Dopiero
kiedy wsiadłam do samochodu mamy, w mojej głowie zaczęły się
rodzić pytania: Co mu powiem? Jak mam się zachować? A jak nie
będzie chciał ze mną gadać? Jestem słaba w wymyślaniu
ewentualnych scenariuszy. Wcześniej o tym nie myślałam, bo jedyne
co było dla mnie istotne to to, że mam ten bilet i będę tam. I
chcąc nie chcąc zobaczę go. Dobra, może bardziej „chcąc”.
Polubiłam tego faceta.
Tak jak zakładałam, przez ponad 4 godziny jazdy nie udało mi się wymyślić żadnego sensownego monologu, który miałam w planach wygłosić przed Lotmanem. Nie dziwne więc było, że kiedy stanęłam punktualnie o 19:10 przed halą na Podpromiu poczułam bardzo niemiły ścisk w gardle. Spojrzałam na mój lewy nadgarstek i po raz ostatni utwierdziłam się w przekonaniu, że jestem spóźniona. Mimo to i tak nie przyspieszyłam kroku. Pewnie i tak na razie trwa prezentacja zawodników.
Tak jak zakładałam, przez ponad 4 godziny jazdy nie udało mi się wymyślić żadnego sensownego monologu, który miałam w planach wygłosić przed Lotmanem. Nie dziwne więc było, że kiedy stanęłam punktualnie o 19:10 przed halą na Podpromiu poczułam bardzo niemiły ścisk w gardle. Spojrzałam na mój lewy nadgarstek i po raz ostatni utwierdziłam się w przekonaniu, że jestem spóźniona. Mimo to i tak nie przyspieszyłam kroku. Pewnie i tak na razie trwa prezentacja zawodników.
***
Siedziałam
jak na szpilkach. Ponadto byłam pod ostrzałem spojrzeń wszystkich
kobiet (niestety w tym sektorze średnia wieku płci przeciwnej
wynosiła nie więcej niż 10 lat), które siedziały koło mnie.
Szybko domyśliłam się, że są to najpewniej partnerki, żony,
narzeczone zawodników i zachodzą teraz w głowę, co to za wariatka
przychodzi spóźniona o 15 minut i w dodatku cały czas obgryza
paznokcie.
- Potrzymasz mi piłkę?
Oderwałam wzrok od boiska. Przede mną ni stąd, ni zowąd pojawił się niewysoki blondynek, na oko w wieku 8 lat.
- Pewnie – odparłam bez zastanowienia.
- Seba, chodź tutaj, mówiłam ci żebyś przestał zaczepiać... - zza moich pleców rozlega się typowo matczyny, troskliwy głos.
- W porządku – odwracam się i posyłam kobiecie lekki uśmiech. Chyba ją to dziwi, bo milknie na dłuższą chwilę.
- Zawsze jest taki roztrzepany, zupełnie jak Krzysiek – po chwili odzyskuje głos i obdarza mnie uśmiechem.
Krzysiek? Krzysiek Ignaczak? Szybko się domyśliłam, jednak nie odezwałam się słowem. W końcu... Cały czas czułam się jak jakiś beznadziejny przypadek w sektorze najbliższych osób siatkarzy.
- Przepraszam, że panią spytam – usłyszałam po raz kolejny za plecami – Wydaje mi się, że panią skądś kojarzę...
Jeśli wiernie kibicuje swojemu mężowi i reszcie Resovii to na pewno. Dziewczyna od ratowania życia nie swojej drużynie. O zgrozo, co ja tu robię...
- Jaką tam panią – zaśmiałam się, siląc się na swobodę – Maja.
Wyciągnęłam do niej rękę, ignorując zdystansowane spojrzenia reszty kobiet dookoła nas.
- Iwona – odwzajemniła mój uśmiech i uścisnęła mi dłoń – To ty uratowałaś Grzesia ostatnio, prawda? Głupio mi było tak wystartować z tym, ale widziałam cię w telewizji i...
Od razu poczułam ogromny przypływ sympatii do żony Krzyśka. Emanowała od niej szczerość i życzliwość.
- Też cię widziałem! I tata o tobie mówił! - do rozmowy włączył się ponownie Seba, wyrywając mi piłkę w rąk – Dobra, ja idę z Adim tam na bok, okej mamo?
Nim Iwona zdążyła cokolwiek powiedzieć, młody zniknął już z pola widzenia.
- Podobny do taty – skwitowałam z uśmiechem.
- Nieznośny – zawtórowała mi brunetka.
Na chwile mój wzrok powędrował na boisko. Paul wyszedł w pierwszej szóstce i całkiem nieźle mu szło. Grzesiek stał w kwadracie dla rezerwowych i już dobre parę minut temu pomachał mi na przywitanie. Nie spuszczałam wzroku z Lotmana, ale ten był zaabsorbowany jedynie boiskiem. Na moje szczęście, bo nie wiem czy dobrze byłoby, gdyby nagle mnie dostrzegł na trybunach. Wątpię, żeby się stęsknił po naszym „miłym” pożegnaniu.
- Pracujesz w Skrze? - Iwona po raz kolejny zagaiła do mnie, a kątem oka podobnie jak ja, obserwowała poczynania Resoviaków i Jastrzębian.
- To długa historia. Ale powiedzmy, że tak – odparłam, nie chcąc zagłębiać się w szczegóły mojej pracy w klubie.
- Grzesiek o tobie mówił, ale nie wspominał, że cię tutaj zaprosi.
- To nie tak – zaprzeczyłam szybko, speszona całą tą sytuacją – Musiałam coś załatwić w Rzeszowie i akurat pomyślałam, że wpadnę na mecz...
- Nie tłumacz się – szybko zreflektowała się kobieta – Wybacz, zawsze jestem taka ciekawska.
Posłałam jej krótki uśmiech na znak, że nie mam jej tego za złe. Nie miałam. Wydawała się być naprawdę sympatyczna.
- Potrzymasz mi piłkę?
Oderwałam wzrok od boiska. Przede mną ni stąd, ni zowąd pojawił się niewysoki blondynek, na oko w wieku 8 lat.
- Pewnie – odparłam bez zastanowienia.
- Seba, chodź tutaj, mówiłam ci żebyś przestał zaczepiać... - zza moich pleców rozlega się typowo matczyny, troskliwy głos.
- W porządku – odwracam się i posyłam kobiecie lekki uśmiech. Chyba ją to dziwi, bo milknie na dłuższą chwilę.
- Zawsze jest taki roztrzepany, zupełnie jak Krzysiek – po chwili odzyskuje głos i obdarza mnie uśmiechem.
Krzysiek? Krzysiek Ignaczak? Szybko się domyśliłam, jednak nie odezwałam się słowem. W końcu... Cały czas czułam się jak jakiś beznadziejny przypadek w sektorze najbliższych osób siatkarzy.
- Przepraszam, że panią spytam – usłyszałam po raz kolejny za plecami – Wydaje mi się, że panią skądś kojarzę...
Jeśli wiernie kibicuje swojemu mężowi i reszcie Resovii to na pewno. Dziewczyna od ratowania życia nie swojej drużynie. O zgrozo, co ja tu robię...
- Jaką tam panią – zaśmiałam się, siląc się na swobodę – Maja.
Wyciągnęłam do niej rękę, ignorując zdystansowane spojrzenia reszty kobiet dookoła nas.
- Iwona – odwzajemniła mój uśmiech i uścisnęła mi dłoń – To ty uratowałaś Grzesia ostatnio, prawda? Głupio mi było tak wystartować z tym, ale widziałam cię w telewizji i...
Od razu poczułam ogromny przypływ sympatii do żony Krzyśka. Emanowała od niej szczerość i życzliwość.
- Też cię widziałem! I tata o tobie mówił! - do rozmowy włączył się ponownie Seba, wyrywając mi piłkę w rąk – Dobra, ja idę z Adim tam na bok, okej mamo?
Nim Iwona zdążyła cokolwiek powiedzieć, młody zniknął już z pola widzenia.
- Podobny do taty – skwitowałam z uśmiechem.
- Nieznośny – zawtórowała mi brunetka.
Na chwile mój wzrok powędrował na boisko. Paul wyszedł w pierwszej szóstce i całkiem nieźle mu szło. Grzesiek stał w kwadracie dla rezerwowych i już dobre parę minut temu pomachał mi na przywitanie. Nie spuszczałam wzroku z Lotmana, ale ten był zaabsorbowany jedynie boiskiem. Na moje szczęście, bo nie wiem czy dobrze byłoby, gdyby nagle mnie dostrzegł na trybunach. Wątpię, żeby się stęsknił po naszym „miłym” pożegnaniu.
- Pracujesz w Skrze? - Iwona po raz kolejny zagaiła do mnie, a kątem oka podobnie jak ja, obserwowała poczynania Resoviaków i Jastrzębian.
- To długa historia. Ale powiedzmy, że tak – odparłam, nie chcąc zagłębiać się w szczegóły mojej pracy w klubie.
- Grzesiek o tobie mówił, ale nie wspominał, że cię tutaj zaprosi.
- To nie tak – zaprzeczyłam szybko, speszona całą tą sytuacją – Musiałam coś załatwić w Rzeszowie i akurat pomyślałam, że wpadnę na mecz...
- Nie tłumacz się – szybko zreflektowała się kobieta – Wybacz, zawsze jestem taka ciekawska.
Posłałam jej krótki uśmiech na znak, że nie mam jej tego za złe. Nie miałam. Wydawała się być naprawdę sympatyczna.
***
-
OSTATNI! OSTATNI!
Podpromie odleciało. Wszyscy wstali ze swoich krzeseł i ile sił w gardłach domagali się zakończenia meczu. Po ciężkim boju tablica pokazywała wynik 14:10 w tie breaku. Patrzyłam jak zagrywkę wykonuje Nowakowski. Nieprzyjemny flot został nie do końca dokładnie przyjęty przez Michała Kubiaka. Krótka przesunięta Jastrzębskiego i... NIESAMOWITA OBRONA IGŁY!! SZYBKIE ROZEGRANIE DO LEWEGO ATAKU, A TAM... „CZEKAJĄCY W POWIETRZU” LOTMAN WYKONUJE KOŃCZĄCY ATAK. Trybuny oszalały, a ja z nimi. Wstałam, głośno krzycząc, a ze mną Iwona, która od jakiegoś czasu siedziała z synem koło mnie.
- PROSZĘ PAŃSTWA WYGRYWAMY Z JASTRZĘBSKIM WĘGLEM 3:2 PO TIE-BREAKU! - przez wiwatujące tłumy przebił się głos spikera – GORĄCE BRAWA DLA NASZYCH SIATKARZY!
- Mama, idę do taty! - Seba momentalnie wyskoczył z krzesełka.
- Synek, nie teraz! - odkrzyknęła do niego kobieta i złapała za ramię – Po meczu!
- Ale tata powiedział, że mogę od razu! - oburzył się młody.
- Wiesz co Seba, ja też muszę zejść koło parkietu, to możemy iść razem – zaoferowałam się i spojrzałam pytająco na Iwonę.
- Widzisz mamo! To my idziemy – blondyn złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Powodzenia z Lotkiem – mrugnęła do mnie, a ja spojrzałam z nie małym zdziwieniem na nią. Wiedziała? Cały mecz ani ja, ani ona nie zeszłyśmy na temat Lotmana. Coś czułam, że Igła maczał w tym palce.
Nie zauważyłam kiedy młody Ignaczak puścił moją dłoń i wybiegł na boisko, żeby zaraz znaleźć się w objęciach swojego taty. Zostałam przy bandzie, czując na sobie spojrzenie dobrze zbudowanego ochroniarza.
- MVP SPOTKANIA ZOSTAJE PAUL LOTMAN! - ryknął po raz kolejny w mikrofon spiker, a z małego tłumu Resoviaków wybiegł uśmiechnięty Amerykanin. Mimowolnie na moich ustach zagościł uśmiech. Dołączyłam się do owacji kibiców i przez przypadek wyłapałam spojrzenie Kosoka, Igły i Zibiego, którzy jak gdyby nigdy nic uśmiechnięci rozmawiali i śmiali się w moją stronę. Dopiero w tej chwili doszło do mnie, że zaraz będę musiała stanąć oko w oko z Lotmanem. Mogłabym przysiąc, że chłopaków właśnie to tak cieszyło. Odwróciłam wzrok od nich. Wszystko stało się w ułamku sekundy. Paul wrócił do zadowolonych siatkarzy, którzy zdawało mi się, że bez zastanowienia obrócili przyjaciela za ramię w moją stronę. Zagryzłam wargi i zacisnęłam dłonie w pięści. Mina Lotmana zmieniła się w jednej chwili. Uśmiech zszedł z jego ust momentalnie, a radość, którą miał wypisaną na twarzy magicznie wyparowała. Stałam jak wmurowana w parkiet, kiedy on wolnym krokiem zmierzał w moją stronę.
- Co ty tutaj robisz?
No właśnie, co? Chłodne spojrzenie Amerykanina utwierdziło mnie w przekonaniu, że przyjazd tutaj był kiepskim pomysłem. Otwarłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wyszedł z nich żaden dźwięk.
- Możemy chwilę pogadać? - odezwałam się wreszcie, patrząc mu w oczy.
- Mamy o czym?
Cholera.
- Przecież prawie się nie znamy. Wymieniliśmy parę zdań i tyle.
Zrobiło mi się jeszcze gorzej.
- Paul... - jęknęłam bezradnie.
- Jestem zmęczony, sorry.
Z zaciśniętymi wargami czekałam jeszcze na jakikolwiek ruch z jego strony. Jednak na nic takiego się nie zapowiadało. Amerykanin w dłoniach obracał statuetkę i patrzył gdzieś w bok. Po chwili rzucił mi przelotne spojrzenie, skinął głową i odwrócił się. W ostatniej chwili złapałam go za łokieć.
- Chciałam przeprosić. Miałam wtedy zły dzień i wiem, że zachowałam się beznadziejnie. Tyle. Przepraszam – powiedziałam na jednym wydechu. Lotman ponownie zwrócił się w moją stronę.
- W porządku – skinął głową. Zachowywał się jakby właśnie ktoś podyktował mu jadłospis na najbliższy tydzień, a nie jakby ktoś go przepraszał.
- Zagrałeś świetny mecz – odezwałam się ponownie, próbując przywołać uśmiech na moją twarz. Kątem oka spojrzałam na jego statuetkę – Gratulacje.
Nagle obok mnie znikąd pojawiło się kilka młodych dziewczyn z notesami. To tyle w temacie. Świetnie.
- Możemy prosić o autograf? - wypaliła jedna z nich, szczerząc zęby do Paula.
Sam zainteresowany posłał mi jakby pytające spojrzenie. Wzruszyłam ramionami i uniosłam kąciki ust ku górze.
- Trzymaj się – powiedziałam niemrawo, a ten kiwnął jedynie głową.
Przez parę sekund obserwowałam jak podpisuje szybko gadżety fanek, których ilość cały czas się zwiększała. Westchnęłam zrezygnowana. Na co ja liczyłam?
Ostatni raz spojrzałam na Lotmana i wzrokiem odszukałam wyjścia z hali.
Podpromie odleciało. Wszyscy wstali ze swoich krzeseł i ile sił w gardłach domagali się zakończenia meczu. Po ciężkim boju tablica pokazywała wynik 14:10 w tie breaku. Patrzyłam jak zagrywkę wykonuje Nowakowski. Nieprzyjemny flot został nie do końca dokładnie przyjęty przez Michała Kubiaka. Krótka przesunięta Jastrzębskiego i... NIESAMOWITA OBRONA IGŁY!! SZYBKIE ROZEGRANIE DO LEWEGO ATAKU, A TAM... „CZEKAJĄCY W POWIETRZU” LOTMAN WYKONUJE KOŃCZĄCY ATAK. Trybuny oszalały, a ja z nimi. Wstałam, głośno krzycząc, a ze mną Iwona, która od jakiegoś czasu siedziała z synem koło mnie.
- PROSZĘ PAŃSTWA WYGRYWAMY Z JASTRZĘBSKIM WĘGLEM 3:2 PO TIE-BREAKU! - przez wiwatujące tłumy przebił się głos spikera – GORĄCE BRAWA DLA NASZYCH SIATKARZY!
- Mama, idę do taty! - Seba momentalnie wyskoczył z krzesełka.
- Synek, nie teraz! - odkrzyknęła do niego kobieta i złapała za ramię – Po meczu!
- Ale tata powiedział, że mogę od razu! - oburzył się młody.
- Wiesz co Seba, ja też muszę zejść koło parkietu, to możemy iść razem – zaoferowałam się i spojrzałam pytająco na Iwonę.
- Widzisz mamo! To my idziemy – blondyn złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Powodzenia z Lotkiem – mrugnęła do mnie, a ja spojrzałam z nie małym zdziwieniem na nią. Wiedziała? Cały mecz ani ja, ani ona nie zeszłyśmy na temat Lotmana. Coś czułam, że Igła maczał w tym palce.
Nie zauważyłam kiedy młody Ignaczak puścił moją dłoń i wybiegł na boisko, żeby zaraz znaleźć się w objęciach swojego taty. Zostałam przy bandzie, czując na sobie spojrzenie dobrze zbudowanego ochroniarza.
- MVP SPOTKANIA ZOSTAJE PAUL LOTMAN! - ryknął po raz kolejny w mikrofon spiker, a z małego tłumu Resoviaków wybiegł uśmiechnięty Amerykanin. Mimowolnie na moich ustach zagościł uśmiech. Dołączyłam się do owacji kibiców i przez przypadek wyłapałam spojrzenie Kosoka, Igły i Zibiego, którzy jak gdyby nigdy nic uśmiechnięci rozmawiali i śmiali się w moją stronę. Dopiero w tej chwili doszło do mnie, że zaraz będę musiała stanąć oko w oko z Lotmanem. Mogłabym przysiąc, że chłopaków właśnie to tak cieszyło. Odwróciłam wzrok od nich. Wszystko stało się w ułamku sekundy. Paul wrócił do zadowolonych siatkarzy, którzy zdawało mi się, że bez zastanowienia obrócili przyjaciela za ramię w moją stronę. Zagryzłam wargi i zacisnęłam dłonie w pięści. Mina Lotmana zmieniła się w jednej chwili. Uśmiech zszedł z jego ust momentalnie, a radość, którą miał wypisaną na twarzy magicznie wyparowała. Stałam jak wmurowana w parkiet, kiedy on wolnym krokiem zmierzał w moją stronę.
- Co ty tutaj robisz?
No właśnie, co? Chłodne spojrzenie Amerykanina utwierdziło mnie w przekonaniu, że przyjazd tutaj był kiepskim pomysłem. Otwarłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wyszedł z nich żaden dźwięk.
- Możemy chwilę pogadać? - odezwałam się wreszcie, patrząc mu w oczy.
- Mamy o czym?
Cholera.
- Przecież prawie się nie znamy. Wymieniliśmy parę zdań i tyle.
Zrobiło mi się jeszcze gorzej.
- Paul... - jęknęłam bezradnie.
- Jestem zmęczony, sorry.
Z zaciśniętymi wargami czekałam jeszcze na jakikolwiek ruch z jego strony. Jednak na nic takiego się nie zapowiadało. Amerykanin w dłoniach obracał statuetkę i patrzył gdzieś w bok. Po chwili rzucił mi przelotne spojrzenie, skinął głową i odwrócił się. W ostatniej chwili złapałam go za łokieć.
- Chciałam przeprosić. Miałam wtedy zły dzień i wiem, że zachowałam się beznadziejnie. Tyle. Przepraszam – powiedziałam na jednym wydechu. Lotman ponownie zwrócił się w moją stronę.
- W porządku – skinął głową. Zachowywał się jakby właśnie ktoś podyktował mu jadłospis na najbliższy tydzień, a nie jakby ktoś go przepraszał.
- Zagrałeś świetny mecz – odezwałam się ponownie, próbując przywołać uśmiech na moją twarz. Kątem oka spojrzałam na jego statuetkę – Gratulacje.
Nagle obok mnie znikąd pojawiło się kilka młodych dziewczyn z notesami. To tyle w temacie. Świetnie.
- Możemy prosić o autograf? - wypaliła jedna z nich, szczerząc zęby do Paula.
Sam zainteresowany posłał mi jakby pytające spojrzenie. Wzruszyłam ramionami i uniosłam kąciki ust ku górze.
- Trzymaj się – powiedziałam niemrawo, a ten kiwnął jedynie głową.
Przez parę sekund obserwowałam jak podpisuje szybko gadżety fanek, których ilość cały czas się zwiększała. Westchnęłam zrezygnowana. Na co ja liczyłam?
Ostatni raz spojrzałam na Lotmana i wzrokiem odszukałam wyjścia z hali.
***
Przechodząc przez ogromne wyjście z hali w końcu ogarnęła ją fala zrezygnowania, poniekąd też smutku i osamotnienia. Nie wyszło. Nie poczuła się lepiej.
Chwila, czy była tutaj tylko po to? Żeby poczuć się lepiej? Oczywiście, że nie.
- MAJKA!
Krótkie rozważania przerwał jej męski głos. Odwróciła się z nadzieją w oczach. Igła.
- Jak tam? Już wychodzisz?
Zrobiło się jej głupio.
- Grzesiek cię szukał tak w ogóle – ciągnął dalej, chcąc nie zaczynać od razu od „najważniejszego”.
- Tak? - zapytała, nie siląc się na odrobinę radości w głosie.
- No tak, właściwie to miałem mu dać znać, jakbym cię zobaczył. Chyba wiedział, że prędzej cię wypatrzę – zaśmiał się, ale widząc jej brak reakcji ucichł.
- Możesz mu powiedzieć, że musiałam szybko wracać do Bełchatowa – odparła bez emocji.
Libero zmarszczył brwi.
- Rozmawiałaś z Paulem?
Zaśmiała się gorzko.
- Powiedzmy. Szybka rozmowa.
- To znaczy?
- Nic nie znaczy.
Siatkarz nie rozumiał. Chyba im nie wyszło. Ale jakim cudem?
- Hej, Maja – przytrzymał dziewczynę za ramię – Nie wiem co ten wariat ci naopowiadał, ale musiało mu coś paść na głowę. Cały tydzień...
- Nieważne – przerwała mu – Muszę jechać. Pozdrów Iwonę i Sebę.
Na koniec posłała w jego stronę wymuszony uśmiech i odwróciła się, a po jej obecności pozostał tylko stopniowo cichnący odgłos wysokich szpilek.
***
„Wracam”
wystukałam na telefonie krótką wiadomość. „Już?” brzmiała
odpowiedź. Westchnęłam na widok za przednią szybą mojego audi.
Parking powoli pustoszał, pojedyncze auta zbierały ostatnich
kibiców, inne jeszcze czekały na swoich kierowców. „Co się
stało?” brzmiał kolejny sms. „Nic. Chyba liczyłam na za dużo”
odpisałam bez zastanowienia. „Rozmawialiście?” nadeszła
kolejna odpowiedź. „Jasne. 30 sekund w porywach do minuty”
wystukałam, dając mały upust swojemu rozgoryczeniu. „Mówiłem
Ci, żebyś nie jechała. To dupek. Jedź ostrożnie Mała, nie
przejmuj się :*”. Łatwo powiedzieć. A już na pewno Mariuszowi.
„Odezwij się jak dojedziesz.” odczytałam ostatnią wiadomość
od Wlazłego.
Odrzuciłam komórkę na fotel pasażera i zapięłam pasy. Oparłam ciężko głowę o oparcie i zacisnęłam mocno palce na kierownicy. Nie tak to miało wyglądać. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. A jak? Miał się uśmiechnąć na twój widok? Przytulić na przywitanie? Może od razu zaprosić na kolację? Mimo wszystko jestem naiwna. Bardzo naiwna i głupia.
Koniec tego. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i gwałtownie ruszyłam z mojego miejsca parkingowego.
Odrzuciłam komórkę na fotel pasażera i zapięłam pasy. Oparłam ciężko głowę o oparcie i zacisnęłam mocno palce na kierownicy. Nie tak to miało wyglądać. Pokręciłam z niedowierzaniem głową. A jak? Miał się uśmiechnąć na twój widok? Przytulić na przywitanie? Może od razu zaprosić na kolację? Mimo wszystko jestem naiwna. Bardzo naiwna i głupia.
Koniec tego. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i gwałtownie ruszyłam z mojego miejsca parkingowego.
_______________________________________
Zawodzę strasznie. Was i siebie też. Na szczęście oceny już wystawione, praktycznie mam już wakacje, dlatego czas na zmiany.
Kolejny rozdział pojawi się w niedzielę.
Przepraszam i mam nadzieję, że jesteście jeszcze ze mną :)
no może za długo kazałaś czekać, ale ważne, że jest i będzie... lubię Wlazłego, ale tu kibicuje Lotmanowi
OdpowiedzUsuńWażne że wróciłaś:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zdecydowanie kibicuję Lotmanowi:)
Pozdrawiam;)
Jesteśmy jesteśmy, jak miałoby nas nie być?!
OdpowiedzUsuńMało Wlazłego, więcej Lotmana to lubię! :3 Trochę obojętnie ją potraktował, no ale Ona chyba też za dużo wymagała.. :)
Klaudia
Kurde stęskniłam się za tym opowiadaniem, wchodziłam praktycznie codziennie i patrzyłam czy jest już nowy rozdział ;) Ale się doczekałam i mam nadzieję, że nie będę już musiała tak długo czekać no ale dobra przejdźmy do szczegółów xd Rozdział jak zwykle fajny, tylko trochę szkoda mi Mai, no ale w sumie Paulowi też się nie dziwie, przez nią też nie został zbyt dobrze potraktowany. Czekam na następny i zapraszam do mnie ;) http://mydlo--powidlo.blogspot.com/ Pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuńPaul jak ty się idioto zachowujesz.
OdpowiedzUsuńNormalnie rozwydrzone dziecko
Mam nadzieje że on zrozumie swój błąd
I dogoni Maję
POZDRAWIAM
WINIAROWA:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Zapraszam do mnie http://jednostrzalowce.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńco z tym niedzielnym rozdziałem? :<
OdpowiedzUsuńSluchajcie nie mam internetu! Pisze teraz z telefonu. Wczoraj rano przyszla do mnie taka burza, ze spalilo mi router. Rozdzial jest gotowy, czeka na dodanie, mam nadzieje, ze jutro juz bede miec internet. Buziaki, ev
UsuńJesteśmy, jesteśmy.
OdpowiedzUsuńJest Lotman, choć mało tu Mariusza to Amerykanin to w jakimś stopniu wynagradza. Jednak nie do końca, bo nie spodobało mi się to jak ją potraktował, przyjechała kurcze specjalnie do niego na mecz, tyle kilometrów...a on tak ją olał. Ale wiadomo przecież, że ona nie jest mu obojętna, więc przejdzie mu to już niedługo, tak przypuszczam przynajmniej :)
Pozdrawiam.
Czekam, czekam i się doczekać nie mogę. Liczę na to, że skoro teraz zaczęły się już wakacje to rozdział będą znacznie cześciej :)
OdpowiedzUsuńNawet nie mów, że zawodzisz! Cały czas coś się dzieje, akcja idzie ciągle do przodu ;) Kurczaczki, strasznie mnie zafascynowała ta z znajomość z Paulem i baaardzo bym chciała aby to trwało i trwało :3 No ale póki co jest jak jest, więc czekam na rozwój :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło ;)
volleyballinmyheart.blogspot.com
Jak ja mogłam przegapić rozdział!
OdpowiedzUsuńAż mi głupio, bo było co czytać. ;) Powiem tak: w pewnym sensie nie dziwię się, że Paul tak zareagował. Mam też wrażenie, że Mariusz z takiego obrotu sprawy jest bardzo zadowolony. ;) Myślę jednak, że nasz Amerykanin i Maja jeszcze się spotkają i pogadają. :)
Z lekkim opóźnieniem, ale w końcu jestem :)
OdpowiedzUsuńLotman zachował się trochę po chamsku w stosunku do Mai. Przecież przyjechała na mecz, chciała wszystko wyjaśnić, a Amerykanin rzucił jej jedynie kilka zdawkowych słów. Mógł schować dumę do kieszeni, i zapomnieć chwilę olania przez Majkę. Teraz będzie jeszcze trudniej.
Iwonka jest cudowna, to samo Sebek. Po kimś ma ten charakterek, nie? :D
Widać że Maję już wszyscy rozpoznają od feralnego zdarzenia na boisku. Ciekawe czy za tym pójdzie coś więcej.
Denerwuje mnie Mariusz i jego "a nie mówiłem" wypowiedziane między wierszami. Niech się schowa ze swoimi radami. Rości sobie prawa do Majki, i to mnie wkurza.
Miał być w niedzielę, i co? :D
Całuski, S. ;*
+ zapraszam na zaległe rozdziały do mnie :)
http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/