„Zadzwoń”.
Krótki
esemes od Dagmary Winiarskiej wzbudził we mnie mieszane uczucia. Do
meczu zostały 2 godziny, za oknem zaczęło się ściemniać, a ja w
nerwach przechadzałam się po raz setny po bełchatowskim parku.
- Co jest, Daga? - zapytałam rzeczowo, kiedy tylko usłyszałam „halo” w słuchawce.
- Spotkałam się właśnie z Pauliną – wyrzuciła szybko z siebie, a ja przystanęłam na chwilę zdziwiona – Nie uwierzysz.
- Już nie wierzę – zaśmiałam się – Mów.
- Rozmawialiśmy chwilę o jakichś błahostkach, aż w końcu pożegnałam się z nią i powiedziałam, że widzimy się o 18 na meczu – zaczęła szybko relacjonować, a ja starałam się nadążać za jej słowami – I uważaj, teraz najlepsze.
- Do rzeczy Daga, zaczynam się bać.
- PAULINY NIE BĘDZIE NA MECZU! - krzyknęła, a mi prawie szczęka opadła.
- Że jak? - palnęłam bezmyślnie, przykładając sobie wolną rękę do skroni.
- No normalnie! - podniosła głos znowu – Powiedziała mi, że jej nie będzie, bo ma coś do załatwienia w Łodzi. A kiedy zapytałam co z Arkiem, to powiedziała, że ty masz z nim iść na trybuny.
- Kpisz sobie – wydukałam tylko i rozłączyłam się, nie chcąc słuchać reszty.
Wybrałam szybko numer do Pauliny i próbując chociaż nieznacznie się uspokoić, przycisnęłam komórkę do ucha. Dwa sygnały, cztery... Nic. Dobra pani Wlazły, koniec zabawy.
- Co jest, Daga? - zapytałam rzeczowo, kiedy tylko usłyszałam „halo” w słuchawce.
- Spotkałam się właśnie z Pauliną – wyrzuciła szybko z siebie, a ja przystanęłam na chwilę zdziwiona – Nie uwierzysz.
- Już nie wierzę – zaśmiałam się – Mów.
- Rozmawialiśmy chwilę o jakichś błahostkach, aż w końcu pożegnałam się z nią i powiedziałam, że widzimy się o 18 na meczu – zaczęła szybko relacjonować, a ja starałam się nadążać za jej słowami – I uważaj, teraz najlepsze.
- Do rzeczy Daga, zaczynam się bać.
- PAULINY NIE BĘDZIE NA MECZU! - krzyknęła, a mi prawie szczęka opadła.
- Że jak? - palnęłam bezmyślnie, przykładając sobie wolną rękę do skroni.
- No normalnie! - podniosła głos znowu – Powiedziała mi, że jej nie będzie, bo ma coś do załatwienia w Łodzi. A kiedy zapytałam co z Arkiem, to powiedziała, że ty masz z nim iść na trybuny.
- Kpisz sobie – wydukałam tylko i rozłączyłam się, nie chcąc słuchać reszty.
Wybrałam szybko numer do Pauliny i próbując chociaż nieznacznie się uspokoić, przycisnęłam komórkę do ucha. Dwa sygnały, cztery... Nic. Dobra pani Wlazły, koniec zabawy.
***
-
Maja? Co ty tu robisz? - usłyszałam od razu, kiedy otwarły się
przede mną drzwi wejściowe domu Wlazłych.
- Niespodzianka – warknęłam i nie siląc się nawet na odrobinę uprzejmości, przeszłam obok niej w drzwiach – Przyszłam po ciebie, mam nadzieję, że jesteś gotowa.
Gotowało się we mnie. Z trudem powstrzymałam się od wybuchu złości. Jeszcze bardziej wkurzył mnie widok brunetki, która udawała, że nie wie o co mi chodzi.
- Jeśli się zastanawiasz co ubrać, to myślę, że meczowa koszulka twojego męża i dżinsowe rurki będą odpowiednim wyborem – ciągnęłam dalej, idąc pewnie przed korytarz.
Zatrzymałam się dopiero w oświetlonej kuchni.
- Gdzie Arek? Jest już gotowy? - wyrzucałam z siebie dalej, nie zwracając uwagi na zdezorientowaną i lekko osłupiałą kobietę.
- Majka... - zaczęła wreszcie cicho.
- O, wybierasz się gdzieś? - spojrzałam na zapakowaną szarą torbę, leżącą na stole, po czym posłałam ostry wzrok w jej stronę – Wiesz, nie sądzę, żeby taki duży bagaż był ci potrzebny na zwykły ligowy mecz męża – zironizowałam, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
Brunetka zmarszczyła brwi i założyła ręce na piersiach.
- O co ci chodzi, Majka?
- Gdzie Arek? - zignorowałam jej pytanie, nie spuszczając wyzywającego wzroku z jej twarzy.
- U moich rodziców – odparła opanowanym głosem, patrząc mi w oczy – O co ci chodzi? Co to za pytania? Wchodzisz do mojego domu jakby...
Poczułam jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody.
- O co chodzi? - przerwałam jej, podnosząc głos – Ty mi powiedz.
Zamilkła, kręcąc głową, jakby z niedowierzaniem.
- Nie jestem głupia, Paulina – syknęłam – Ani ślepa.
- Dobra, słuchaj – tym razem to ona podniosła głos, podchodząc do mnie o krok – Nie wiem co cię napadło...
- Przestań udawać – nie dałam jej dojść do słowa – Daga mi powiedziała wszystko.
Tyle wystarczyło, żeby zmazać resztki pewności siebie z twarzy pani Wlazły.
- Kiedy ostatni raz byłaś na meczu? - ciągnęłam dalej.
Milczenie.
- Nie wiem, czego ty ode mnie chcesz – westchnęłam zrezygnowana – Ale skończ kłamać. Po prostu przestań kłamać.
- Niespodzianka – warknęłam i nie siląc się nawet na odrobinę uprzejmości, przeszłam obok niej w drzwiach – Przyszłam po ciebie, mam nadzieję, że jesteś gotowa.
Gotowało się we mnie. Z trudem powstrzymałam się od wybuchu złości. Jeszcze bardziej wkurzył mnie widok brunetki, która udawała, że nie wie o co mi chodzi.
- Jeśli się zastanawiasz co ubrać, to myślę, że meczowa koszulka twojego męża i dżinsowe rurki będą odpowiednim wyborem – ciągnęłam dalej, idąc pewnie przed korytarz.
Zatrzymałam się dopiero w oświetlonej kuchni.
- Gdzie Arek? Jest już gotowy? - wyrzucałam z siebie dalej, nie zwracając uwagi na zdezorientowaną i lekko osłupiałą kobietę.
- Majka... - zaczęła wreszcie cicho.
- O, wybierasz się gdzieś? - spojrzałam na zapakowaną szarą torbę, leżącą na stole, po czym posłałam ostry wzrok w jej stronę – Wiesz, nie sądzę, żeby taki duży bagaż był ci potrzebny na zwykły ligowy mecz męża – zironizowałam, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
Brunetka zmarszczyła brwi i założyła ręce na piersiach.
- O co ci chodzi, Majka?
- Gdzie Arek? - zignorowałam jej pytanie, nie spuszczając wyzywającego wzroku z jej twarzy.
- U moich rodziców – odparła opanowanym głosem, patrząc mi w oczy – O co ci chodzi? Co to za pytania? Wchodzisz do mojego domu jakby...
Poczułam jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody.
- O co chodzi? - przerwałam jej, podnosząc głos – Ty mi powiedz.
Zamilkła, kręcąc głową, jakby z niedowierzaniem.
- Nie jestem głupia, Paulina – syknęłam – Ani ślepa.
- Dobra, słuchaj – tym razem to ona podniosła głos, podchodząc do mnie o krok – Nie wiem co cię napadło...
- Przestań udawać – nie dałam jej dojść do słowa – Daga mi powiedziała wszystko.
Tyle wystarczyło, żeby zmazać resztki pewności siebie z twarzy pani Wlazły.
- Kiedy ostatni raz byłaś na meczu? - ciągnęłam dalej.
Milczenie.
- Nie wiem, czego ty ode mnie chcesz – westchnęłam zrezygnowana – Ale skończ kłamać. Po prostu przestań kłamać.
***
Nie
miałam ochoty na mecz. Po „rozmowie” z Pauliną byłam totalnie
zrezygnowana i niechętna do czegokolwiek.
Weszłam
na halę tylnym wejściem 15 minut przed rozpoczęciem meczu. Szybko
pokierowałam się w stronę gabinetu.
- Majka, no wreszcie – usłyszałam na powitanie z ust Lecouny – Wszyscy są już na hali.
- Wiem, sorry – mruknęłam pod nosem – Już się przebieram i idę.
Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, a ja szybko przebrałam się w świeżą koszulkę. Na stopy szybko nałożyłam białe, niskie conversy. Byłam gotowa. Spojrzałam w niewielkie lustro na ścianie i westchnęłam. Jak ty się w ogóle prezentujesz, Adamczyk. Związałam szybko włosy w wysokiego kucyka z myślą, że to chociaż trochę poprawi mój ogólny wizerunek. Nic z tego. Zrezygnowanie bijące ode mnie było czuć na kilometr. Boże, i po co ja szłam do tej Pauliny. Kolejny świetny pomysł w moim wykonaniu. Ostatni raz rzuciłam krótkie spojrzenie w szklane odbicie, zarzuciłam na ciebie czarną marynarkę i wyszłam szybkim krokiem z gabinetu.
- Majka, no wreszcie – usłyszałam na powitanie z ust Lecouny – Wszyscy są już na hali.
- Wiem, sorry – mruknęłam pod nosem – Już się przebieram i idę.
Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, a ja szybko przebrałam się w świeżą koszulkę. Na stopy szybko nałożyłam białe, niskie conversy. Byłam gotowa. Spojrzałam w niewielkie lustro na ścianie i westchnęłam. Jak ty się w ogóle prezentujesz, Adamczyk. Związałam szybko włosy w wysokiego kucyka z myślą, że to chociaż trochę poprawi mój ogólny wizerunek. Nic z tego. Zrezygnowanie bijące ode mnie było czuć na kilometr. Boże, i po co ja szłam do tej Pauliny. Kolejny świetny pomysł w moim wykonaniu. Ostatni raz rzuciłam krótkie spojrzenie w szklane odbicie, zarzuciłam na ciebie czarną marynarkę i wyszłam szybkim krokiem z gabinetu.
-
Przepraszam za spóźnienie – rzuciłam w stronę Nawrockiego,
kiedy znalazłam się tuż obok niego – Musiałam coś
załatwić.
Trener skinął głową i wrócił do rozmowy z Piechockim. Siatkarze rozgrzewali się na obu połowach boiska, a na trybunach już wrzało. Bilety od dawna były wyprzedane, nawet te na miejsca stojące. Gdzieś w bocznym sektorze wyłapałam spojrzenie Dagmary. Niewiele myśląc, ruszyłam w jej stronę.
- Byłam u niej – zaczęłam rzeczowo, siadając na krzesełku obok niej, które prawdopodobnie było Oliwiera. Ten jednak bawił się w najlepsze z jakimś czarnowłosym chłopczykiem przy barierkach.
- I jak? Co ci powiedziała?
- Nic – westchnęłam i przeczesałam dłonią włosy – Wywiozła Arka do swoich rodziców. Zastałam ją z torbą, która była spakowana co najmniej na tydzień.
- Kompletnie nic? Nie tłumaczyła się?
Prychnęłam.
- Nie. Powiedziałam jej na koniec, żeby przestała kłamać.
Dagmara przytaknęła.
- Nie mam już siły do tego – jęknęłam – Zawsze jak zaczyna się problem Paulina-Mariusz, to automatycznie mi gorzej.
- Na pocieszenie powiem ci, że odkąd weszłaś na halę, jeden przystojny siatkarz cały czas próbuje złapać z tobą kontakt wzrokowy – mrugnęła do mnie Winiarska, a ja gwałtownie przeniosłam wzrok na Resoviaków.
Paul od razu posłał w moją stronę promienny uśmiech. Pomachałam do niego, lekko się uśmiechając. Odwzajemnił gest, a ja poczułam jak Daga mnie szturcha.
- Przystojny. Ale że Resoviak?
Wywróciłam oczami i zaśmiałam się.
- Jest Amerykaninem – wyjaśniłam szybko, patrząc jak przyjmujący wykonuje zagrywkę.
- Ouu – zawyła cicho brązowowłosa – Czyli stosunki amerykańsko-polskie...
- Daj spokój, Daga – przerwałam jej ze śmiechem – Jest sympatyczny.
- I przystojny – powtórzyła po raz kolejny.
- Ty to ciągle mówisz – odparłam, nie odwracając wzroku od Lotmana.
- A ty cały czas się uśmiechasz, odkąd zaczęłyśmy ten temat – rzuciła zaczepnie, a ja schowałam twarz w dłonie. Jak ja się w ogóle zachowuję. Zaśmiałam się z własnej głupoty.
- Jest miły i tyle – próbowałam zakończyć jakoś temat mojego nowego znajomego – Lecę, bo zaraz się zacznie.
- WPADŁAŚ PO USZY! - zawołała za mną zdecydowanie za głośno Winiarska. Kilku siatkarzy zarówno ze Skry jak i Resovii obróciło się z zainteresowaniem na twarzy, a ja posłałam mordercze spojrzenie Dagmarze. Zabiję ją później.
Trener skinął głową i wrócił do rozmowy z Piechockim. Siatkarze rozgrzewali się na obu połowach boiska, a na trybunach już wrzało. Bilety od dawna były wyprzedane, nawet te na miejsca stojące. Gdzieś w bocznym sektorze wyłapałam spojrzenie Dagmary. Niewiele myśląc, ruszyłam w jej stronę.
- Byłam u niej – zaczęłam rzeczowo, siadając na krzesełku obok niej, które prawdopodobnie było Oliwiera. Ten jednak bawił się w najlepsze z jakimś czarnowłosym chłopczykiem przy barierkach.
- I jak? Co ci powiedziała?
- Nic – westchnęłam i przeczesałam dłonią włosy – Wywiozła Arka do swoich rodziców. Zastałam ją z torbą, która była spakowana co najmniej na tydzień.
- Kompletnie nic? Nie tłumaczyła się?
Prychnęłam.
- Nie. Powiedziałam jej na koniec, żeby przestała kłamać.
Dagmara przytaknęła.
- Nie mam już siły do tego – jęknęłam – Zawsze jak zaczyna się problem Paulina-Mariusz, to automatycznie mi gorzej.
- Na pocieszenie powiem ci, że odkąd weszłaś na halę, jeden przystojny siatkarz cały czas próbuje złapać z tobą kontakt wzrokowy – mrugnęła do mnie Winiarska, a ja gwałtownie przeniosłam wzrok na Resoviaków.
Paul od razu posłał w moją stronę promienny uśmiech. Pomachałam do niego, lekko się uśmiechając. Odwzajemnił gest, a ja poczułam jak Daga mnie szturcha.
- Przystojny. Ale że Resoviak?
Wywróciłam oczami i zaśmiałam się.
- Jest Amerykaninem – wyjaśniłam szybko, patrząc jak przyjmujący wykonuje zagrywkę.
- Ouu – zawyła cicho brązowowłosa – Czyli stosunki amerykańsko-polskie...
- Daj spokój, Daga – przerwałam jej ze śmiechem – Jest sympatyczny.
- I przystojny – powtórzyła po raz kolejny.
- Ty to ciągle mówisz – odparłam, nie odwracając wzroku od Lotmana.
- A ty cały czas się uśmiechasz, odkąd zaczęłyśmy ten temat – rzuciła zaczepnie, a ja schowałam twarz w dłonie. Jak ja się w ogóle zachowuję. Zaśmiałam się z własnej głupoty.
- Jest miły i tyle – próbowałam zakończyć jakoś temat mojego nowego znajomego – Lecę, bo zaraz się zacznie.
- WPADŁAŚ PO USZY! - zawołała za mną zdecydowanie za głośno Winiarska. Kilku siatkarzy zarówno ze Skry jak i Resovii obróciło się z zainteresowaniem na twarzy, a ja posłałam mordercze spojrzenie Dagmarze. Zabiję ją później.
***
-
PRZYWITAJMY ICH GORĄCO BRAWAMI! - ryknął spiker do mikrofonu,
wywołując falę pisków i braw – KAPITAN NASZEGO ZESPOŁU MARIUSZ
WLAZŁY...
Prezentacja obu drużyn przebiegła szybko. Przywitałam się z całym sztabem Resovii. Męskim sztabem rzecz jasna. Wszyscy obrzucili mnie zdziwionym wzrokiem, u niektórych wyłapałam nawet trochę pogardy. Miło, nie powiem. Nim się spostrzegłam rozpoczął się pierwszy set. Siedziałam na krześle, wymieniając co chwile parę zdań z Zatorskim, Plińskim i Kłosem, którzy na zmianę siadali przy mnie przy każdej zmianie. Z radością obserwowałam grę moich Skrzatów. Wspaniałe rozpoczęcie meczu wywołało głębokie poruszenie i euforię na trybunach, które ani na chwilę nie milknęły. Ostatecznie set skończył się wynikiem 25:23 dla Skry, po zepsutej zagrywce Lotmana. Automatycznie spojrzałam na niego po nieudanym serwie, jednak on szybko odwrócił wzrok i przeklnął głośno. O wiele mniej lubiłam takiego Paula, ale rozumiałam jego złość i zdenerwowanie.
Drugi set zaczął się wyrównaną walką. Przy stanie 13:14, kiedy w polu serwisowym stanął Mariusz spojrzałam na niego z lekkim zaniepokojeniem. Starał się grać jak zawsze na sto procent, jednak widziałam jak parę razy krzywi się z bólu. Mimo to nie poprosił o zmianę. Ochrzanię go za to po meczu. Patrzyłam jak podrzuca wysoko piłkę i posyła piekielnie mocną zagrywkę w strefę Paula, który jakimś cudem ją wybronił, jednak niedokładnie. Żółto-niebieska mikasa poszybowała nad siatkę, a środkowi obydwu drużyn wyskoczyli jednocześnie do niej. To nie mogło się dobrze skończyć.
Ułamek sekundy później na parkiecie leżał Karol Kłos, trzymając się za kostkę i jęcząc z bólu. Niewiele zastanawiając się popędziłam z jego stronę z torbą na ramieniu i lodem w ręce.
- Matko, Kłos – krzyknęłam, poruszona całą sytuacją – Pokaż to.
- KOSA, CO Z TOBĄ?! - usłyszałam za plecami łamaną polszczyznę – JEZU, ON NIE MOŻE ODDYCHAĆ!
Gwałtownie odwróciłam głowę i z przerażeniem spojrzałam na duszącego się Grześka Kosoka. Wspomnienia wróciły. Mimo że minęło tyle lat, wiedziałam co trzeba robić.
___________________________________________
Prezentacja obu drużyn przebiegła szybko. Przywitałam się z całym sztabem Resovii. Męskim sztabem rzecz jasna. Wszyscy obrzucili mnie zdziwionym wzrokiem, u niektórych wyłapałam nawet trochę pogardy. Miło, nie powiem. Nim się spostrzegłam rozpoczął się pierwszy set. Siedziałam na krześle, wymieniając co chwile parę zdań z Zatorskim, Plińskim i Kłosem, którzy na zmianę siadali przy mnie przy każdej zmianie. Z radością obserwowałam grę moich Skrzatów. Wspaniałe rozpoczęcie meczu wywołało głębokie poruszenie i euforię na trybunach, które ani na chwilę nie milknęły. Ostatecznie set skończył się wynikiem 25:23 dla Skry, po zepsutej zagrywce Lotmana. Automatycznie spojrzałam na niego po nieudanym serwie, jednak on szybko odwrócił wzrok i przeklnął głośno. O wiele mniej lubiłam takiego Paula, ale rozumiałam jego złość i zdenerwowanie.
Drugi set zaczął się wyrównaną walką. Przy stanie 13:14, kiedy w polu serwisowym stanął Mariusz spojrzałam na niego z lekkim zaniepokojeniem. Starał się grać jak zawsze na sto procent, jednak widziałam jak parę razy krzywi się z bólu. Mimo to nie poprosił o zmianę. Ochrzanię go za to po meczu. Patrzyłam jak podrzuca wysoko piłkę i posyła piekielnie mocną zagrywkę w strefę Paula, który jakimś cudem ją wybronił, jednak niedokładnie. Żółto-niebieska mikasa poszybowała nad siatkę, a środkowi obydwu drużyn wyskoczyli jednocześnie do niej. To nie mogło się dobrze skończyć.
Ułamek sekundy później na parkiecie leżał Karol Kłos, trzymając się za kostkę i jęcząc z bólu. Niewiele zastanawiając się popędziłam z jego stronę z torbą na ramieniu i lodem w ręce.
- Matko, Kłos – krzyknęłam, poruszona całą sytuacją – Pokaż to.
- KOSA, CO Z TOBĄ?! - usłyszałam za plecami łamaną polszczyznę – JEZU, ON NIE MOŻE ODDYCHAĆ!
Gwałtownie odwróciłam głowę i z przerażeniem spojrzałam na duszącego się Grześka Kosoka. Wspomnienia wróciły. Mimo że minęło tyle lat, wiedziałam co trzeba robić.
___________________________________________
Jest beznadziejny i nudny, zdaję sobie z tego sprawę.
Jestem po części humanistycznej, nie poszła mi najgorzej, ale mogło być lepiej. Z obu testów liczę na ponad 70 % :) Ktoś pisał ze mną dzisiaj? Jak Wam poszło? Ja osobiście zginę marnie jutro na przyrodniczych, jestem tego pewna.