- Bardzo źle
trafiliście, tępy Amerykaninie – burknęłam pod nosem,
rozmasowując bolące palce.
- Tępy Amerykaninie?
Podniosłam zdziwiona wzrok. Dwóch przerośniętych facetów w takich samych sportowych strojach, z takimi samymi głupkowatymi uśmiechami na twarzach.
- Wybacz, tępy Polaku – poprawiłam się ironicznie.
- Widzę, że koleżanka nie ma humoru i bezpodstawnie obraża mnie i mojego AMERYKAŃSKIEGO kolegę – nie dał za wygraną wielkolud, na co ja prychnęłam.
- Człowieku, prawie złamaliście mi wszystkie palce u ręki! - zawołałam oburzona – Nauczcie się drzwi otwierać, albo pukać przynajmniej!
- O co chodzi? - odezwał się po raz pierwszy owy „amerykański kolega”.
- O to, że czekam na was już drugą godzinę z tymi zasranymi kluczami! - ponownie się uniosłam, tym razem szybko przestawiając się na angielski – Nie nauczyli was w tym Rzeszowie, że jak się umawia na 18:30 to się jest na 18:30, a nie na 20?!
- Heeeej, hej, spokojnie – uśmiechnął się lekko Amerykanin – Mieliśmy małe problemy z hotelem, dlatego się spóźniliśmy.
- Gówno mnie obchodzą wasze problemy z hotelem...
- Pracujesz tutaj? - przerwał mi kolega uśmiechniętego obcokrajowca, nadal z pewnością siebie wymalowaną na twarzy. Siatkarzyk wielki.
- Nie, jestem tylko napaloną fanką Skry Bełchatów, której prezes dał klucze na halę – ucięłam i wcisnęłam mu w rękę plik kluczy – Nie miłego treningu życzę.
Ostatni raz zmierzyłam pogardliwym wzrokiem siatkarzy i obróciłam się do wyjścia.
- DO ZOBACZENIA! - wrzasnął za mną ten Polak, śmiejąc się – Tak w ogóle to Zibi jestem!
Prychnęłam pod nosem, ale nie odezwałam się słowem. Po korytarzu rozniósł się tylko odgłos moich wysokich obcasów.
- Tępy Amerykaninie?
Podniosłam zdziwiona wzrok. Dwóch przerośniętych facetów w takich samych sportowych strojach, z takimi samymi głupkowatymi uśmiechami na twarzach.
- Wybacz, tępy Polaku – poprawiłam się ironicznie.
- Widzę, że koleżanka nie ma humoru i bezpodstawnie obraża mnie i mojego AMERYKAŃSKIEGO kolegę – nie dał za wygraną wielkolud, na co ja prychnęłam.
- Człowieku, prawie złamaliście mi wszystkie palce u ręki! - zawołałam oburzona – Nauczcie się drzwi otwierać, albo pukać przynajmniej!
- O co chodzi? - odezwał się po raz pierwszy owy „amerykański kolega”.
- O to, że czekam na was już drugą godzinę z tymi zasranymi kluczami! - ponownie się uniosłam, tym razem szybko przestawiając się na angielski – Nie nauczyli was w tym Rzeszowie, że jak się umawia na 18:30 to się jest na 18:30, a nie na 20?!
- Heeeej, hej, spokojnie – uśmiechnął się lekko Amerykanin – Mieliśmy małe problemy z hotelem, dlatego się spóźniliśmy.
- Gówno mnie obchodzą wasze problemy z hotelem...
- Pracujesz tutaj? - przerwał mi kolega uśmiechniętego obcokrajowca, nadal z pewnością siebie wymalowaną na twarzy. Siatkarzyk wielki.
- Nie, jestem tylko napaloną fanką Skry Bełchatów, której prezes dał klucze na halę – ucięłam i wcisnęłam mu w rękę plik kluczy – Nie miłego treningu życzę.
Ostatni raz zmierzyłam pogardliwym wzrokiem siatkarzy i obróciłam się do wyjścia.
- DO ZOBACZENIA! - wrzasnął za mną ten Polak, śmiejąc się – Tak w ogóle to Zibi jestem!
Prychnęłam pod nosem, ale nie odezwałam się słowem. Po korytarzu rozniósł się tylko odgłos moich wysokich obcasów.
***
Nienawidzę
osób z perfidną pewnością siebie wymalowaną na twarzy. Rozumiem,
siatkarz siatkarzem, ale za gwiazdę się uważać nie może. A
przynajmniej nie powinien. Sportowiec to cholera jasna nie jest
celebryta, żeby błyszczeć swoimi białymi ząbkami, spóźniać
się 2 godziny na umawiany trening i nie widzieć w tym nic złego.
Przesadzam? Może. Ale nienawidzę gwiazdorzenia. Nienawidzę
głupkowato uśmiechających się, spóźnionych siatkarzy z
Rzeszowa.
***
Kolejny dzień
zaczął się dla mnie pobudką o 8 rano. Wyjątkowo zdążyłam się
ogarnąć jak człowiek i zjeść śniadanie. Wskoczyłam w klubowe,
białe polo z krótkim rękawkiem, na które zarzuciłam czarną
marynarkę i obcisłe jeansy. Tak, jak rasowa fizjoterapeutka w
klubie siatkarskim, doprawdy. Niestety nic nie mogłam poradzić na
to, że klubowy komplet dresowy był o 3 rozmiary za wielki i siłą
rzeczy chcąc jakkolwiek się prezentować – zrezygnowałam z
niego.
Punkt 9:20
stawiłam się w bełchatowskiej Energii, a już dziesięć minut
później pomagałam w rozciąganiu i rozgrzewce chłopaków. Przy
okazji opowiedziałam Plińskiemu (tak, nie wiem jakim cudem właśnie
na niego trafiło) o mojej wczorajszej przygodzie z Resoviakami.
Środkowy skwitował to krótkim: „Spokojnie, zmażemy im te głupie
uśmiechy dzisiaj na boisku”, co utwierdziło mnie w przekonaniu,
że moje wczorajsze, nieprzyjemne zachowanie było uzasadnione i pod
każdym względem normalne. Przynajmniej jak na mnie.
Parę minut po
11, kiedy jak to w ostatnim czasie już bywało rozciągałam
Mariusza, dostrzegłam kilku wchodzących na halę przerośniętych
mężczyzn, wszystkich ubranych w znienawidzone przeze mnie strojach
w barwach Rzeszowa.
- Cudownie –
mruknęłam pod nosem, przyciskając mocno prawą rękę do
kręgosłupa Wlazłego.
***
- Hej –
usłyszałam angielskie powitanie – Zagadka rozwiązana.
Rozpoznałam dobrze mi znany irytujący głos, nawet nie podnosząc wzroku znad wielkiej torby klubowej, którą próbowałam spakować.
- Zagadka? - zmrużyłam oczy, zasuwając z trudem czarną torbę.
Amerykanin uśmiechnął się. Typowo po amerykańsku. Sympatycznie i promiennie. Mimo to wcale nie poczułam żadnej sympatii do niego.
- Jesteś fizjoterapeutką Skry – pospieszył z wyjaśnieniami.
- Sto punktów dla ciebie – mruknęłam nie siląc się nawet na cień uśmiechu.
Zarzuciłam ciężką torbę na ramię, zmierzyłam siatkarza chłodnym spojrzeniem i obróciłam się w stronę wyjścia.
- Nigdy wcześniej cię nie widziałem, a gram w Rzeszowie już dwa lata – nie dał za wygraną i ruszył ramię w ramię ze mną w stronę potężnych drzwi, ciągle na twarzy mając lekki uśmiech.
Nie odpowiedziałam, bo co miałam odpowiedzieć. Zacząć opowiadać, jakim sposobem trafiłam do Skry? Może od razu streścić całe swoje życie?
- Przepraszam za wczoraj – odezwał się znów, bacznie przypatrując się mojemu wyrazowi twarzy – Mieliśmy naprawdę duże problemy z hotelem. Nie wiedziałem, że ktoś będzie na nas czekał z kluczami.
- Oczywiście, przecież mogliśmy otworzyć drzwi na oścież i wywiesić wielki transparent z napisem 'witajcie Resoviacy, hala na was czeka' – zironizowałam.
Brunet roześmiał się.
- Właśnie próbuję przeprosić dziewczynę, która nazwała mnie tępym Amerykaninem – uspokoił się – Co jest ze mną nie tak?
Uśmiechnęłam się pod nosem. Ten cały Zibi oczywiście musiał mu powiedzieć.
- Jesteś Amerykaninem – ucięłam krótko, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Tępym Amerykaninem – poprawił mnie, żartując – I co z tego?
- Wy tak po prostu macie.
Po raz pierwszy spojrzałam na niego i posłałam lekki uśmiech.
- Jak?
- Jesteście najbardziej bezkonfliktowymi i bezproblemowymi ludźmi na świecie – stwierdziłam pewnie.
- A ty...
- Mieszkałam i pracowałam w NY przez 6 lat – wyprzedziłam go – Więc tak, wiem to z autopsji, a nie z fejsbuka.
Zamilkł na chwilę i otworzył przede mną wielkie, szare drzwi wejściowe.
- To znaczy, że przeprosiny przyjęte, tak? - wypalił po chwili, wychodząc za mną.
- Skąd ta pewność?
- Uśmiechasz się i przestałaś ironizować każde zdanie – wytłumaczył, a ja zaśmiałam się mimowolnie – Traktuję to jako nadzieję na cień porozumienia.
Wywróciłam oczami i zatrzymałam się.
- Zawsze tak biegasz z przeprosinami do każdej dziewczyny, która jest na ciebie wkurzona? - spytałam wprost, chcąc go zbić z tropu.
- Nie – odpowiedział natychmiastowo, z całkowitą powagą – Głupio mi było za wczoraj. Byłaś...
- Okej, przestań już – przerwałam, a ten spojrzał na mnie zdziwiony – Maja jestem.
Wyciągnęłam dłoń w jego stronę i uniosłam lekko kąciki ust ku górze. Chwilę napawałam się widokiem zdumionego i zdezorientowanego siatkarza. Po chwili jednak obdarzył mnie swoim najszerszym i bardzo zaraźliwym uśmiechem, po czym ścisnął mocno moją wyciągniętą rękę.
- Paul.
Rozpoznałam dobrze mi znany irytujący głos, nawet nie podnosząc wzroku znad wielkiej torby klubowej, którą próbowałam spakować.
- Zagadka? - zmrużyłam oczy, zasuwając z trudem czarną torbę.
Amerykanin uśmiechnął się. Typowo po amerykańsku. Sympatycznie i promiennie. Mimo to wcale nie poczułam żadnej sympatii do niego.
- Jesteś fizjoterapeutką Skry – pospieszył z wyjaśnieniami.
- Sto punktów dla ciebie – mruknęłam nie siląc się nawet na cień uśmiechu.
Zarzuciłam ciężką torbę na ramię, zmierzyłam siatkarza chłodnym spojrzeniem i obróciłam się w stronę wyjścia.
- Nigdy wcześniej cię nie widziałem, a gram w Rzeszowie już dwa lata – nie dał za wygraną i ruszył ramię w ramię ze mną w stronę potężnych drzwi, ciągle na twarzy mając lekki uśmiech.
Nie odpowiedziałam, bo co miałam odpowiedzieć. Zacząć opowiadać, jakim sposobem trafiłam do Skry? Może od razu streścić całe swoje życie?
- Przepraszam za wczoraj – odezwał się znów, bacznie przypatrując się mojemu wyrazowi twarzy – Mieliśmy naprawdę duże problemy z hotelem. Nie wiedziałem, że ktoś będzie na nas czekał z kluczami.
- Oczywiście, przecież mogliśmy otworzyć drzwi na oścież i wywiesić wielki transparent z napisem 'witajcie Resoviacy, hala na was czeka' – zironizowałam.
Brunet roześmiał się.
- Właśnie próbuję przeprosić dziewczynę, która nazwała mnie tępym Amerykaninem – uspokoił się – Co jest ze mną nie tak?
Uśmiechnęłam się pod nosem. Ten cały Zibi oczywiście musiał mu powiedzieć.
- Jesteś Amerykaninem – ucięłam krótko, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Tępym Amerykaninem – poprawił mnie, żartując – I co z tego?
- Wy tak po prostu macie.
Po raz pierwszy spojrzałam na niego i posłałam lekki uśmiech.
- Jak?
- Jesteście najbardziej bezkonfliktowymi i bezproblemowymi ludźmi na świecie – stwierdziłam pewnie.
- A ty...
- Mieszkałam i pracowałam w NY przez 6 lat – wyprzedziłam go – Więc tak, wiem to z autopsji, a nie z fejsbuka.
Zamilkł na chwilę i otworzył przede mną wielkie, szare drzwi wejściowe.
- To znaczy, że przeprosiny przyjęte, tak? - wypalił po chwili, wychodząc za mną.
- Skąd ta pewność?
- Uśmiechasz się i przestałaś ironizować każde zdanie – wytłumaczył, a ja zaśmiałam się mimowolnie – Traktuję to jako nadzieję na cień porozumienia.
Wywróciłam oczami i zatrzymałam się.
- Zawsze tak biegasz z przeprosinami do każdej dziewczyny, która jest na ciebie wkurzona? - spytałam wprost, chcąc go zbić z tropu.
- Nie – odpowiedział natychmiastowo, z całkowitą powagą – Głupio mi było za wczoraj. Byłaś...
- Okej, przestań już – przerwałam, a ten spojrzał na mnie zdziwiony – Maja jestem.
Wyciągnęłam dłoń w jego stronę i uniosłam lekko kąciki ust ku górze. Chwilę napawałam się widokiem zdumionego i zdezorientowanego siatkarza. Po chwili jednak obdarzył mnie swoim najszerszym i bardzo zaraźliwym uśmiechem, po czym ścisnął mocno moją wyciągniętą rękę.
- Paul.
***
Cieszył się,
że mógł ją przeprosić. Przeprosić i poznać. Tak chciał i tak
zrobił. Co więcej nie przyszło to tak łatwo, z czego jeszcze
bardziej był zadowolony. Była inna. Inna i z pozoru
niezainteresowana, poniekąd nieosiągalna. Rany, Paul, od kiedy
przyciągają cię takie dziewczyny? Od kiedy w ogóle
przyciąga cię jakakolwiek dziewczyna? Igła będzie dumny,
wreszcie nawiązałem kontakt z płcią przeciwną. Pierwszy raz
od 10 miesięcy. Istny z ciebie casanova, Lotman. Albo po
prostu facet, który ciągle źle wybiera, a potem przez kolejne
dziesięć miesięcy siedzi ze złamanym sercem. Jakież to
smutne.Jedno było pewne –
chciał ją znowu spotkać. Spotkać i wywołać chociaż cień
uśmiechu na jej twarzy. Ale zawsze się tak zaczynało. I zawsze tak
samo kończyło. Mimo to nie umiał wyjaśnić dlaczego tym razem nie
potrafi sobie odpuścić.
„Poznajemy tysiące ludzi, ale żadne z nich nie
wnosi nic wartościowego do naszego życia. Aż w końcu pojawia się
jedna osoba, która potrafi zmienić nasze życie. Bezpowrotnie.”
***
Uśmiechnęła
po raz kolejny pod nosem i pokręciła z niedowierzaniem głową. Nie
mogła wyrzucić jego ze swoich myśli. Boże, Adamczyk co z
tobą. Zachowujesz się jak niezrównoważona nastolatka.
„Czasami przychodzi
taki dzień w życiu człowieka, że poznaje nowych ludzi. I właśnie
ta nowo poznana osoba potrafi bardziej wpłynąć na nasze życie,
niż ta z którą spędziliśmy kilka naszych cennych lat.”
_________________________
Krótko, ale tak musiało i miało być od początku. Kolejny rozdział będzie normalnej długości, czyli zdecydowanie dłuższy.
Stwierdzam, że zdecydowanie za często publikuję rozdziały ostatnim czasem. :)
Pewnie się tu pojawię znowu całkiem niedługo, ale już teraz Was proszę - trzymajcie za mnie kciuki we wtorek, środę i czwartek, piszę egzaminy! Jednak mam nadzieję, że jeszcze się tutaj pojawię przed nimi.
http://25.media.tumblr.com/de84426f25e6bf383afa8b5118b85770/tumblr_mlbfle19qU1rzf18to1_400.gif To na szczęście przed egzaminami ;) Lotek! Wiedziałam ;) I w sumie mi to nawet nie przeszkadza bo Lotka lubię ;) A to że tak często dodajesz mi nie przeszkadza wcale ;)
OdpowiedzUsuńXoxo K.
Aww, dziękuję, aż się uśmiechnęłam! :):*
Usuńjejkuś, jaki swietny! te teksty do Paula to mistrzostwo świata! :) Życze Ci powodzenia na testach, chociaż wierze, ze i tak Ci dobrze pójdą :)
OdpowiedzUsuńCzekam na wiecej. Pozdrawiam gorąco! ;)
Niedziękuję, żeby nie zapeszyć! :)
UsuńNo krótki, krótki, ale i tak cudowny :)
OdpowiedzUsuńW 100% się z Tobą zgadzam jeśli chodzi o to gwiazdorzenie, masakra. Nie trawię takiego zachowania u zapatrzonych we własną osobę, za bardzo pewnych siebie ludzi.
Dobrze, że tutaj pojawił się Paul a nie jakiś inny Kosok, który ostatnimi dniami mnie poważnie irytuje. Czyżby to się miało wszystko sprowadzać do jakiegoś związku? Oj Mariusz nie będzie szczęśliwy, nie nie.
Będę za Ciebie mocno trzymać kciuki, dasz radę! :)
Pozdrawiam.
Kosok Cię irytuje? Oj, to nie dobrze, bo... A zresztą się dowiecie! :)
UsuńMariusz może nie być zachwycony znajomością Mai i Paula, to racje.
Dzięki kochana! :*
Zostałaś przez nas nominowana do Liebster Award :) Uważamy, że Twój blog zasługuje na dodatkowe wyróżnienie :*
OdpowiedzUsuńhttp://mydlo--powidlo.blogspot.com/p/liebster-award.html
O, bardzo dziękuję! :) Zajmę się tym po egzaminach.
UsuńOn nie jest krótki, po prostu za szybko zleciał ;)
OdpowiedzUsuńI protestuję! Twoja opowieść jest niesamowicie wciągająca i każda dłuższa przerwa jest bardzo męcząca, bo nie można się doczekać dalszego ciągu!
Nie lubię ludzi, którzy gwiazdorzą, drażni mnie coś takiego..., drażnią mnie takie osoby.
Cieszę się, że Paul nie jest jednak aż tak źle oceniany, jak na początku ;)
To co...? Czekam na ciąg dalszy! :)
Pozdrawiam ;*
PS. Będę trzymała kciuki i wiem, że pójdzie Ci bardzo dobrze..., co ja mówię - genialnie!
Powodzenia :)
Ja też nie lubię gwiazdorzenia, baardzo nie lubię.
UsuńOby było tak, jak mówisz :) Dzięki!
no no nowa miłość ^^ ale fajnie podoba mi się takie zauroczenie :D Lotman to jest jednak lovelasik :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie można jeszcze mówić o żadnej miłości czy zauroczeniu - za wcześnie na to :)
UsuńJeju, no za kazdym razem pisze to samo, bo poprostu nie ma innych slow do opisania stylu twojego pisania. A co do rozdzialu to bomba, bardzo mi sie podoba, i nie wazne czy jest krotki czy dlugi, wazne ze cokolwiek napisalas. Mam nadzieje ze Paul i Maja zaprzyjaznia sie, ale wedlug mnie (to tylko moja opinia) nie powinno byc nic wiecej niz przyjazn. Pozdrawiam i bede trzymac kciuki za egzaminy!! /K.
OdpowiedzUsuńHm, dlaczego tak uważasz? :)
UsuńDziękuję! :*
Maja jest świetna, lubię ludzi z takim charakterkiem ;) Myślę, że jej znajomość z Lotmanem jakoś szybko się nie skończy. A co do dodawania rozdziałów to wiesz jak dla mnie możesz to robić codziennie ;) Ale rozumiem Cię w 100 % bo też niestety piszę egzaminy ;/ o zgrozo ja nie chcę ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://mydlo--powidlo.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę powodzenia na egzaminach :*
Oo, to high five! Ja też strasznie nie chcę ich. Wczoraj jeszcze się nie stresowałam, ale dzisiaj już czuję te niemiłe skurcze. Wrr. Ale nic, poradzimy sobie!
UsuńTeż Ci życzę powodzenia! :*
Ja nie mam nic przeciwko temu, żebyś nadal dodawała tak często. ;) Oj Paul, Paul... lubię go jako siatkarza i właśnie tak go sobie wyobrażałam, tak jak go opisałaś. Cieszę się, że się pojawił i pewnie będzie pojawiać. Tak przy okazji powiem, że podoba mi się połączenie w opowiadaniu Skry i Sovii, bo przeważnie kibice tych dwóch klubów obrzucali się błotem. Nie rozumiem ich. Wiesz, jeśli chodzi o to, to mam poglądy typu- po co się bić i wyzywać, kochajmy się! ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej. Może to dobrze, że oprócz Wlazłego wokół Majki pojawi się ktoś inny, będzie mogła zająč się sobą.
Piszesz egzaminy? Stres pewnie jest. ;) Będzie dobrze, trzymam kciuki. Moje kumpele też piszą, ja na całe szczęście mam je już za sobą, całe dwa lata. Matura za rok... to będzie okropne.
Me2 - jestem totalnie bezproblemową osobą i męczą mnie ciągłe kłótnie między kibicami. Przykładowo jestem zawsze całym serduchem za Skrą, ale wczoraj mocno kibicowałam Sovii. Kocham Skrę, ale bardzo lubię też Resovię. Denerwuje mnie stereotyp wśród ludzi, że jeśli kibicuję Skrze, to muszę nienawidzić Sovię i jej kibiców. Cały czas trzymam się tego, że siatkówka ma łączyć, a nie dzielić.
UsuńCo do egzaminów to stres jest. Dopiero dzisiaj w sumie taki poważny, bo zdałam sobie sprawę jak niewiele umiem. Współczuję, ale na pewno sobie poradzisz! I dziękuję :*
Wchodzę zobaczyć co mi odpisałaś i aż z wrażenia zapomniałam co miałam jeszcze napisać. Szablon jest przepiękny! Sama następnym razem, lub jeszcze na tym blogu uderzę w kolaż. ;) Tak przy okazji zapytam, km jest ta blond piękność, która w Twoim opowiadaniu odpowiada Majce, bo tak patrząc na nagłówek, to dziewczyna pewnie jest znana, a ja nie mam o niej zielonego pojęcia. ;)
Usuńhttp://www.voeblogg.no/ - to jest moja Maja :) I dziękuję, jest mega niedopracowany, ale poprawię go ja znajdę wreszcie chwilę i chęci przede wszystkim.
UsuńSzkoda, że strona po norwesku i nie wiele rozumiem, bo dziewczyna mnie zaciekawiła. ;)
UsuńCo z tego że krótko jak świetnie :D Nie mogę się doczekać kolejnego wpisu o którym możesz mnie poinformować :D
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam do siebie na nowy :D
http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
http://4volleyball44.blogspot.com/
Mam nadzieję że zostawisz po sobie jakiś znak :D
Pozdrawiam gorąco!! :)
Dzięki, poinformuję Cię oczywiście :)
UsuńJuż coś pisałam ale muszę! Zajebiaszczy szablon :3
OdpowiedzUsuńO, dzięki! Nie wyszedł mi i pewnie niedługo będę zmieniać, bo coś źle zrobiłam z tłem... Ale miło słyszeć :)
UsuńNowy wygląd *.*
OdpowiedzUsuńRozumiem, że nie jest tak źle, yes? :>
UsuńCoś Ty, świetnie to zrobiłaś! :D
UsuńDwunastka na volleyballinmyheart.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam ;*
+ Przepraszam za zaległości u Ciebie, w tym tygodniu wszystko nadrobię :)