Porażka po zaciętym tie breaku zawsze boli
najbardziej. Mimo to owacjom i podziękowaniom kibiców nie ma końca.
To był dobry mecz. Przegrany, ale dobry i wyrównany.
- Podejdziesz do szatni za jakieś pół godziny? - dochodzi do moich uszu głos Winiarskiego, który z Oliwierem na rękach nagle wyrasta przede mną.
Wiem o co chodzi, więc nie chcąc zadawać zbędnych pytań ze względu na Dagmarę, która stoi tuż obok przytakuję przyjacielowi. Niebieskooki był już w składzie, jednak cały mecz przestał, a właściwie to przesiedział ze względu na jego kontuzję w kwadracie rezerwowych.
- Majcia – słyszę głos mojego trzyletniego towarzysza, którego opieka została mi przydzielona dosłownie pięć minut przed przyjazdem tutaj z rąk Dagmary, która stwierdziła że poradzę sobie z młodym Wlazłym najlepiej – Pójdzies ze mną do tatusia?
- Tatuś już idzie do szatni, zobaczymy się z nim później, dobrze?
Moje nie do końca prawdziwe zapewnienie spotyka się ze zgodą chłopca. Malec szybko znajduje sobie nowy obiekt zainteresowań i już po chwili odbija piłką z Olikiem, który wypuścił Michała z objęć.
- Daga – zwracam się do brunetki, która od dłuższego czasu zaabsorbowana jest rozmową z Joasią Woicką – Podrzucisz Arka do Mariusza? Muszę coś jeszcze załatwić, a nie chcę żeby młody czekał długo...
- Jasne – ucina z uśmiechem i obie z Woicką obdarzają mnie krótkimi uśmiechami.
Michał, przynajmniej ty potrafiłeś sobie wybrać odpowiednią kobietę życia.
- Podejdziesz do szatni za jakieś pół godziny? - dochodzi do moich uszu głos Winiarskiego, który z Oliwierem na rękach nagle wyrasta przede mną.
Wiem o co chodzi, więc nie chcąc zadawać zbędnych pytań ze względu na Dagmarę, która stoi tuż obok przytakuję przyjacielowi. Niebieskooki był już w składzie, jednak cały mecz przestał, a właściwie to przesiedział ze względu na jego kontuzję w kwadracie rezerwowych.
- Majcia – słyszę głos mojego trzyletniego towarzysza, którego opieka została mi przydzielona dosłownie pięć minut przed przyjazdem tutaj z rąk Dagmary, która stwierdziła że poradzę sobie z młodym Wlazłym najlepiej – Pójdzies ze mną do tatusia?
- Tatuś już idzie do szatni, zobaczymy się z nim później, dobrze?
Moje nie do końca prawdziwe zapewnienie spotyka się ze zgodą chłopca. Malec szybko znajduje sobie nowy obiekt zainteresowań i już po chwili odbija piłką z Olikiem, który wypuścił Michała z objęć.
- Daga – zwracam się do brunetki, która od dłuższego czasu zaabsorbowana jest rozmową z Joasią Woicką – Podrzucisz Arka do Mariusza? Muszę coś jeszcze załatwić, a nie chcę żeby młody czekał długo...
- Jasne – ucina z uśmiechem i obie z Woicką obdarzają mnie krótkimi uśmiechami.
Michał, przynajmniej ty potrafiłeś sobie wybrać odpowiednią kobietę życia.
***
Bez przekonania zmierzam długim, dobrze mi znanym
korytarzem. Hala wydaje się być kompletnie opustoszała, za co w
myślach dziękuję Bogu.
- Misiek, sorry, ale trochę się zagadałam... - mówię od razu, kiedy uchylam drzwi szatni.
- Michał już wyszedł.
- Misiek, sorry, ale trochę się zagadałam... - mówię od razu, kiedy uchylam drzwi szatni.
- Michał już wyszedł.
***
Stają naprzeciwko siebie. Blondynka czuje, że musi
wyjść. Chce wyjść. On za to wie, że nie może jej na to
pozwolić.
- Pojechał do domu? - pada pytanie z ust dziewczyny, która ani o krok nie zdecydowała się zniwelować odległości między sobą a siatkarzem.
- Powiedziałem mu o wszystkim.
- Po co?
Nie słysząc odpowiedzi, blondynka powtarza zdegustowanym, podniesionym głosem:
- Po co, Mariusz?
- Sama chciałaś to zrobić przecież.
W pomieszczeniu roznosi się głośne prychnięcie niebieskookiej, która po chwili delikatnie opiera łopatki o zamknięte drzwi.
- I co? Powiedział ci, że dobrze zrobiłeś? Że to nie było nic złego?
- Nie – odpowiada spokojnie atakujący, wstając z ławki – Powiedział, żebym się dobrze zastanowił czego chcę.
- Dawno chyba nie usłyszałeś tak trafnej rady, co?
- Ty chyba też, nie sądzisz?
- Wręcz przeciwnie.
W czarnych oczach kapitana widać niepewność, co ona od razu wyłapuje.
- Wiesz czego chcę? - mruży oczy blondynka i pod wpływem impulsu ciągnie dalej - Przestać myśleć o tobie. Chciałabym żebyś zniknął z moich myśli. Chcę przestać zadręczać się tym, co zrobiłeś po meczu z Zaksą. Chcę przestać żyć z tobą w jakimś chorym układzie, Mariusz. Wiesz jak trudno mi jest ze świadomością, że cokolwiek zrobię względem ciebie będzie...
- Wiem, Majka, bo mi jest tak samo trudno!
- Tak? I właśnie dlatego wtedy mnie pocałowałeś?
Oboje wiedzą, że nie można tak teraz zostawić. Że teraz jest idealny moment, żeby wyjaśnić wszystko. Żeby powiedzieć o tym, co się nosi w sercu pod grubą warstwą udawanych uczuć. On czuje jej lodowaty, nienaturalny ton głosu, pełny pretensji i żalu. Ona postanawia wreszcie wyrzucić z siebie wszystko.
- Nie, do jasnej cholery – cedzi cicho przez zęby atakujący, wywołując dreszcze na plecach u niebieskookiej - Ludzie całują kogoś, kto jest dla nich wyjątkowy, nie sądzisz?
- Oczywiście. O ile nie mają rodziny. Żony. Dziecka.
Rzeczywistość uderza w nich ze dwojoną siłą. Każde wypowiedziane wcześniej słowo jest ciężkim głazem spadającym na ich serca. Ona czuję poniekąd satysfakcję. Bo powiedziała, co tak naprawdę jest problemem ich niedomówień i braku poczucia szczęścia, które zawsze powinno być wpisane w relacje ich dwójki. On patrzy pustym wzrokiem na kobietę, która po raz pierwszy od dawna wydaje się być tak cholernie rozgoryczona. Wewnętrznie, bo zewnętrznie jak zwykle stara się być chociaż w najmniejszym stopniu delikatna. Nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że usłyszał to z jej ust. To, co nigdy nie powinno paść pod hasłem „źródło problemów”.
- Dlaczego nie pomyślałeś o tym sześć lat wcześniej?
- Byłem szczęśliwy. Myślisz, że poślubiłbym Paulinę, gdybym jej nie kochał?
Odpowiedź wydaje się być dla niej bynajmniej żałosna. Chwytanie się ostatniej deski ratunku, jaką są jego uczucia? I to, że był szczęśliwy?
Każdy chce bezgranicznego szczęścia. Poznajemy kogoś i wydaje się nam, że to TA jedyna. Że to TEN jedyny. Po pewnym czasie mocnego zauroczenia czar pryska. Uczucia się wypalają, a ci, którzy powinni być przy tobie nagle znikają. I nie ma w tym nic złego. W końcu każdy szuka bezgranicznego szczęścia.
Oboje o tym wiedzą.
- Nie wiem, Mariusz – odpowiada, a w szatni rozlega się jej ciężkie westchnięcie - Ale wiem, że nie da się przestać kochać kogoś z biegiem lat.
Blondynka zdaje się być zrezygnowana. Opiera plecy mocniej o zimne drzwi, kiedy widzi, że siatkarz stawia kroki w jej stronę.
- To dlatego jesteś teraz z Lotmanem, hm?
- Co ty sugerujesz?
- Nic – ironizuje atakujący - Kompletnie nic.
- Wiecznie jest nic – rzuca niebieskooka siląc się na beznamiętny ton głosu - Nieważne. Ja skończyłam.
- Skończyłaś?
- Wyjeżdżam do Rzeszowa. Na dłużej.
Do Rzeszowa. Na dłużej. Do NIEGO. Te słowa krążą po głowie bruneta.
- Świetnie. Życzę szczęścia.
Blondynka widzi jego złość, a jednocześnie żal w oczach. Próbuje ją ukryć pod taflą pozornej obojętności, jednak ma się to nijak do lat, które razem spędzili.
- Wiesz co, Maja? - zaczyna ponownie atakujący, już nie kryjąc swojego żalu - Wyjeżdżaj sobie gdziekolwiek chcesz. Możesz się zaszyć w Rzeszowie i udawać, że wszystko jest w porządku. Możesz udawać, że zapomniałaś o wszystkim. Nigdy w życiu nie zabronię ci, żebyś była szczęśliwa... Z kimś innym.
- Mam być szczęśliwa z tobą, Mariusz? - przerywa mu gwałtownie, nie kryjąc swojego rozgoryczenia - Jako kochanka na boku?
Wreszcie przechodzi jej to przez gardło. Oboje wzdrygają na samo sformułowanie kochanka.Tak miało być? Czy kiedykolwiek tak miało być?
O nie. Oboje chcieli mieć szczęśliwe życie. Założyć rodziny, spełniać się zawodowo. Ktoś by powiedział do niego: udało ci się, jesteś spełnionym człowiekiem. Chyba nic bardziej mylnego. Ale proszę, dalej stwarzajmy pozory Mariusza Wlazłego jako wspaniałego i szczęśliwego człowieka.
- Wiesz jak bardzo mnie to wszystko boli?
Słyszy te słowa i czuje, jak ścisk w okolicach serca. Staje przed blondynką i z opuszczonymi rękoma, patrząc prosto w oczy sili się na twardy ton głosu:
- Jedź do niego. Zapomnij.
Widzi wzbierające się łzy pod jej powiekami. Ma ochotę w tej chwili, w tym momencie i w tej sekundzie mocno ją objąć, czule pocałować i powiedzieć, żeby nigdzie nie wyjeżdżała. Bo jej miejsce jest tutaj. Bo wszystko czego chce, to żeby była przy nim.
- Tylko pamiętaj, że ludzie, którzy chcą zapomnieć nie noszą na szyi czegoś, co mogłoby im przypominać.
Widzi znajomy naszyjnik już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz potrafi ubrać ten gest w słowa. Gest, który wiele dla niego znaczy i... daje nadzieję. Z trudem powstrzymuje się od utrzymania dystansu między ich ciałami, jednak po chwili jakby przyciągany przez niewidzialny magnes nachyla się nad drobną, ukochaną twarzą:
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Zawsze byłaś.
- Pojechał do domu? - pada pytanie z ust dziewczyny, która ani o krok nie zdecydowała się zniwelować odległości między sobą a siatkarzem.
- Powiedziałem mu o wszystkim.
- Po co?
Nie słysząc odpowiedzi, blondynka powtarza zdegustowanym, podniesionym głosem:
- Po co, Mariusz?
- Sama chciałaś to zrobić przecież.
W pomieszczeniu roznosi się głośne prychnięcie niebieskookiej, która po chwili delikatnie opiera łopatki o zamknięte drzwi.
- I co? Powiedział ci, że dobrze zrobiłeś? Że to nie było nic złego?
- Nie – odpowiada spokojnie atakujący, wstając z ławki – Powiedział, żebym się dobrze zastanowił czego chcę.
- Dawno chyba nie usłyszałeś tak trafnej rady, co?
- Ty chyba też, nie sądzisz?
- Wręcz przeciwnie.
W czarnych oczach kapitana widać niepewność, co ona od razu wyłapuje.
- Wiesz czego chcę? - mruży oczy blondynka i pod wpływem impulsu ciągnie dalej - Przestać myśleć o tobie. Chciałabym żebyś zniknął z moich myśli. Chcę przestać zadręczać się tym, co zrobiłeś po meczu z Zaksą. Chcę przestać żyć z tobą w jakimś chorym układzie, Mariusz. Wiesz jak trudno mi jest ze świadomością, że cokolwiek zrobię względem ciebie będzie...
- Wiem, Majka, bo mi jest tak samo trudno!
- Tak? I właśnie dlatego wtedy mnie pocałowałeś?
Oboje wiedzą, że nie można tak teraz zostawić. Że teraz jest idealny moment, żeby wyjaśnić wszystko. Żeby powiedzieć o tym, co się nosi w sercu pod grubą warstwą udawanych uczuć. On czuje jej lodowaty, nienaturalny ton głosu, pełny pretensji i żalu. Ona postanawia wreszcie wyrzucić z siebie wszystko.
- Nie, do jasnej cholery – cedzi cicho przez zęby atakujący, wywołując dreszcze na plecach u niebieskookiej - Ludzie całują kogoś, kto jest dla nich wyjątkowy, nie sądzisz?
- Oczywiście. O ile nie mają rodziny. Żony. Dziecka.
Rzeczywistość uderza w nich ze dwojoną siłą. Każde wypowiedziane wcześniej słowo jest ciężkim głazem spadającym na ich serca. Ona czuję poniekąd satysfakcję. Bo powiedziała, co tak naprawdę jest problemem ich niedomówień i braku poczucia szczęścia, które zawsze powinno być wpisane w relacje ich dwójki. On patrzy pustym wzrokiem na kobietę, która po raz pierwszy od dawna wydaje się być tak cholernie rozgoryczona. Wewnętrznie, bo zewnętrznie jak zwykle stara się być chociaż w najmniejszym stopniu delikatna. Nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że usłyszał to z jej ust. To, co nigdy nie powinno paść pod hasłem „źródło problemów”.
- Dlaczego nie pomyślałeś o tym sześć lat wcześniej?
- Byłem szczęśliwy. Myślisz, że poślubiłbym Paulinę, gdybym jej nie kochał?
Odpowiedź wydaje się być dla niej bynajmniej żałosna. Chwytanie się ostatniej deski ratunku, jaką są jego uczucia? I to, że był szczęśliwy?
Każdy chce bezgranicznego szczęścia. Poznajemy kogoś i wydaje się nam, że to TA jedyna. Że to TEN jedyny. Po pewnym czasie mocnego zauroczenia czar pryska. Uczucia się wypalają, a ci, którzy powinni być przy tobie nagle znikają. I nie ma w tym nic złego. W końcu każdy szuka bezgranicznego szczęścia.
Oboje o tym wiedzą.
- Nie wiem, Mariusz – odpowiada, a w szatni rozlega się jej ciężkie westchnięcie - Ale wiem, że nie da się przestać kochać kogoś z biegiem lat.
Blondynka zdaje się być zrezygnowana. Opiera plecy mocniej o zimne drzwi, kiedy widzi, że siatkarz stawia kroki w jej stronę.
- To dlatego jesteś teraz z Lotmanem, hm?
- Co ty sugerujesz?
- Nic – ironizuje atakujący - Kompletnie nic.
- Wiecznie jest nic – rzuca niebieskooka siląc się na beznamiętny ton głosu - Nieważne. Ja skończyłam.
- Skończyłaś?
- Wyjeżdżam do Rzeszowa. Na dłużej.
Do Rzeszowa. Na dłużej. Do NIEGO. Te słowa krążą po głowie bruneta.
- Świetnie. Życzę szczęścia.
Blondynka widzi jego złość, a jednocześnie żal w oczach. Próbuje ją ukryć pod taflą pozornej obojętności, jednak ma się to nijak do lat, które razem spędzili.
- Wiesz co, Maja? - zaczyna ponownie atakujący, już nie kryjąc swojego żalu - Wyjeżdżaj sobie gdziekolwiek chcesz. Możesz się zaszyć w Rzeszowie i udawać, że wszystko jest w porządku. Możesz udawać, że zapomniałaś o wszystkim. Nigdy w życiu nie zabronię ci, żebyś była szczęśliwa... Z kimś innym.
- Mam być szczęśliwa z tobą, Mariusz? - przerywa mu gwałtownie, nie kryjąc swojego rozgoryczenia - Jako kochanka na boku?
Wreszcie przechodzi jej to przez gardło. Oboje wzdrygają na samo sformułowanie kochanka.Tak miało być? Czy kiedykolwiek tak miało być?
O nie. Oboje chcieli mieć szczęśliwe życie. Założyć rodziny, spełniać się zawodowo. Ktoś by powiedział do niego: udało ci się, jesteś spełnionym człowiekiem. Chyba nic bardziej mylnego. Ale proszę, dalej stwarzajmy pozory Mariusza Wlazłego jako wspaniałego i szczęśliwego człowieka.
- Wiesz jak bardzo mnie to wszystko boli?
Słyszy te słowa i czuje, jak ścisk w okolicach serca. Staje przed blondynką i z opuszczonymi rękoma, patrząc prosto w oczy sili się na twardy ton głosu:
- Jedź do niego. Zapomnij.
Widzi wzbierające się łzy pod jej powiekami. Ma ochotę w tej chwili, w tym momencie i w tej sekundzie mocno ją objąć, czule pocałować i powiedzieć, żeby nigdzie nie wyjeżdżała. Bo jej miejsce jest tutaj. Bo wszystko czego chce, to żeby była przy nim.
- Tylko pamiętaj, że ludzie, którzy chcą zapomnieć nie noszą na szyi czegoś, co mogłoby im przypominać.
Widzi znajomy naszyjnik już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz potrafi ubrać ten gest w słowa. Gest, który wiele dla niego znaczy i... daje nadzieję. Z trudem powstrzymuje się od utrzymania dystansu między ich ciałami, jednak po chwili jakby przyciągany przez niewidzialny magnes nachyla się nad drobną, ukochaną twarzą:
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Zawsze byłaś.
***
Ostatnie, krótkie spojrzenie w oczy utwierdza ich w
przekonaniu, że coś się właśnie skończyło. Że zostawili coś
za sobą, kompletnie nie wiedząc, co czeka ich wkrótce.
Ona została w szatni z poczuciem bezradności.
On wyszedł z hali z sercem rozbitym na milion kawałków.
Oboje nie kryli łez.
Oboje też wiedzieli, że pora wreszcie wrócić do rzeczywistości i zapomnieć o swoich największych słabościach.
Ona została w szatni z poczuciem bezradności.
On wyszedł z hali z sercem rozbitym na milion kawałków.
Oboje nie kryli łez.
Oboje też wiedzieli, że pora wreszcie wrócić do rzeczywistości i zapomnieć o swoich największych słabościach.
Ważne jest, aby pozwolić pewnym
rzeczom odejść. Uwolnić się od nich. Odciąć. Zamknąć cykl.
Nie powodu dumy, słabości czy pychy, ale po prostu dlatego, że na
coś już nie ma miejsca w Twoim życiu.
Zamknij drzwi, zmień płytę, posprzątaj dom, strzepnij kurz. Przestań być tym, kim jesteś.
Musisz zrozumieć, że to nie jest gra znaczonymi kartami. Raz wygrywamy, raz przegrywamy.
Ważne jest jeszcze to, żeby nie żałować...
Zamknij drzwi, zmień płytę, posprzątaj dom, strzepnij kurz. Przestań być tym, kim jesteś.
Musisz zrozumieć, że to nie jest gra znaczonymi kartami. Raz wygrywamy, raz przegrywamy.
Ważne jest jeszcze to, żeby nie żałować...
_____________________________
pisane 16.08
Nie myślcie, że było mi łatwo napisać to powyżej. Nie dość, że miałam zastój i pisałam ten rozdział prawie że na siłę, to ryczałam jak głupia za każdym razem, kiedy postanowiłam napisać jedno, najprostsze zdanie.
Przepraszam, tak musiało być.