niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 4


- Maja? Boże, to ty? - wydukał szeptem.
Nie wiem, kiedy znalazłam się w jego ramionach. Poczułam tylko lekkie szarpnięcie, a potem silne ręce Wlazłego na mojej talii i plecach. Tak dobrze było poczuć zapomniane już dawno bezpieczeństwo, które zawsze dawały mi jego ramiona.
- Co tu robisz? Dlaczego nie powiedziałaś, że wracasz? Mogłaś... - zaczął wyrzucać z siebie, a ja 'odkleiłam' się od niego. Mimo to siatkarz nadal nie spuścił rąk z mojego ciała. I wcale mi to nie przeszkadzało.
- Wystarczyło by jakieś: „Jak dobrze cię widzieć, kochana przyjaciółko!”... - odparłam z przekąsem i pierwszy raz uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę. Całe zdenerwowanie i stres magicznie wyparowały.
- Cudownie cię widzieć!
W momencie, kiedy Mariusz postanowił podzielić się ze mną swoją radością, kuchnia zawirowała na chwilę w moich oczach.
- Poooostaw mnie na ziemi! Wiesz, że tego nienawidzę! - krzyczałam, śmiejąc się równocześnie.
Po paru chwilach siatkarz uległ moim prośbom i postawił mnie na ziemi, nie próbując ukryć swojego śmiechu. Nie mogłam wytrzymać, i sama wybuchnęłam śmiechem, dołączając do niego.
- Nie mogę w to uwierzyć – uśmiech nie schodził mu z twarzy, nawet kiedy przestał się śmiać. Mi zresztą też.
- Nie myślałam, że będziesz się cieszył – zdobyłam się wreszcie i powiedziałam to, co chodziło mi po głowie.
Brunet zdziwiony uniósł brwi ku górze.
- Co ty wygadujesz, Maja? - odparł i uśmiechnął się szeroko – Jestem w szoku. Ale się cieszę. Jak cholera.
 Serce na chwilę mocniej mi zabiło. Cieszy się. I mówi to (chyba) szczerze.
- Masz ochotę na kurczaka z ananasem w sosie curry? - wypaliłam po chwili.
- Głupie pytanie! - odparł i obdarzył mnie kolejnym tego dnia (a właściwie to wieczoru) uśmiechem – Tylko wezmę prysznic, jestem za 5 minut.
- Nie wątpię – ucięłam, również z uśmiechem. To głupie, ale nie mogłam przestać się uśmiechać.
- Maja?
- No?
- Tylko obiecaj, że jak wrócę za 5 minut, to dalej tu będziesz.
I zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wyszedł, zostawiając mnie w lekkim osłupieniu i zdziwieniu.

***

 Nic się nie zmienił. Może trochę pobladł na twarzy. Może pojawiły się na jego czole pierwsze zmarszczenia. Może gdzieś stracił tak dobrze zapamiętany przeze mnie błysk w oku. Może można było to tłumaczyć po prostu upływem czasu. Może. Ale nie na pewno.

***

- Ale pachnie – przyznał, wchodząc do kuchni.
- Jak zawsze – wzruszyłam ramionami i postawiłam na stole dwa talerze z daniem.
- Kiedy przyjechałaś? Zostajesz na stałe? - zaczął sypać pytaniami Wlazły.
- Powooli – przeciągnęłam końcówkę wyrazu i dodałam – Przyjechałam wczoraj.
- Zostajesz już w Polsce? - zapytał z nutą nadziei (?) w głosie.
Oczywiście, że nie.
- Nie wiem – odpowiedziałam mimo wszystko.
- Przyjechałaś do mamy?
Nie, idioto. Do ciebie. Dla ciebie.
- Właściwie to... - zaczęłam, gorączkowo zastanawiając się nad odpowiedzią – Dostałam wolne w pracy. Pomyślałam, że przyjadę na chwilę.
IDIOTKA! Zamiast pracy w Hiszpanii, szansy na nowe doświadczenia, przyleciałaś tutaj, do zbitej dechami Polski, żeby pomóc (w jakikolwiek sposób) przyjacielowi z młodości! Litości, Adamczyk, przestań ściemniać! Sprzedałam sobie w myślach ostrego kopa w tyłek.
- Chwilę? - dopytywał się.
Westchnęłam i siadłam razem z nim przy stole.
- Muszę tutaj załatwić parę spraw – odpowiedziałam, siląc się na obojętność.
Tak, parę spraw. Pierwsza – dowiedzieć się co się stało z „moim” Mariuszem i o co chodzi Paulinie. Druga – dowiedzieć się dlaczego. Trzecia – pomóc mu (właściwie to im), jak tylko będę w stanie.
Wspominałam już, że gdzieś pomiędzy tą krótką listą są jeszcze Winiarscy, mama i ludzie, z którymi bardzo chciałabym się zobaczyć? Chyba nie. Myślę, że Pliński zwariuje, jak zobaczy blond na mojej głowie. 6 lat temu chciał mnie zabić za czerwone pasemka.
- Opowiadaj lepiej, co u ciebie – umyślnie zmieniłam temat, przy okazji idąc w ślady siatkarza, który już pałaszował kurczaka, przyrządzonego przeze mnie.
- Po staremu.
I tyle? Spojrzałam wymownie na Wlazłego.
- Mam propozycję.
O, zaczyna się robić ciekawiej.
- Zaskocz mnie – odparłam i lekko się uśmiechnęłam.
- Skończymy jeść i przejdziemy się na spacer. Spokojnie pogadamy, okej? - brunet przeniósł wzrok na mnie.
- Okej – zgodziłam się, kiwając głową.
Chwila, czy to przypadkiem nie jest po prostu zwlekanie z odpowiedzią?

***

- Strasznie się zmieniłaś – usłyszałam w końcu.
W końcu, bo odkąd 5 minut temu wyszliśmy z domu, żadne z nas się nie odezwało.
- Chyba pierwszy raz w życiu widzę cię w wysokich butach – kontynuował.
A, czyli standardowo – wyładniałaś, przefarbowałaś włosy, zaczęłaś ubierać się jak kobieta. Znałam tą śpiewkę na pamięć. Liczyłam na coś ambitniejszego z jego strony. Zdecydowanie.
- To dobrze, czy źle? - zapytałam.
W odpowiedzi zaśmiał się i objął mnie ramieniem. Miło. I ciepło.
- Głupie pytanie – odparł – Swoją drogą, w życiu bym nie pomyślał, że się kiedykolwiek przefarbujesz. W dodatku na blond.
- Minęło 6 lat. Nie ganiam już po murawie przez 90 minut, nie trenuję 4 razy w tygodniu, nie ubieram się jak chłopak – wzruszyłam ramionami.
Nie chciałam o tym rozmawiać. Bo po co? Skończony rozdział. Skończony 6 lat temu.
- Tęsknisz za tym? - zapytał, przenosząc na mnie swój badawczy wzrok.
Okej, koniec tego.
- Albo mi się wydaje, albo to ja pierwsza zadałam pytanie, na które ty nie odpowiedziałaś – próbowałam wybrnąć z grząskiego terenu.
W odpowiedzi otrzymałam zmęczony uśmiech przyjmującego i westchnięcie.
- Nie wzdychaj mi tu, tylko opowiadaj.
Znowu cisza.
- Nie zapytasz, czemu nie odzywałem się 3 lata?
Yy. Aa.. Aha.
- Widocznie miałeś jakiś powód – odparłam zbita z tropu.
I znowu zamilknął.
- Nie odzywam się 3 lata, a ty nagle pojawiasz się w mojej kuchni, gotując kurczaka z ananasem.
Zaśmiałam się. To przecież było głupie i paradoksalne. Ale przecież prawdziwe.
- A ty zamiast odpowiedzieć mi prosto na pytanie 'co u ciebie', snujesz wywody – odparłam, uśmiechając się szeroko.

***

Nie tak wyobrażał sobie spotkanie z nią. Tak cholernie się zmieniła. Stanęła po prostu w jego kuchni i powiedziała najzwyczajniejsze w świecie 'cześć'. A on nie potrafił porozmawiać z nią tak, jak 6 lat temu. Mimo że cieszył się całym sobą, coś cholernie go blokowało.

***

- Poważnie?! Jak mogłaś! - fuknął z wyrzutem Wlazły.
Parsknęłam śmiechem. Oburzony Mariusz to widok, który uwielbiałam.
- Nie mogłam się powstrzymać i nie odwiedzić ich – odpowiedziałam – Wybaaacz, najukochańszy przyjacielu!
- A ten idiota milczał jak grób! Oj, ja go już dorwę! - burzył się dalej siatkarz – W dodatku na treningu szczerzył się do mnie jak mysz do sera. Urwę mu jutro głowę, przysięgam!
Śmiałam się w najlepsze.
- Jesteś nienormalny, Wlazły!
Rozmawiając właściwie o niczym nie mieliśmy problemu. Potrafił nadal żartować, burzyć się tak jak kiedyś... Mimo to nadal na pytanie 'co u ciebie' usłyszałam jedynie odpowiedź: „Nic nowego, treningi, treningi, treningi”. Odpuściłam, chcąc, żeby nasze pierwsze spotkanie po tylu latach nie było takie drętwe i przepełnione próbami szczerych rozmów.
- Wczoraj poznałam twojego Arka. Kochany! - stwierdziłam, obracając twarz w jego stronę.
- Byłaś u mnie w domu? - zapytał niepewnie.
Przytaknęłam.
- Czyli... widziałaś się też z Pauliną?
Jezu, Wlazły, co jest z tobą? Wytłumaczyć trzeba jak dziecku?
- No tak. Ale prosiłam, żeby nic ci o mnie nie mówiła – odparłam, uważnie się mu przyglądając.
Zacisnął usta w cienką linie i zmarszczył brwi.
- Twój pierworodny ochrzcił mnie jako Majcia.
Siatkarz rozchmurzył się od razu.
- Ma pomysły – mruknął pod nosem z uśmiechem – Okej, z Winiarskimi się już widziałaś, w moim domu byłaś, gdzie jeszcze zawitałaś, zanim raczyłaś się ze mną zobaczyć?
Takiego Mariusza lubiłam najbardziej. Bez owijania w bawełnę,  z uśmiechem na ustach.
- Chciałam jeszcze zobaczyć się z Plińskimi, ale coś czułam, że od razu by ci wygadali... A chciałam cię choć trochę zaskoczyć – wzruszyłam ramionami.
- Trochę? Jak wszedłem do kuchni, to pierwsze co przyszło mi na myśl, że jesteś jakąś fanką – odparł podniesionym, rozentuzjazmowanym głosem.
Prychnęłam pod nosem i uderzyłam go lekko w bok.
- Dzięki – mruknęłam, udając niezadowolenie.
W odpowiedzi przycisnął mnie jeszcze mocniej do swojego ramienia i zaśmiał się krótko.
- Daj spokój, Maja. W życiu nie pomyliłbym twoich oczu – uciął z uśmiechem, a ja poczułam, jak bardzo mi go brakowało.

***

- To co? Jakie plany na jutro? - zapytał, gdy stanęliśmy przed moim bełchatowskim  domem.
- Hm. Wstajesz o 8, idziesz na trening, potem wracasz, robisz obiad, odbierasz syna z przedszkola, spędzasz czas z rodziną i znowu idziesz na trening – kochałam się z nim drażnić.
Brązowooki uśmiechnął się tylko i spojrzał na mnie z politowaniem.
- Czyżbym zgadła?
- Pytam serio.
- Nie bądź cały czas taki bardzo serio! - odparłam, śmiejąc się.
Tamten westchnął i niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie.
- Oj, Maja, Maja. Co ja z tobą mam.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie odpowiedziałam nic, bo po pierwsze – ramiona przyjmującego trzymały mnie w mocnym uścisku, a po drugie – po co? O wiele bardziej wolałam się nacieszyć jego obecnością i tym, że znowu jest przy mnie.
- Idź już, rano masz trening – odezwałam się w końcu, a siatkarz lekko poluzował uścisk.
- Może przejdziesz się ze mną? - zaproponował – Na ten popołudniowy rzecz jasna. Wiem, że jesteś śpiochem.
Uśmiechnęłam się szeroko i pokręciłam z niedowierzaniem głową. Czyli jednak jeszcze coś pamięta.
- Jeśli masz jakichś fajnych, nowych kolegów, to czemu nie.
- Tak, tak, Nawrocki na pewno się ucieszy, kiedy cię zobaczy – wywrócił oczami, na co ja się zaśmiałam.
- Leć już, bo prędzej mnie zabije, że przeze mnie jego zawodnik jest zmęczony – stwierdziłam – Dobranoc, Mariusz.
- Dobranoc, Mała.
 Ucałował mnie w czoło na pożegnanie i jeszcze raz przytulił do siebie. Boże, jak mi cholernie tego brakowało!
- Tak strasznie się cieszę, że jesteś tutaj – usłyszałam na koniec.


***

Oboje ruszyli w stronę swoich domów z mętlikiem w głowach. Oboje wiedzieli, że od tego wieczoru, już nic nie będzie takie samo. Że wszystko zacznie się zmieniać.

________________________________
Przepraszam Was za ten rozdział! :( Próbowałam coś zmienić, naprawdę, ale z każdą zmianą i tak było beznadziejnie.
Obiecuję, że się postaram, żeby następny nie był takim gniotem. I od razu mogę powiedzieć, że będzie w trochę innej formie, bo już zaczęłam go pisać :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba i rozwieje chociaż trochę Wasze wątpliwości czy pytania.

Jestem cholernie szczęśliwa, dzięki dzisiejszej wygranej Skrzatów! <3 Jestem z nich mega dumna! I jutro trzymam kciuki 2 razy mocniej niż dziś :)

A właśnie. Mam straszne zaległości u Was - wiem. Po prostu przez weekend nie było mnie prawie w ogóle w domu. Dzisiaj ponadrabiam wszystko, bo (chyba!:P) nie mam dużo nauki na jutro. :)

Kiedy następny rozdział? Nie wiem, jak go skończę. Ciężko mi się też pisze, bo wybiłam sobie palca we czwartek :( Póki co mam niecałe 2 strony, tyle Wam mogę powiedzieć.

Na koniec powiem tylko, że strasznie się cieszę, widząc ciągle rosnącą liczbę wyświetleń! Dziękowałam Wam ostatnio za 1000, a teraz już jest prawie 2 razy więcej! :) DZIĘKUJĘ!
Komentujcie, krytykujcie - motywacja potrzebna jak cholera! :)

34 komentarze:

  1. Nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę, że Wlazły tak zareagował na Majkę, już myślałam, że nie przyjmie jej tak dobrze, a tu taka miła niespodzianka :D
    Ciągle jestem ciekawa co dzieje się z Wlazłymi, ale coś czuje, że na razie nie dasz nam się tego dowiedzieć :)
    Czekam na więcej :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie mogłabym im tego zrobić! Musiał dobrze zareagować, taka zła nie jestem :D
      Dobrze myślisz, jak na razie nie dam się wam tego dowiedzieć. A bynajmniej nie wszystkiego od razu.

      Usuń
  2. Jaaaki gniot? Wypluj to! :D Jest genialny! Cieszę się ,że MAriusz tak zareagował na Maję, że ucieszył się jej widoku i w ogóle tak porozmawiali jak za dawnych lat :D ciekawa jestem co z tego wyniknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajj, dobra - wypluwam, ale tylko na chwilę :p

      Usuń
  3. To nie był żaden gniot! :)

    Fajnie, że Majka nie wyleciała z grubej rury z poważną rozmową na wstępie. Nie można niczego robić na szybko. :) Tak naprawdę musi poznać Wlazłego na nowo - wyczuć co się zmieniło, co jest po staremu, co nowego... Czekam na kolejne posty ! :)

    Co do meczu - ja mimo wszystko liczę, że Sovia wygra jutrzejszy mecz. :P

    Zapraszam do siebie na kolejny, nowy rozdział :)
    Pozdrawiam,
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, właśnie! Myślisz dokładnie tak jak ja. Wszystko powoli :)

      Ja całym sercem jestem za Skrą, wierzę w nich jak cholera! ♥

      Przeczytam jutro, bo teraz już lecę spac :p

      Usuń
  4. SKRA WYGRAŁA CZACZACZA HURRRRRA
    JEZU JAK SIĘ CIESZE !!!!!!
    A DO ROZDZIAŁU
    Fajnie
    Wlazły pomylił MAje z Fanką :)
    Czuje że między paulina a mariuszem jest coś czego nie powinno być jeszcze nie wiem co ale niedługo się dowiem:)
    ZAPRASZAM DO MNIE NA NOWY ROZDZIAŁ
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo się dowiesz - też tak myślę :)

      Usuń
  5. Jaaaki beznadziejny??? Dziewczyno jest super!!!!!Serio!! czekam na nowy, dodawaj szybciutko!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój banan na twarzy pod sam koniec rozdziału był tak wielki, że rozbolały mnie policzki! Co ty opowiadasz jaka beznadzieja? Chyba coś ci się pomyliło! Taka cisz przed burzą może wydaje się być nudna dla samego autora, ale dla czytelnika czekanie na ten moment kulminacyjny z zapartym tchem jest jak najbardziej na plus :3
    Przesyłam niedźwiedzie uściski ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, to dobrze, że to tak wygląda z Waszej perspektywy :p Bo z mojej, patrząc po raz setny na ten rozdział - miałam ochotę albo go całego skasować albo wywalić połowę słów.
      Więc cieszę się, że się podoba :)

      Dzięki, ściskam też :*

      Usuń
  7. Jak mi jeszcze raz napiszesz że gniot, to się pogniewamy! ;p Jest genialnie, tak właśnie sobie wyobrażałam ich spotkanie- na początku trochę niepewnie i drętwo, a potem powrót do przyjacielskich relacji. Ale, ale! Oboje mają mieszane uczucia- jednak trochę się zmieniło przez te 6 lat. Są teraz innymi ludźmi, mają zupełnie inne perspektywy niż kiedyś... Coś czuję że tak łatwo wszystko nie pójdzie- tu być może sama braterska relacja nie wchodzi w grę ;)A raczej na pewno!
    Czekam na następny, buziaki! S. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Braterska relacja nie wchodzi w grę, hm... No dobra, masz rację! :p Ale więcej nie mówię :p
      Dzięki :*

      Usuń
  8. Napisałam się jak głupia, siedząc na necie w telefonie, a później nie mogłam tego opublikować...Pech czy co? ;)
    To nie jest żaden gniot! Niby nic do przodu się akcja nie posunęła i nadal nie wiem, co nie gra u Wlazłego, ale nie zmienia to faktu, że gdybyś wszystko zaprezentowała jak na dłoni, to opowiadanie tak by mnie nie ciągnęło.
    No nic, ja poczekam. ;)
    Tak, oglądałam cały mecz i jestem z nich taka dumna! Żeby tylko dzisiaj też tak dobrze grali. Trzymam kciuki.
    O 14 dodaję nowy rozdział, zapraszam.
    Maćkomaniacy powinni być wniebowzięci. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę, że ciągnie się to straasznie wolno, ale w sumie... Gdzie mi się spieszy? Może i czasem nudzę, ale nie chcę od razu wszystkiego rozwiązywać :) Mam to opowiadanie od tak długiego czasu w głowie, że po prostu nie mogę nagle go skrócić, czy przyspieszyć, bo potem bym sobie pluła w brodę, że za szybko to rozwiązałam.

      Co do meczu - ja już się denerwuję! Tak strasznie mocno w nich wierzę i równie mocno się boję... Ale - Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą! I tego się trzymamy :)

      Zaraz do Ciebie zaglądnę, dzięki :*

      Usuń
    2. I wygrali! Teraz jeszcze muszą dać czasu w Rzeszowie... Wierzę w nich, wczoraj przecież rozgromili Sovię :>
      Dodałam nowy rozdział, zapraszam ;)

      Usuń
    3. I kolejny spamerski komentarz : dodałam kolejny rozdział ;)

      Usuń
  9. No nareszcie! :D Jaki gniot, jaki się pytam ? :D Mi wszystko pasuje, gra, śpiewa i tańczy :D Co prawda strasznie mnie ciekawi ta cała sprawa, zachowanie Mariusza, ale czekam i nie naciskam ;)) Jestem wierną czytelniczką, dlatego jestem spokojna i wiem, że jak tylko się coś pojawi to mnie poinformujesz a ja na pewno zostawię po sobie znak ;)

    Wohooo, wczoraj przy meczu myślałam, że serce mi wyskoczy, a dzisiaj to już całkiem nie wiem, czy przeżyję ;)) Ale co tam, dla Skrzatów wszystko! :]
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na volleyballinmyheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaardzo miło czytać takie komentarze :) Dziękuję!

      Ja też - za moje krzyki chcieli mnie wywalić z domu! (zero zrozumienia, zero!) W tie-breaku, klęczałam już na ziemi, haha :p

      Usuń
  10. Tak na początku... nie podzielam Twojego entuzjazmu z powodu wygranej Skry(ale to tylko dlatego, że grają z Sovią, a do Rzeszowa mam bliżej(i jak mam być szczera to uwielbiam patrzeć na grę podopiecznych Nawrockiego, bo jest świetna)).

    Co do pisania, to nie uważam tego za "gniot", a wręcz przeciwnie..., bardzo mi się podobał. Podejście Majki było jak najbardziej odpowiednie, dobrze zrobiła nie mówiąc wszystkiego..., bo to by mogło zranić, wystraszyć Mariusza... mam nadzieję, że już niedługo dowiem się więcej :)

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że nie podzielasz mojego entuzjazmu, ale uwielbiasz patrzeć na grę Skry? Bo albo się pomyliłaś z nazwiskiem trenera, albo ja Cię źle zrozumiałam. :) Ja też mam bliżej do Rzeszowa, ale moje serce jest w Bełchatowie ♥

      Cieszę się, że Ci się podobało :)

      Usuń
    2. Nie pomyliłam się..., bo uwielbiam tych chłopaków. Po prostu wolałabym, żeby to Resovia wygrała..., ale niestety im się nie udało. Dzięki temu, będzie jeszcze jeden niesamowity mecz..., jak to określili komentatorzy wczoraj...? Taki mały finał.

      I wiem, jestem dziwna, ale jak można pogodzić te dwie miłości, skoro grają przeciwko sobie?
      Wybrałam Sovie, bo jest blisko i tu gra Igła ;)

      Usuń
    3. Aa, to już rozumiem :) Ja nie mam takiego problemu, ale Sovię lubię i trzymam za nich kciuki, kiedy oczywiście nie grają ze Skrą :)

      5 mecz w Rzeszowie będzie epicki, czuję to ♥

      Usuń
  11. Zapraszam do siebie na kolejny rozdział, który przeciagnal mi sie jak guma do zucia i okazal sie byc nudny jak flaki z olejem, ale coz... ;D
    Pozdrawiam,
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdzie Ty tu gniot widzisz? :D Współczuję palca, też sobie wybiłam, tylko to było ok. 2 tygodni temu. Powinno szybko przejść.
    Niestety nic się nie wyjaśniło, ale ja poczekam. Jak mi jeszcze dasz trochę Plińskiego to będę maksymalnie szczęśliwa.
    Pozdrawiam i jeśli masz czas to zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Świeży, ósmy rozdzialik i tak jak chciałaś - więcej Miśka u mnie ;)! Zapraszam :*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. zapraszam serdecznie na ósemkę :)
    http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Gniot? Żartujesz? Świetny rozdział! :))
    Bardzo się cieszę, że Mariusz tak ciepło przyjął Maję. Może uda jej się pomóc jakoś Mariuszowi i jego żonie, jednak nadal się zastanawiam co się stało w ich małżeństwie, no nic, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    Pozdrawiam i zapraszam na trzynastkę :)
    http://bowoczachjestwszystko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej! Wasnie dodalam nwiutki rozdzial, wiec zapraszam. Mielgo czytania :)
    http://mikasa-i-gra.blogspot.it/

    OdpowiedzUsuń
  17. zapraszam na kolejny rozdział na http://jedyne-slonce-tej-pory.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  18. aaaaa!!! kocham twoje opowiadanie i cieszę się, że jakoś tu trafiłam ^^

    OdpowiedzUsuń
  19. Noo noo . Spodziewałam się czegoś innego, że Mariusz okrzyczy Majkę, że po 3 latach tak jakby nigdy nic przyjeżdża( sadziłam iz oni byli kiedyś razem, a potem Majka jakby nigdy nic wyjechała do Ameryki ps. mam chyba zbyt bujną wyobraźnię :P) Ogólnie to bardzo fajnie ale znowu intrygująca końcówka :D Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Serdecznie zapraszam na dziewiątkę u mnie :)
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń