać, co? - mruczy niewyraźnie z uśmiechem na twarzy, bawiąc się końcówką rękawka mojego podkoszulka.
Jej 'chyba muszę się przyzwyczajać' wzdryga całym moim ciałem i powoduje całkowity paraliż. Próbuję nie dopuścić do siebie myśli, że to pytanie równie dobrze można by zastąpić prostym „chciałabym codziennie zasypiać i budzić się koło ciebie, bo jesteś dla mnie bardzo ważny...”, „chciałabym żebyś był przy mnie cały czas, zawsze i do końca...”. 
Bo w końcu jak mogę odpowiedzieć twierdząco na coś, czego nie mogę z czystym sercem wykonać?
Jak mogę powiedzieć jej prosto w oczy, że ją kocham wiedząc, że to byłaby największa zbrodnia dla niej? Bo właśnie teraz, kiedy nadeszła prosta, a jednocześnie wielka chwila, kiedy powinienem powiedzieć dwa najważniejsze słowa w życiu dwójki zakochanych ludzi, uświadamiam sobie, że nie powinienem tego robić. Dopóki nie skończę z nieustannie wracającą przeszłością.




_______________________
Nie wiem czy to powyżej ma jakikolwiek sens, ale chciałam COŚ wstawić. Ocenę jakości tego czegoś zostawiam Wam, ja sama nie mam siły :)

Nie tęskni się Wam trochę za Mariuszem?