poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 31 część 2


- Pokłóciliśmy się. Wyszłam z mieszkania i powiedziałam, że mam go dość – wzdycham ciężko i upijam łyka gorącego napoju.
- O co poszło?
- Raczej o kogo – poprawiam Iwonę i wywracam oczami.
- Tylko mi nie mów, że o Wlazłego.
Kiwam krótko głową i sunę pustym wzrokiem po gustownie urządzonym salonie Ignaczaków.
- Powiedziałam mu, że chcę jechać tydzień przed Pucharem Polski do Bełchatowa, nie wspomniałam nawet o Mariuszu. To jest chore, Iwona, wiesz?
Zanim brunetka zdąża mi odpowiedzieć, uprzedzam ją i ciągnę dalej:
- Mówiłam ci o tym, że skończyłam wszystko co było między mną a Mariuszem i tak było. Nie kontaktuję się z nim od jakiegoś miesiąca, specjalnie zmieniłam numer, zrobiłam wszystko... Żebym mogła być szczęśliwa z tym pieprzonym zazdrośnikiem.
- I jesteś?


***

Paul znalazł mnie w mieszkaniu Ignaczaków parę godzin później. Wróciłam z nim, nie chcąc dłużej siedzieć na głowie przyjaciołom. Poza tym wcześniej czy później i tak Krzysiek by nie wytrzymał i nawet jeśli by musiał siłą – zmusiłby mnie to porozmawiania z Amerykaninem.
Odpuściłam. Wysłuchałam cierpliwie przeprosin chłopaka, chociaż tak do końca nie miałam ochoty tego robić.
- Nic nie poradzę na to, że jak tylko słyszę jego imię...
- Nie wspomniałam ci nawet o Mariuszu – celowo wypowiadam imię atakującego, na co Lotman zaciska obie dłonie na mojej talii – To ty zarzuciłeś mi, że jadę do Bełchatowa tylko po to, żeby się zobaczyć z nim. To mnie boli, Paul. Nie ufasz mi.
Przyjmujący nie potrafi znaleźć odpowiedzi. Błądzi wzrokiem po naszym salonie, swoją lewą ręką gładząc moje lewe udo. Zsuwam się delikatnie z jego kolan i ściskam jego dłoń.
- Przemyśl sobie parę rzeczy. Dobrze ci zrobi chwila beze mnie. Nam. Nam dobrze to zrobi.
- Maja, nie mów tak, proszę cię... Nie chcę żebyś wyjeżdżała po takich słowach. To brzmi jakbyś...
- Nie skreślam niczego.
Przyjmujący wzdycha ciężko i nachyla się nade mną. Bierze w swoje ogromne dłonie moja twarz i styka nasze czoła. Czuje jego ciepły oddech na swoich wargach i popełniam największy błąd, jaki mogę w tej chwili zrobić. Spoglądam w jego brązowe, całkowicie przygnębione tęczówki.
- Przepraszam – słyszę jego niski głos, a po moich plecach przechodzą ciarki – Przepraszam za to co powiedziałem.
Próbuje mnie pocałować. Dotyka swoimi miękkimi wargami moich, jednak ja nieznacznie odwracam twarz. Kątem oka widzę jego zupełną bezsilność, przeplatającą się ze smutkiem.
- Kocham cię, Maja. Wiem, że to wszystko moja wina, ale nie odsuwaj mnie od siebie przez jedną, głupią kłótnię. Jedź do Bełchatowa, ale żegnaj się ze mną w taki sposób. Proszę.
- Pójdę się spakować. Później porozmawiamy.

_______________________
Dodaję to tylko ze względu na to, że nie chcę was nadal trzymać tutaj bez żadnego konkretnego odzewu z mojej strony. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to powyżej to jedynie parę zdań, ale... Nie mogę nic więcej wam na razie ujawnić. Mam zapisane kolejne 4 strony, ale nie mogę ich wrzucić, dopóki ich nie skończę tak, jakbym chciała.

Już niedługo wszystko się wyjaśni, obiecuję :)