niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 24

Nie mogę zasnąć.
Od paru godzin bezmyślnie bawię się włosami blondynki, wtulonej w mój tors. Po tym wszystkim, co się wcześniej tutaj działo, nie przeszłoby mi nawet przez myśl, że teraz jak gdyby nigdy nic będę spał (chociaż w moim przypadku to kiepskie określenie) z nią w jednym łóżku. I kompletnie nie czuję niedosytu, że pozwoliła mi „jedynie” położyć się koło niej. Jest inaczej niż zwykle.
Wlazły.
Gnojek. Zaciskam palce na ramieniu dziewczyny i całuję ją we włosy, chociaż mam świadomość, że śpi w najlepsze i nie zdaje sobie sprawy z tego co robię. Mimo to na samą myśl o nim przytulam ją mocniej do siebie. Nigdy, ale to nigdy, dopóki Majka pozwala mi być tak blisko siebie nie dopuszczę go do niej. Nie mówię jej o tym, bo wiem, że odbierze to nie tak, jak powinna.
Przyjaciel.
Jasne. Jasmine też miała przyjaciół. Też myślałem, że są przyjaciółmi. Cholera, znowu ona. Skończ wreszcie o niej myśleć, Lotman. I najlepiej powiedz o tym wszystkim blondynce, którą tak gorliwie nie wypuszczasz z objęć, bo możesz ją stracić szybciej, niż zyskałeś.

***
- Paaaul – mruczę przyjmującemu do ucha. Otwiera powoli zaspane oczy i uśmiecha się uroczo.
- Dzień dobry – rzuca mi na powitanie i całuje czule w usta.
Kompletnie zaskoczona odruchowo odwzajemniam nerwowo pocałunek.
Uspokój się, to przecież Paul. Ufasz mu.
- Mógłbym się tak budzić codziennie, wiesz? - słyszę, na co nie umiem nie uśmiechnąć się pod nosem.
- Skoro tak to musisz znaleźć sobie jakąś blondynkę w Rzeszowie – droczę się z nim, kreśląc niezidentyfikowane kształty na jego idealnie umięśnionym brzuchu.
- Wystarczy mi ta, którą mam w Bełchatowie – uśmiecha się i zbliża twarz do moich ust. Odsuwam się lekko i kręcę głową.
- Bratasz się z wrogiem – ciągnę dalej zaczepnie, stale odsuwając swoją twarz od jego, nie pozwalając tym samym na pocałunek.
- Ale za to jakim wrogiem – ucina szybko i łapie mnie za nadgarstki. Tym sposobem leżę pod jego dwumetrowym ciałem, bez możliwości jakiegokolwiek ruchu – I co teraz?
Posyła mi zadziorny uśmiech i już po chwili ponownie czuję jego usta na swoich. Muszę mówić, że Paul całuje jak nikt inny? Z początku delikatne muśnięcia przeradzają się w namiętną bitwę na języki, którą bezpretensjonalnie zdobywa Amerykanin.
- Zostaniesz do jutra? - pytam z nadzieją, kiedy odrywamy się od siebie.
- Twoja mama mnie zabije – wzdycha ciężko i czuję, jak wodzi nosem po mojej odkrytej szyi.
- Pojechała do Warszawy – odpowiadam zgodnie z prawdą, gdyż wczoraj przed zaśnięciem dostałam od niej smsa.
Po chwili milczenia słyszę odpowiedź brązowookiego:
- Muszę być w Rzeszowie we czwartek rano, bo zaczynamy treningi. Więc może da się coś zrobić.
Uśmiecham się szeroko i po raz kolejny tego ranka przyciągam siatkarza do siebie.

***
- Gracie ćwierćfinał Pucharu Polski z Effectorem? - pytam nagle, zalewając dwa kubki z kawą wrzątkiem.
- Mhm – mruczy przyjmujący – 29-tego.
Kiedy już w głowie snuję plany jakby to opuścić ćwierćfinał Skry, siatkarz znowu się odzywa, przerywając moje rozmyślania:
- Będziesz musiała być tutaj na ćwierćfinałach? Mówiłaś, że zajmujesz się i tak tylko plecami Winiarskiego.
W myślach przyznaję mu rację. Nie jestem w sztabie Skry zatrudniona na jakąkolwiek umowę. Jestem, a właściwie to teraz decyduję że BYŁAM tak jedynie z powodu kontuzji Mariusza. Bo nie potrafiłam go zostawić samemu sobie z tym.
- Nie jestem zatrudniona w klubie – przyznaję ze spokojem – Pracowałam tam chwilę dlatego, że Mariusz miał kontuzję. A ja znałam jego organizm najlepiej.
Widzę, jak przyjmującemu tężeje mina. Nie patrzy na mnie, ale zaciska w dłoniach mocniej nóż, którym wcześniej smarował kanapki. Wzdycham ciężko, podchodzę do niego i szybko wyciągam mu ostre narzędzie z rąk.
- Opowiadałam ci już o tym wczoraj...
- Tak, i nie chcę już słyszeć o tym – stwierdza zdecydowanie.
- Sam zacząłeś.
Patrzy na mnie nierozszyfrowanym wzrokiem. Wzruszam jedynie ramionami i wracam do przygotowywania śniadania.
- Nie chcę się z tobą kłócić o niego – odzywa się po chwili i przytula mnie od tyłu. Śmieję się ironicznie pod nosem i nie przerywam wcześniejszej czynności.
- To nie zaczynaj tego tematu, jeśli widzisz jakiś problem.
- A ty nie... - zaczyna, ale szybko się reflektuje, widocznie chcąc zakończyć tą niewygodną rozmowę – Okej. Przepraszam.
- Nie jestem zła – odwracam twarz do niego i uśmiecham się lekko – Ale smaruj te kanapki szybko, bo umieram z głodu.
W odpowiedzi słyszę tylko melodyjny śmiech brązowookiego. Całuje mnie krótko w szyję, wywołując miłe dreszcze i wraca do wcześniej przerwanej czynności.
- Chcesz bilet na nasz ćwierćfinał w pierwszym, czy w drugim rzędzie?
- Bo w ogóle nie przyjdę – grożę mu, słysząc to pytanie.
- To kto przytuli mnie po meczu i powie, że byłem najlepszy? - burzy się chłopak.
- Jakaś blondynka z Rzeszowa? - pytam niewinnie.
Siatkarz prycha pod nosem, próbując ukryć uśmiech na twarzy.
- Chyba muszę do niej zaraz wracać.
Parskam śmiechem i staję naprzeciwko przyjmującego. Wznoszę się najwyżej jak umiem na palcach nóg i oplatam go rękoma w karku.
- Tylko się nie przyzwyczajaj – śmieję się cicho prosto w jego usta – Twoja rzeszowska piękność nie całuje tak dobrze, jak ja.
Złączam nasze usta delikatnym, subtelnym pocałunkiem.
- Umknęło ci jedynie to, że mam tylko jedną blondynkę. I bynajmniej nie jest ona z Rzeszowa – odrywa się ode mnie – Ale reszta się zgadza. Moja bełchatowska piękność całuje najlepiej na świecie.
Po czym tłumi mój śmiech o wiele głębszym, dłuższym i namiętniejszym pocałunkiem. A w mojej głowie dudnią jedynie słowa: „moja bełchatowska piękność”.

***
Wspólnie spędzamy cały pierwszy dzień świąt. Pokazuję Lotmanowi cały Bełchatów i mimo panującego na dworze chłodu świetnie spędzamy całe popołudnie. Wieczorem siadamy wygodnie przed telewizorem, odczuwając na swoich ciałach ciepło palącego się kominka po drugiej stronie salonu.
- Zrobię wszystko, ale nie oglądajmy tych tanich komedii romantycznych – jęczy mi do ucha chłopak, kiedy raz po raz rzucam propozycjami filmowymi.
- Śniadanie rano też mi zrobisz?
- Obiad i kolację też, jak będzie trzeba – zapewnia mnie, a w jego głosie czuję ulgę.
- W takim bądź razie oglądamy Wojownika!
Paul kiwa wreszcie głową z uznaniem i rozsiada się wygodnie na kanapie czekając, aż włączę film.
- O cholera, zapomniałem na śmierć! - gwałtownie zrywa się z wygodnego mebla i wybiega z domu. Zdezorientowana patrzę w stronę drzwi wejściowych, w których zaraz znowu widzę Amerykanina.
- Maja, zanim zaczniemy oglądać muszę się ciebie o coś spytać – mówi szybko, niepewnym, a jednocześnie poddenerwowanym głosem.
Podnoszę zdziwiona brwi ku górze i staję z wyczekującą miną. Siatkarz podchodzi bliżej do mnie i wyciąga w moją stronę idealnie prostą, elegancką, czerwoną kopertę.
- Co to jest? - pytam zniecierpliwiona, po czym wyjmuję niewielką zawartość.
Bilet. Lotniczy. Do Hiszpanii. 31 sierpnia. Nie, moment. 2 bilety.
- Chciałem się tylko zapytać, czy masz jakieś plany na Sylwestra – dochodzą do mnie wreszcie wyjaśnienia brązowookiego.
- Paul, ty...
- Chcę z tobą spędzić Sylwestra. W Hiszpanii. O ile się zgodzisz.
Zdruzgotana patrzę na twarz przyjmującego. Obracam w rękach podłużne przepustki lotnicze, w głowie mając niemały mętlik.
- Powiedz coś wreszcie – śmieje się nerwowo dwumetrowiec – Bo czuję się...
- Jesteś nienormalny – mówię cicho pod nosem, nadal wgapiając się w niewielkie, grube kartki.
- To znaczy, że się zgadzasz? - bardziej stwierdza, niż pyta chłopak.
W momencie znajduję się w minimalnej odległości od Lotmana. Patrzę na niego bacznym wzrokiem, po czym w końcu posyłam mu niepewny uśmiech.
- Zgadzam się – potwierdzam krótko i czuję, jak przyjmujący przyciąga mnie mocno do siebie.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę – szepce mi do ucha, po czym bierze w swoje ogromne dłonie moją twarz.
- A ja jestem w szoku – przyznaję i chwytam go za nadgarstki – Te bilety musiały być drogie.
Siatkarz wywraca oczami i nachyla się nade mną.
- Ani słowa o tym – mówi zdecydowanym głosem i daje mi soczystego buziaka w usta.
Pod wpływem chwili przyciskam go znowu do swoich ust i chwytam go mocno za koszulkę. Zanim jednak zdążam przymknąć powieki, zauważam na komodzie za plecami chłopaka małą, czerwoną paczuszkę. Momentalnie czuję ścisk w żołądku i w jednej chwili postanawiam, co muszę zrobić. Ale jeszcze nie teraz. Teraz mam przy sobie Paula.

***
Próbuję dobrze zapamiętać idealne rysy lotmanowej twarzy. Ciepłe, zarażające radością i miłością brązowe oczy, blade usta i idealne prosty nos. Delikatny pieprzyk nad prawą brwią. Wszystko to tworzy perfekcyjną całość, która nie wiadomo kiedy ujęła mnie w całości.
Patrzę, jak powolnym ruchem zakłada na siebie płaszcz i zarzuca na prawe ramie szarą torbę. Nadal nie dowierzam w to, co się między nami dzieje. Wiem, że za chwilę brązowooki odjedzie, a ja sama zostanę z tysiącem skołatanych myśli. Mimo to wysilam się na uśmiech. Wolałabym, żeby został. To dziwne, ale przyzwyczaiłam się do jego obecności. Dobrze mi, kiedy wita mnie rano buziakiem w usta, kiedy przytula się do mnie podczas kiedy parzę mu kawę, kiedy idę z nim pod ramię przez bełchatowski park...
- Nie lubię się żegnać – przyznaję wreszcie i zakładam ręce na piersiach.
- Nie żegnamy się, mała.
Spoglądam na niego zdziwiona. Mała. Tak mówi do mnie Mariusz.

***
- Co jest? - pytam zaniepokojony – Maja, uwierz, że jeśli mógłbym to bym został tutaj...
Blondynka kręci głową przecząco.
- Już mówiłam, że nie lubię po prostu się żegnać.
Uśmiecham się i chwytam ją rękami w talii. Całuję w czoło z nadzieją, że odsunie od siebie myśl pożegnania.
- To tylko 4 dni. 29-tego widzimy się na Podpromiu, a potem jedziemy prosto na lotnisko.
Wydaje się być trochę bardziej przekonana.
- To dostanę jakiegoś buziaka na drogę?
Kiedy słyszę jej śmiech, mimo że krótki, uspokajam się. Będzie dobrze, to tylko parę dni.
- Oj, Paul – wzdycha przeciągle i wtula się mocno we mnie.
Dobrze mi, kiedy mogę ją mocno objąć i spróbować sprawić, żeby czuła się bezpieczna. Dlatego oplatam ją mocno ramionami i lekko kołyszę w miejscu. Opieram swój policzek o czubek jej głowy i gładzę ją powoli po plecach. Czuję zapach jej wiśniowego szamponu i przymykam oczy. Maja. Moja idealna. W głowie zapamiętuję sobie jej twarz, jakbyśmy mieli się nie widzieć przez następny rok. Idealna cera, idealnie prosty nosek, zaróżowiałe policzka... Oczy. Najpiękniejsze, lazurowe oczy na świecie, które patrzą na mnie jak żadne inne. Przyciągają, magnetyzują, a jednocześnie spoglądają na mnie z pewną niepewnością, którą staram się wyeliminować. Chcę, żeby czuła dokładnie to co ja, kiedy jest przy mnie. Bezgraniczne szczęście.
- Dziękuję ci za te święta – szepcę po chwili.
- To ja dziękuję – zdaje się poprawić mnie blondynka. Unosi głowę do góry i opiera podbródek na mojej klatce piersiowej – Naprawdę.
Wiem, kiedy jest szczera, a kiedy mówi coś jedynie dla formalności. Teraz patrzy na mnie przenikliwym wzrokiem i jej „naprawdę” utwierdza mnie w przekonaniu, że to były dobre święta.
- Jedź już – ponagla mnie i staje na palcach, żeby móc dosięgnąć moich ust.
Uwielbiam ten moment, kiedy stara się zniwelować różnicę wzrostu między nami. Chwyta mnie dłoniami wokół karku, ale dopiero kiedy ja nieznacznie opuszczę głowę, możemy złączyć nasze usta w pocałunku. Tak jest też i teraz.
Czuję jej wilgotne wargi na swoich, jednak moimi emocjami targa co innego. Pod wpływem impulsu mocno przyciskam dziewczynę do siebie, a ta nie pozostając dłużna dosłownie wbija swoje paznokcie w mój kark. Czuję, jak robi mi się gorąco, kiedy decyduję się opuścić prawą dłoń na jej kształtne pośladki. Wsuwam palce do tylnej kieszonki jej obcisłych dżinsów i odrywam swoje usta od jej spragnionych pocałunków warg.
- Wiesz jak trudno będzie mi teraz wrócić do Rzeszowa? - mówię jej cicho, prosto do ucha.
Ta niespodziewanie odnajduje moją prawą dłoń i zwinnym ruchem wyciąga ją ze swojej kieszeni.
- Wiem – przyznaje całkowicie swobodnie i całuje mnie krótko w usta – Dlatego teraz grzecznie pójdziesz do samochodu i...
Mój cichy jęk zawodu przerywa jej wypowiedź, do której jednak zaraz wraca:
- I zaczniesz porządnie trenować, żebym miała na co patrzeć za 4 dni – dokańcza ze śmiechem i odsuwa się ode mnie – Jedź ostrożnie.
Ma rację. Jeśli chcę zdążyć na trening, muszę się spieszyć. Dlatego nie przeciągam naszego pożegnania, chociaż mógłbym jeszcze tak stać godzinami i wpatrywać się w jej twarz.
- Do zobaczenia – żegnam się, chociaż nie kryję zawodu w głosie. Blondynka uśmiecha się do mnie, a ja po raz ostatni całuję ją w usta i wychodzę z domu.

***

Jeszcze długo opieram się o ścianę, próbując uporządkować myśli. Nie wiem ile czasu mija, kiedy w końcu chwytam w ręce dobrze mi znaną, czerwoną paczuszkę i wychodzę z domu.
Po kilku chwilach drogi piechotą staję przed moim celem. A kiedy drzwi się otwierają i staje w nich on, bez słowa parę razy obracam w rękach małe pudełeczko, po czym wysuwam pakunek w jego stronę i mówię:
- Powinieneś dać to komuś innemu.

____________________________
pisane 16.08
Zaczynam z automatyczną publikacją. Od 17 sierpnia do 25 mnie nie ma, idę na pielgrzymkę i nie będę mieć dostępu do internetu, jedynie przez telefon, także Wasze komentarze na pewno będę czytać.

Do 25 sierpnia pojawią się jeszcze dwa rozdziały, więc czekajcie cierpliwie i zaglądajcie :)

11 komentarzy:

  1. Sielanko trwaj jak najdłużej.;> Niech w końcu Paul powie co ma powiedzieć bo zaczynam się już niecierpliwić;D
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Panią na górze ;) Takie rozdziały mogą być zawsze, wiesz jak strasznie fajnie się to czyta? :p uzależnia :D
    Ciesze się na ten ich Sylwester chyba bardziej niż Oni sami xd
    Ciesze się też na następny rozdział! :)
    Pozdrawiam, Klaudia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie, i jeszcze raz nie! Nie zgadzam się na taki obrót spraw. Nie chcę Paula, chcę Mariusza!
    Lotman sobie folguje, ma Majkę dla siebie, a przecież gdyby wiedziała że ją okłamuje, nie byłaby już taka czuła i mu oddana. Chciałabym wiedzieć co ukrywa, jak najszybciej. Czy tylko ja mam wrażenie, że on chce zaliczyć Maję na tym Sylwestrze? Nie podoba mi się to, zupełnie. Jak zbliżą się do siebie, to będzie jeszcze trudniej.
    Mariusz ze zwróconym prezentem? To co było w tym czerwonym pudełeczku? Pierścionek? Naszyjnik? :o
    Czekam na wyjaśnienia, będę tu zaglądać na pewno. ;) Spaceruj w spokoju, praż się w słoneczku i pielgrzymuj!
    Całuję, S. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Sielanka, sielanka, sielanka :3 Ale znając życie długo to nie potrwa, coś się skomplikuje. Szczerze mówiąc odnoszę wrażenie, że Majka ma takie.. wahania uczuciowe? Nie wiem jak to precyzyjnie nazwać. Przy Paulu czuje się dobrze i widać, że nie jest jej obojętny, no a przy Mariuszu, przy dłuższej chwili razem też coś się dzieje. Cóż, ogólnie rozdział jest świetny i czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa co ukrywa Lotman, może jakby to wyszło na jaw, to by Majka rzuciła go w cholerę;d
    Ciekawe co w tym pudełeczku było?;)
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę mi zabrakło Mariusza w tym rodziale, ale coś czuję, że w nastepnym będzie go aż nadto. U Majki i Paula święta prawie jak z bajki, no i jeszcze ten Sylwester w Hiszpanii... Ciekawa jestem czy w ogóle do tego wyjazdu dojdzie, bo Mariusz może nieźle namieszać z zazdrości o Majkę.
    Czekam na kolejny:)

    Lorin |zagrajmy-pozorami|

    OdpowiedzUsuń
  7. Może i mało Mariusza w tym rozdziale, ale ja jestem co raz bardziej #TeamLotman i nic na to nie poradzę. On jest taki uroczy ,że aż się rozpłynąć można :> Jednak coś skrywa przed Mają i mam nadzieję ,że wreszcie jej to wyjawi. Pudełeczko? Czerwone? :O Mam swoje typy, jednak czekam na ich oficjalne potwierdzenie/zaprzeczenie w rozdziale.
    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Awwwwww <3 #teamLotman.
    Jest fantastycznie, a jak czytam o radości tej dwójki to aż ciepło mi się robi na sercu. Tak świetnie się rozumieją, a ich uczucie kwitnie. Zastanawia mnie tylko co takiego Paul chce wyjawić Majce - oby jak najszybciej to zrobił. Bo konkurencja w postaci Mariusza nie śpi - niestety. Sylwester w Hiszpanii mam nadzieję, że się uda.
    Pozdrawiam Cię cieplutko! : *
    [spell-a-loss]

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam do siebie na rozdział VIII.
    Tak mi mignęło, że w niedługim czasie jeszcze dwa rozdziały? A ja ciągle z tyłu, muszę się sprężyć, doczytać i być na bieżąco. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się z innymi Dziewczynami, które są #TeamLotman. Niech ta sielanka trwa jak najdłużej*-*

    OdpowiedzUsuń