sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 18

 - Mamo? - zawołałam głośno, wieszając płaszcz na wieszaku i jednocześnie próbując zsunąć buty ze stóp – Wróciłam.
- Zanim cokolwiek zrobisz, powinnaś iść do Mariusza – ni stąd ni zowąd rodzicielka wyrosła tuż obok mnie.
- Wystarczyło zwykłe 'jak dobrze cię widzieć' – mruknęłam niezadowolona takim powitaniem – Ale dzięki, że przypominasz.
- Martwił się i przyszedł tutaj z samego rana.
- I co?
Byłam zdziwiona tym, jak mało mnie te słowa dotknęły. Ot tak, Mariusz sobie przyszedł, co z tego?
- Może ty mi powiesz?
- O co ci chodzi, mamo? - zapytałam niezadowolona, zakładając ręce na piersiach.
- O nic, Maja – westchnęła kobieta – Tylko dobrze wiesz, że Mariusz zwariował, odkąd wróciłaś do Polski. Powinnaś mu była przynajmniej powiedzieć, że dopiero teraz wrócisz.
- Tak wyszło.
- Zostałaś u tego chłopaka na noc?
Spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem.
Tego chłopaka?
-
To moja sprawa, nie uważasz?
- Jasne, jesteś przecież dorosła – wywróciła oczami – Tylko że dorośli ludzie są zazwyczaj odpowiedzialni.
- Boże, chodzi ci o to, że nie powiedziałam Mariuszowi, że nie będę jechać w środku nocy?! - uniosłam się, nie mogąc tłumić w sobie zdenerwowania – Jestem odpowiedzialną osobą i WŁAŚNIE DLATEGO zostałam u Paula na noc. Uprzedzając twoje kolejne pytania czy domysły – nie, nie przespałam się z nim, do jasnej cholery!
Rodzicielka spojrzała na mnie zaskoczona. Nie spodziewała się takiego wybuchu.
- Przykro mi, że Mariusz się martwił – ciągnęłam dalej podniesionym głosem – Ale ja martwiłam się przez 3 lata, kiedy nie raczył się odezwać do mnie słowem! Więc w sumie wiesz co? Wcale nie jest mi przykro. Może teraz czas, żeby on się pomartwił.
I kiedy mama już otwierała usta, aby cokolwiek powiedzieć, chwyciłam w ręce płaszcz, wcisnęłam na lewą stopę wcześniej zsuniętego buta i otworzyłam drzwi, aby później szybko przez nie przejść.
- DOBRZE WIESZ, ŻE TO WSZYSTKO JEST TRUDNE – usłyszałam za sobą – BYŁAŚ I JESTEŚ DLA NIEGO NAJWAŻNIEJSZA, POWINNAŚ O TYM PAMIĘTAĆ!


***

Przystępując nerwowo z nogi na nogę czekałam, aż otworzy drzwi.
- Hej – wypaliłam od razu – Miałam być wczoraj, wiem. Przepraszam.
Brunet spojrzał na mnie zdziwiony.
- Przepraszasz?
Kiwnęłam niepewnie głową.
- Wejdź – uśmiechnął się i otworzył szerzej drzwi – Nie musisz mnie przepraszać.
- Mama mówiła, że byłeś u nas rano.
- Po prostu się martwiłem – wzruszył ramionami i chwycił mój płaszcz.
- Przepraszam – powtórzyłam znowu, stając naprzeciwko niego.
- Przestań – zaśmiał się krótko i zbliżył się do mnie – Nie jestem zły. Cieszę się, że już jesteś.
Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. A tym bardziej nie spodziewałam się, że po czymś takim zostanę po prostu mocno przytulona przez Mariusza. Nigdy, ale to nigdy bym nie przypuszczała, że zdarzy się coś takiego.
- Ja też – uśmiechnęłam się, gdzieś w głębi czując przeogromną ulgę.
Zacisnęłam palce na jego koszulce i przymknęłam oczy. Mariuszowe perfumy działały na mnie nadal tak samo. Kompletnie odurzały i nie pozwalały racjonalnie myśleć, a tym bardziej się zachowywać. Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się po raz kolejny. Byłam szczęśliwa.
- Co tak wzdychasz? - zaśmiał się siatkarz, bawiąc się końcówkami moich opadających na plecy włosów.
- A co ty taki wesoły?
Poluzowałam uścisk i zadarłam wysoko głowę, żeby móc spojrzeć mu prosto w oczy.
- TATA?!
Oboje jak na komendę odwróciliśmy się w stronę korytarza.
- Aruś, tutaj jestem – odparł bez zastanowienia Wlazły, po czym odsunął się ode mnie. W jednej chwili poczułam jak boleśnie spadam do krainy zwanej rzeczywistością.
- Cześć przystojniaku – rzuciłam w stronę malca, jak to miałam w zwyczaju.
- Majcia! - mały blondynek w jednej chwili znalazł się przy mojej nodze, którą nawet nie wiem kiedy mocno objął.
Uśmiechnęłam się szeroko i wyłapałam spojrzenie Wlazłego, który z widoczną radością w oczach obserwował swojego synka.
- Wiecie co? - odezwał się po chwili atakujący – Chodźmy na spacer.


***

- Jest bardzo podobny do ciebie.
Od dłuższej chwili wodziłam wzrokiem za małym blondynkiem, bawiącym się z potężnym, biszkoptowym labradorem Wlazłego. Uśmiechnięty od ucha do ucha próbował nauczyć zwierzaka podawać łapę. Mimo że kompletnie bezskutecznie – widok ten i tak wywoływał przeogromny uśmiech na twarzy.
- Ale pewnie wszyscy ci to już powiedzieli – westchnęłam, po czym pociągnęłam kolana pod brodę.
- Ty po raz pierwszy – mrugnął do mnie, rzucając krótki uśmiech.
- Jak plecy? - zmieniłam temat, nie odrywając wzroku od bawiącego się malca.
- Lepiej – odparł krótko – Naprawdę lepiej.
Nie do końca przekonana o prawdziwości tej słów przeniosłam wzrok na przyjaciela.
- Daniel powiedział mi, że będę mógł zagrać w Olsztynie i Częstochowie.
- W Częstochowie? - zmarszczyłam brwi.
- Mecz charytatywny – odpowiedział, jakby to było oczywiste – Zapomniałaś?
- O matko – jęknęłam, kręcąc głową – Kompletnie! A obiecałam Tomkowi, że zajmę się broszurami informacyjnymi...
- Gadałem z nim przedwczoraj – przerwał mi szybko, spuszczając swój wzrok z Arka na mnie – Powiedziałem, że jesteś w Rzeszowie i nie dasz rady się tym zająć.
- Żartujesz sobie? - wydukałam jedynie, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Coś nie tak?
- Nie musiałeś tego robić.
- Coś czułem, że możesz sobie o tym zapomnieć.
- Byłeś przecież przeciwny w kwestii mojego wyjazdu do Rzeszowa... - zaczęłam niepewnie, już sama nie wiedząc co sądzić, o naprawdę niezdefiniowanym zachowaniu atakującego.
- I?
- I... - zaczęłam, jednak nie znalazłam odpowiednich słów.
- Byłem przeciwny, masz rację – uprzedził mnie – Bo słyszałem, jaki jest Lotman. Ale wróciłaś szczęśliwa, dlatego teraz nie mam już nic przeciwko i też jestem szczęśliwy.
- Jaki jest Lotman? - wypaliłam, nie zastanawiając się długo.
- Poznałaś go, sama sobie odpowiedz.
- W takim bądź razie co słyszałeś...
- Nic, Maja – przerwał mi momentalnie – To nie ma znaczenia, bo widzę, że jesteś szczęśliwa.
Zacisnęłam usta w cienką linię i spojrzałam z obawą w oczy Mariusza.
- Jeśli ty twierdzisz, że jest w porządku, to się nie martwię – zapewnił mnie spokojnym głosem – Ale już ci ostatnio powiedziałem, że jeśli spróbuje jakkolwiek cię zranić, to będę pierwszym, który wsiądzie w samochód i pojedzie do Rzeszowa z niekoniecznie miłymi odwiedzinami.
Zaśmiałam się cicho pod nosem i oparłam podbródek o ramię przyjaciela. Kolejny raz tego dnia przeszło mi przez myśl tylko to, że jestem po prostu szczęśliwa.


„Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.”

Widział szczęście w jej oczach odkąd stanęła przed jego domem. Doskonale znał powód jej szczęścia. Nie bolało go to, że udaje cieszącego się jej szczęściem.
Bolało go to, że to nie on jest tym powodem.
Dał jej wolną rękę. I obiecał sobie, że jeśli Amerykanin chociaż w najmniejszym geście ją zrani, on zrani go w inny sposób. Bardzo, ale to bardzo dotkliwie.
Bo nigdy nie pozwoli, żeby
cierpiała.

„Jak wiele czasu minie, kiedy w końcu spojrzy prawdzie w oczy?”


***

Patrzył jak krąży między jego kolegami z klubu, zacięcie klepiąc coś na klawiaturze telefonu. Nie musiał się długo zastanawiać, co ją tak pochłania. Uśmiech pod jej nosem wyrażał wszystko. Prawie niedostrzegalnie pokręcił głową i wrócił do rozciągania się.
- Nie musisz grać w tym meczu – usłyszał po chwili łagodny głos blondynki – To tylko zabawa, a twoje plecy nią nie są.
- Przyda mi się trochę takiej zabawy – odparł, siląc się na szeroki i wiarygodny uśmiech – W razie czego będziesz w pogotowiu, więc nie muszę się martwić.
- Jasne – uśmiechnęła się na odchodnym, ściskając go krótko za ramię.


***

Starał się dobrze bawić. Dzisiaj grał tylko i wyłącznie dla rozrywki. Mimo że tęsknił za tym, bo dawno tego nie robił – nie czuł takiej radości, jak powinien. Kątem oka cały czas obserwował dziewczynę, która uśmiechnięta od ucha do ucha rozmawiała a to z Janowiczem, a to z Kooistrą, czy nawet nie będącym w składzie Aleksem.
Wszystko wydawało się być tak naturalne i prawdziwe.

Szkoda tylko, że jedynie w jej wykonaniu.


***

- Michał, cholera! - krzyknął odruchowo.
- Kurwa mać... - jęknął Winiarski.
W ułamku sekundy znalazł się poza boiskiem, otoczony połową sztabu klubu i sporą grupą siatkarzy.
- Odsuńcie się – zdecydowany, dobrze mu znany kobiety głos przebił wszystkie odgłosy – Misiek, spokojnie.
Z pełnym opanowaniem wykonała wszystko to, co do niej w tej chwili należało. Uspokojenie Miśka, zapewnienie, że wszystko będzie dobrze i zabezpieczenie jego kontuzjowanych pleców. Pleców, gdyż tak właśnie blondynka stwierdziła.
- To może być trochę poważniejsze – usłyszał jej cichy szept i napotkał przygnębiony wzrok.
- Będzie okej – zapewnił ją bez większego namysłu.
Po chwili patrzył już jedynie jak jego przyjaciel jest zwożony na niewielkim wózku. Przelotem napotkał zmartwiony wzrok blondynki. Kiedy już miał w planach posłać w jej stronę jakikolwiek pocieszający uśmiech, ona po prostu westchnęła ciężko i odwróciła się na pięcie

.W jednej chwili poczuł, że do końca tego wieczoru będzie mu naprawdę ciężko utrzymać już wcześniej z trudem wymuszaną radość na twarzy.
„Jak wiele czasu minie, kiedy w końcu spojrzy prawdzie w oczy?”



***
Dwie godziny później siedział zupełnie sam w opustoszałej, słabo oświetlonej szatni. Ten wieczór nie był zabawą. Ani przez chwilę nie poczuł naturalnej radości, która powinna płynąć z tego typu imprez. Powód?
Ona.
Wszystkie fałszywe uśmiechy, którymi obdarzył dzisiaj tylu ludzi... Mało znaczące. Duża liczba aukcji charytatywnych, zakończonych dużym powodzeniem... Jeszcze mniej znaczące. Jej smutny i zatroskany wzrok pod koniec 3 seta, kiedy Misiek doznał kontuzji... Cholernie bolesny i zapadający w pamięć.
- Mogę?
Nie musiał podnosić wzroku, żeby wiedzieć, kto stanął właśnie w progu, jak wcześniej mu się wydawało, świecącej pustkami szatni.

„Jak wiele czasu minie, kiedy w końcu spojrzy prawdzie w oczy?”

Znasz prawdę. Masz rodzinę. Żonę. Synka. Nie zmienisz tego nigdy, dlatego chcesz odpuścić. Właśnie teraz.

- Pewnie.

Czy to dziwne, że po raz kolejny dajesz się ponieść swojej największej
słabości

________________________________________
Ten rozdział miał wyglądać kompletnie inaczej. Jednak mój nastrój po meczu spowodował, że jest taki, a nie inny. I wyszedł mi na 4 strony, chociaż w pierwotnym zamiarze miało być max 3 - wenę czuję chyba... :)
Jest mi po prostu przykro, pewnie jak całej siatkarskiej Polsce. Ale to nie koniec! Jeszcze wstaniemy i pokażemy naszą siatkówkę na ME. Wierzę w to bardzo mocno.

Dużo Mariusza, bo któraś z Was o nim ostatnio wspomniała. Co myślicie o jego perspektywie? Co w ogóle myślicie, o tym wszystkim? :)



27 komentarzy:

  1. "„Jak wiele czasu minie, kiedy w końcu spojrzy prawdzie w oczy?”" o co z tym chodzi? z tym sztucznym uśmiechem? nie rozumiem..
    Perspektywa jak najbardziej okej! Ale wole jak jest więcej Lotmana, no ale każdemu nie dogodzisz.. :p
    Mam dość gadania o meczu, zwalania winy na każdego innego... więc powiem tyle że stało się i koniec, trzeba wierzyc że będzie lepiej :)
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że po tym rozdziale będziecie mieli chociaż trochę rozjaśnione uczucia Mariusza, ale jeśli nie rozumiesz, to obiecuję - to się wyjaśni czarno na białym już niedługo :)
      Zgadzam się. Ja mocno wierzę i musi być lepiej! :)

      Usuń
    2. Znaczy coś mi już tam się układa w głowie.. ale nie jestem pewna do końca, wiec nie będę nic mówić, no ale nie wszystko rozumiem z tego! :D Ale spoko, poczekam ;)
      Klaudia

      Usuń
    3. Poczekaj, zobaczysz czy to o czym myślałaś było podobne do tego, co ja wymyślę :)
      :*

      Usuń
    4. Mam nadzieje że tak! ;3

      Usuń
  2. Druga! Doczekałam przeczytałam a teraz klepie bo strasznie chce mi się spać. Do jutra :*
    Xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jestem ;) Aaaaale ci fajnie wyszło :D Dużo Mariusza, a jego perspektywę czyta się intrygująco i ciekawie ;) Ha! A ja już wiem chyba :D Ale póki co nie powiem. Skra z Bełchatowa to polskiej siatki królowa! - tak o sobie zaśpiewam :) Biedny pechowy Misiek :( No niestety. Straszne, i ten mięsień brzuchaty z wczoraj. A że wenę czujesz to bardzo bardzo dobrze :)
      xoxo K.

      Usuń
    2. Nie mów, nie mów - powiesz mi na końcu całej historii! :D
      Buziaki, dzięki!

      Usuń
  3. Fajnie, że jest dużo Mariusza. Szkoda Miśka. W tamtym meczu kontuzja i przed dzisiejszym meczem kontuzja, ale ci się zgrał rozdział z rzeczywistością. Mam nadzieję, że nasi siatkarze się podniosą po porażce. Ja to bym chciała, żeby PZPS pogodził się z Mariuszem Wlazłym i żeby ten wrócił do kadry, chciałabym zobaczyć Mariusza jeszcze chociaż raz w reprezentacji;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Bardzo, ale to bardzo bym tego chciałą i mocno wierzę w to, że jeszcze zobaczymy Mariusza w reprezentacji! :)

      Usuń
  4. Jeeju, wczoraj cały wieczór miałam rozkminy o Wlazłym w kontekście reprezentacji. Wchodzę na twojego bloga, a tu tak dużo o nim :D
    Czyli Lotman naprawdę jest podrywaczem, mimo to widać, że z Mają się zmienia, jest inny. Mam nadzieje, że Paul udowodni wszystkim, że zasługuje na dziewczynę. Choociaż z drugiej strony ja tam bym się nie obraziła na jakiś bliższy wątek między Majką a Mariuszem :D Ale coś czuje, że w niedalekiej przyszłości nam coś takiego zaserwujesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, tak bym chciała coś powiedzieć... Będzie dużo Majki i Mariusza razem - w końcu chyba najwyższy czas, co? :)
      Ale Lotek też będzie, więc... A zresztą, tyle powiem! :p

      Usuń
  5. Dobra, przynajmniej już wiemy co czuje Mario. Tylko między czuć a powiedzieć i zadziałać jest widać ogromna przepaść dla Wlazłego. Cóż, nie skomentuję tego. I rozumiem, że on już od jakiegoś czasu bije się z tymi myślami, tak? No to gratuluję odwagi -.-
    Taka hipokryzja zasługuje na medal. Zasłania się żoną i dzieckiem, ale w myślach nieustannie wraca do Mai i wdaje się w ciągły "depresyjny" nastrój. Czas na jakiś przełom, Wlazły, bo już mnie irytujesz do granic możliwości.
    "Zostawi ją, da jej być szczęśliwą, nie ma opcji dla nich..." Jaaasne. Chcieć to móc, prawda?
    A Maja fachowo zajęła się Miśkiem, żal mi go swoją drogą :( Mam nadzieję że szybko wróci do zdrowia.
    Całuję, S. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. S, uwielbiam Cię! :* Twoja niechęć i ciągła krytyka względem Wlazłego jest zdecydowanie najlepsza na świecie! :)
      Zawsze jak czytam Twój "wywód" o nim to mam uśmiech na twarzy, to głupie - ale tak właśnie jest. Jestem złym człowiekiem :D
      Przełom, hm... Będzie, napewno.

      Buziaki!

      Usuń
    2. No cóż poradzę że mnie wyjątkowo irytuje? :D
      I czekam na jego poprawę *.*

      Usuń
    3. Kurcze, a jak przywalę bodajże rozdziałem 20, który jak na razie jest w moje głowie to pewnie mnie zabijesz... Już sobie wyobrażam Twoją wiązankę w kierunku Pana Wlazłego! :D

      Usuń
  6. No nie :c Tak polubiłam Paula w Twoim opowiadaniu i jego zażyłość między nim i Majką. Wlazły mi tu nie pasuje. Najzwyczajniej, ma rodzinę, żone, syna, dlaczego się wpycha...uczuć się nie oszuka, to prawda, ale powinno być dla niego najważniejsze szczęście Mai, a ona póki co jest szczęśliwa z Lottym, który gra fajną rolę tu, serio! Pisz kolejny! Jestem fanką tego opowiadania od niedawna, ale przeczytałam wszystkie rozdziały! Pozdrawiam serdecznie, D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mi miło, że się odezwałaś! :*
      Też lubię Lotka chociaż... Wiem o nim póki co trochę więcej niż Wy, dlatego nie jest moją ulubioną postacią :)
      Wlazły będzie, cóż zrobię :D Może się do niego jeszcze przekonasz, albo i nie :)

      Usuń
  7. Ja tam swoje przypuszczenia co do uczuć Wlazłego mam ;) Potem zobaczymy czy mam rację. No i Lotek. Niby babiarz ale zmienia się pod wpływem Maji. Tylko żeby jej krzywdy nie zrobił bo Wlazły się nim zajmie;) Chociaż mam wrażenie że sam Mario będzie powodem lej cierpienia. Jezu... jakie to chaotyczne;)
    Pozdrawiam;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, ja sama mam takie chaotyczne myśli, że czasem mi jest je naprawdę trudno przelać na słowa, kiedy piszę rozdział. Może dlatego moje opowiadanie jest takie zawiłe i skomplikowane :D

      Buziaki :*

      Usuń
  8. Nadrobiłam moje karkołomne zaległości u Ciebie, wreszcie bym rzekła!
    Mariusz już chyba sam nie do końca ogarnia swoje uczucia. Widać ,że Maja jest dla niego okrutnie ważna, że jest dla niego więcej niż przyjaciółką, ale cały czas słoni się Pauliną i Arkiem. Nie będę go ani chwalić ,ani ganić bo w zasadzie nei wiem jakby na jego miejscu postąpiła. Przyznam ,że spodobała mi się zażyłość Paula i Mai, ale jednak Mariusz mnie bardziej przekonuje u jej boku, ale zobaczymy jak to wszystko się potoczy :)
    Ściskam i zapraszam serdecznie na epizod szesnasty po nieco dłuższej przerwie http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/2013/07/epizod-xvi.html :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby jego uczucia były tak proste, to nie byłoby problemu, co? :)
      Zobaczymy jak się potoczy, ale w sumie cieszę się, że Tobie Mariusz odpowiada u boku Mai ;)

      Buziaki, już przeczytałam :*

      Usuń
  9. WIEDZIAŁAM. Wiedziałam, że Mariusz coś do niej czuje, ale nie chce się przyznać, bo jest odpowiedzialną głową rodziny.
    Ciekawe, jak to dalej się potoczy... ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Noo i właśnie się spodziewałam, że Mariusz coś czuje do Mai. Ale rozdział ogólnie jest intrygujący i owiany tajemnicą, ale to dobrze bo można sobie go zinterpretować na różne sposoby ;) Czekam na kolejny, bo na pewno będzie się dużo działo ;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://mydlo--powidlo.blogspot.com/ :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie jest jednoznaczny, ale o to mi właśnie chodziło :)
      Buziaki!

      Usuń