poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 14


Przytulając się do jego ciepłego ramienia przez chwilę czułam, że wszystko jest dobrze. Ale nie było. Jeszcze nie.
- Trochę kiepsko zaczęliśmy – odezwałam się, kiedy wreszcie udało mi się wygodnie ułożyć na ogromnej sofie.
Siatkarz obrzucił mnie pytającym spojrzeniem.
- Chyba nie tak powinno wyglądać spotkanie po tylu latach – dokończyłam.
W odpowiedzi usłyszałam ciche westchnięcie. Potem poczułam, jak obejmuje mnie ramieniem i przyciąga moje nogi na jego kolana.
- Było dziwnie – przyznał wreszcie – Nie do końca wiedziałem, jak się zachować.
Czekałam na coś jeszcze z jego strony. I słusznie.
- Zmieniłaś się – odezwał się ponownie – Stanęłaś wtedy w mojej kuchni i...
Przymknął oczy i oparł podbródek na czubku mojej głowy.
- Zobaczyłem całkowicie obcą i inną osobę.
Poczułam niemiłe ukłucie w okolicach żołądka. Odsunęłam się gwałtownie od niego.
- Nie, nie, źle to powiedziałem – powiedział nerwowym głosem.
- To, że przefarbowałam włosy i zaczęłam ubierać się bardziej kobieco nie znaczy, że się zmieniłam – odparłam chłodno – Jestem teraz dla ciebie całkowicie obca?
Zmrużyłam oczy i spojrzałam przenikliwie na niego. Ponownie westchnął, a po chwili zaczął nerwowo wodzić ręką po moim kolanie i udzie.
- Nie potrafię cię traktować jak kiedyś.
Mogłabym przysiąc, że po tych słowach cała zawartość mojego żołądka przewróciła się o 180 stopni.
- Cały czas wydaje mi się, że robię coś złego. Nie umiem cię tak po prostu przytulić albo...
- Nie musisz tego robić. Masz żonę, Mariusz – przerwałam mu całkiem spokojnie – Nie przyjechałam tutaj po to, żeby namieszać ci w głowie. 
Tylko po to, żeby ci pomóc. - Wystarczy, że będziesz ze mną szczery.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. Co robiłeś, jak wyglądało twoje życie przez te 6 lat...
Standardowo musiałam chwilę poczekać na odpowiedź.
- Zwyczajnie. Siedzę cały czas w Bełchatowie, chodzę na treningi, gram mecze, jeżdżę po Polsce.

I co? Tyle? Żartujesz sobie ze mnie? Wzięłam głęboki wdech, próbując sobie dodać trochę cierpliwości i spokoju.
- Co z fotografią? Fundacją? Dlaczego mówisz tylko o siatkówce? - zasypałam go w jednej chwili pytaniami, których nie miałam cierpliwości trzymać już tylko w mojej głowie.
- Myślałem, że chcesz wiedzieć wszystko.
- Przez „wszystko” rozumiesz siatkówkę? To jest teraz dla ciebie wszystkim?
- Tak.
Otwarłam usta, jednak zabrakło mi jakichkolwiek słów.
- Nie, znaczy się nie.

Zdecyduj się wreszcie!
- Siatkówka zajmuje największą część.
- To nieźle pozmieniała ci się hierarchia wartości – mruknęłam pod nosem – Co z tobą, Mariusz?
Wzruszył ramionami i schował twarz gdzieś w moich włosach.
- Nie tul się do mnie, tylko odpowiedz na moje pytania.
Sekundę po tych słowach poczułam jak delikatnie wodzi czubkiem nosa po mojej szyi. Na której automatycznie momentalnie pojawiła się gęsia skórka.
- Co jest między tobą a Lotmanem?
Tego było już za wiele. CO JEST Z TOBĄ CZŁOWIEKU?!?! Straciwszy resztki jakiejkolwiek cierpliwości poderwałam się z kolan siatkarza. Nie mogąc odnaleźć odpowiednich słów, żeby wyrazić swoją wściekłość zaczęłam przechadzać się szybkim krokiem po salonie Wlazłych, co chwila wplątując palce we włosy.
- Czemu się tak zachowujesz? - wydukałam wreszcie, kręcąc głowę z niedowierzaniem.
- Jak?
- Jak nie ty – stwierdziłam błyskawicznie.
- Jak nie ja?
Mając dość tej mało ambitnej wymiany zdań, skinęłam jedynie głową.
- Nie wiem dlaczego się dziwisz, Maja – odparł całkiem spokojnie, świdrując mnie wzrokiem – Minęło trochę lat. Zmieniłem się.
- Ty się zmieniłeś, w porządku – odpuściłam zrezygnowana – A co się jeszcze zmieniło?
Spróbowałam inaczej i czekałam na odpowiedź.
- Chcesz wiedzieć jak to jest teraz ze mną i z Pauliną?
Wreszcie! Plus pięć punktów dla Mariusza Wlazłego za domyślność.
- Tak.
Ciężko westchnął i oparł głowę o oparcie miękkiej kanapy.
- Chodź tutaj... - zaczął, a ja momentalnie pokręciłam głową, krzyżując ręce na piersiach – Maaajka...
- Nie Majkuj, tylko po prostu mów.
Znowu ciężkie westchnięcie. Ja jednak stałam cały czas nieugięta z kamienną miną.
- Nie układa się nam, ale to normalne. Pewnie jakaś rutyna nie wiem... Kryzys po prostu, ale niedługo na pewno wszystko wróci do normy. Coś jej odbiło.
Spojrzałam z niedowierzaniem na niego. Sposób w jaki mówił o miłości swojego życia mnie doszczętnie zniszczył i przeraził.
- Ty się słyszysz? - wycedziłam.
- Co? - palnął bez zastanowienia – Chciałaś wiedzieć, to wiesz.
- Zdradzasz ją?
Nad nami zawisła napięta cisza.
- Co to za pytanie? - oburzył się – Oczywiście, że nie.
- Jak próbujesz zmienić i naprawić to, co się zepsuło?
Sypałam pytaniami, bo ta taktyka jak na razie się sprawdzała.
- Co? - znowu bezmyślnie zapytał siatkarz – To jakiś wywiad środowiskowy?
- Nie. Po prostu próbuję coś od ciebie wyciągnąć, bo jak na razie umiesz mówić szczerze tylko o siatkówce.
- Po co?
- Bo mi na tobie zależy? - odpowiedziałam pytaniem, mrużąc oczy – Na was. Na was mi zależy – poprawiłam się szybko.
Kolejna krótka cisza. Wlazły wstał z kanapy i stanął przede mną, chwytając mnie za ręce.
- Wszystko jest w porządku. Poradzę sobie, obiecuję – powiedział niskim głosem, patrząc mi prosto w oczy. Zmiękłam.
- Mam ci wierzyć? - zapytałam cicho.
- Nie mieszaj się w to, Maja – odparł, ignorując moje pytanie – Chcę żebyś była przy mnie, ale to jest moje małżeństwo. Sam muszę to rozwiązać. I nie chcę, żebyś się tym zadręczała. Ani teraz, ani nigdy.
Powaga z jaką to powiedział utwierdziła mnie w przekonaniu, że może warto postawić sobie inny priorytet podczas mojej obecności w Polsce.


***

- Więc? Co z tym Lotmanem? - po wyjaśnieniu sytuacji małżeństwa Wlazłych, zrobiliśmy sobie ogromne kubki gorącej czekolady i ponownie rozsiedliśmy się na jasnej sofie w salonie.
- A co ma być?
- Coś jest na rzeczy, przecież widzę – nie odpuszczał dalej.
- Nie znam go prawie. Po prostu przypadkiem się poznaliśmy i parę razy rozmawialiśmy.
- Tak, i przypadkiem on wgapia się w ciebie jak w obrazek – wyraźnie zirytował się brązowooki.
- Boże, co ty wygadujesz – parsknęłam śmiechem – Zazdrośnik z ciebie i tyle.
- Może i tak – odparł smętnie, obejmując mnie ramieniem – Ale po prostu go nie lubię.
- Jest sympatyczny – zaprzeczyłam szybko – Znasz go w ogóle?
Jego ciężkie westchnięcie utwierdziło mnie w przekonaniu, że prawdopodobnie nie zamienił z nim ani jednej, nawet krótkiej wymiany zdań.
- Dobra, koniec jego tematu. Ale przysięgam, że jeśli zrobi cokolwiek złego wobec ciebie to pierwszy wsiądę w samochód i pojadę do Rzeszowa.
- Najpierw to ja muszę tam pojechać i go przeprosić – westchnęłam, przypominając sobie o kolejnej rzeczy, którą ustaliłam będąc w Warszawie.
- Co? - zapytał natychmiastowo – Po co? Za co?
- Za to że go w beznadziejny sposób spławiłam po naszej kłótni w hali – odparłam chłodno, mając w głowie te feralne zdarzenia.
- Zostawmy to już – odezwał się po chwili zniesmaczony tym wszystkim.
- Jak chcesz – również nie miałam ochoty ciągnąć tego tematu dalej.


***

- Mówisz poważnie? Zawiesiłeś fundację? - powtórzyłam po raz kolejny z niedowierzaniem.
- Nie mam na to czasu – usłyszałam znudzony głos atakującego.
- Chyba chęci – burknęłam, oburzona faktem zawieszenia przedsięwzięcia.
- Okej, może trochę też – przyznał po dłuższej chwili milczenia.
- To nie jest powód, żeby zostawiać to wszystko. Spinaj ten szanowny tyłek, Wlazły, bo wiecznie w Polsce nie będę.
- To znaczy, że chcesz mi pomóc?
- Nie rozumiem twojego zdziwienia – parsknęłam śmiechem i szturchnęłam go w bok – Mam zamiar trochę ożywić twoją nudną egzystencję.
Atakujący już otwierał usta, aby wyrazić swoją opinię, jednak szybko go ubiegłam:
- Zrobię to i tak. Czy tego chcesz, czy nie.
Po tych słowach musiała minąć dłuższa chwila, abym na ustach mojego przyjaciela wreszcie mogłam zobaczyć szczery, promienny uśmiech.
- I zabieram cię jutro w plener – ciągnęłam dalej – Nie mogę patrzeć jak twój aparat marnuje się w kurzu na tej szafce.


***


Rozmawialiśmy jeszcze bardzo długo. O błahostkach, o naszej codzienności. O nudnym bytowaniu Mariusza w Bełchatowie i mojej jeszcze nudniejszej egzystencji w Nowym Jorku.
Ani razu już nie napomknęliśmy tematu Pauliny i jego małżeństwa. Było tak jak kiedyś. Całkiem zwyczajny wieczór, który dzięki jego obecności stał się chwilami zapomnienia i bezgranicznej radości. Pożegnaliśmy się dopiero po północy, kiedy po odprowadzeniu mnie pod sam dom, Mariusz przytulił mnie mocno przyznając, że tęsknił za takimi chwilami.
Wspomnienia cudownego wieczoru prysnęły jak bańka mydlana, kiedy przypomniałam sobie o ważnym telefonie, który nie cierpiał zwłoki.
- Grzesiek? - wypaliłam od razu, nerwowo przechadzając się po mojej ciemnej sypialni – Tu Majka, mam ważną sprawę.
- Teraz? Wiesz która jest godzina? - wymruczał (jak przypuszczam) mało świadomie bezczelnie zbudzony przeze mnie Grzesiek Kosok.
- Tak, teraz! - wrzasnęłam poirytowana całą sytuacją. Że też nie mogłam załatwić tego w pierwszej kolejności! - Przepraszam, ale to naprawdę ważne.
- Dobra, mów – usłyszałam już bardziej doniosłe i świadome słowa siatkarza.
- Potrzebuję jakiegoś biletu na najbliższy wasz mecz.
- Co? - nie bardzo zrozumiał – A tak, boże, przecież cię zapraszałem!
W tej chwili zrobiło mi się głupio. Jeszcze głupiej, niż wcześniej.
- Nie, nie, nie – zaprzeczyłam szybko – Nie o to chodzi. Muszę pogadać z Lotmanem i stwierdziłam, że to będzie dobry pomysł.
- Aa, mów tak od razu – zaśmiał się już całkowicie rozbudzony środkowy – Gadałem z nim.
- Tak? Co mówił? - przełknęłam nerwowo ślinę – Jest wkurzony, albo coś?
- Wkurzony? Pytasz o to, czy jest wkurzony, że go tak spławiłaś? - słowa środkowego wypowiedziane chłodnym tonem zostawiły niemiłe ukłucie w moim żołądku – Nie, jest mu po prostu przykro.
- Boże, Kosa... Musisz mi pomóc – jęknęłam do słuchawki – Muszę do przeprosić, jest mi strasznie głupio, bo...
- Nieważne, powiesz to wszystko jemu – przerwał mi – W sobotę gramy z Jastrzębskim, mam dla ciebie bilet w bocznym sektorze, w pierwszym rzędzie, odpowiada ci?

______________________________
Jestem w jakimś kompletnym dołku twórczym. Jest mi głupio i przykro to mówić, ale naprawdę tak jest i z niemałym trudem powstał ten rozdział. 

Może jest to wynikiem tego, że w mojej głowie zrodził się nowy projekt, nowa historia... Nie, nie wiem czy kiedyś ją opublikuję :) Przez ostatnie dni napisałam parę fragmentów właśnie pod tym kątem, które chyba jako jedyne moje teksty mi się podobają :) I uwaga, teraz najlepsze - jako główny bohater występuje PIŁKARZ. Kto zgadnie jaki? :>

Nie chciałabym, żeby teraz po wzmiance o nowej historii ktoś pomyślał, że zostawię tak po prostu nad-przepasciaa. Nie! :) Historię Mariusza, Mai i Paula mam w swojej głowie już od dawna i cokolwiek by się nie działo - doprowadzę ją do końca, obiecuję Wam. 

Piszę wiele tekstów, oprócz tej historii. Są to takie jakby, hm... Fragmenty, zarysy jakichś historii, które powstają w mojej głowie i czuję nagły przypływ chęci, żeby właśnie te wszystkie wytwory przelać na "papier" ;) Mam ich naprawdę sporo i czasami fajnie jest się oderwać od historii nad-przepasciaa i przeczytać coś kompletnie innego. Swoją drogą dacie wiarę, że mam nawet fragmenty jakichś moich chorych wymysłów z kilkoma piłkarzami, np. z Torres'em? Ja sama w to nie wierzę, ale rok temu pochłonął mnie EUROszał i chyba to było tego wynikiem.

Okej, okej, trochę się zagalopowałam. Na razie będę Was męczyć losami Majki, bo chcę to skończyć, żeby zacząć coś innego. A pomysłów mam wiele, wierzcie mi ;)

EDIT: Zmieniłam szablon, co o nim myślicie?
Jest jeszcze nie do końca dopracowany, bo nie mogę zmienić rodzaju i koloru czcionek i koloru tła w stopce, nie wiem czemu :(

13 komentarzy:

  1. Cieszę się że jest cos nowego, ja też tak mam że mam strasznnie dużo fajnych pomysłów na opowiadanie czy cokolwiek, ale zwyczajnie w świecie mi się nie chcę przelewać tego na papier nie mówiąc już o kompie.
    Nareszcie, no nareszcie sobie wszystko wyjaśnili, ale był taki moment gdy pomyślałam żę Wlazły coś więcej do Mai? oby nie, Ona musi się zająć Lotmanem xd Pogadali, pogadali, ale i tak nie na ten temat co chciała Majka, no ale Mariusz ma racje, to jego małżeństwo, no ale widać przecież jak oni się od siebie oddalają chcę to tak zniszczyć? sprawia wrażenie jakby mu nie zależało, na niczym w sumie, tylko siatkówka, to jest dobre, ale nie gdy ma się rodzine! Akcja z Grześkiem świetna! :D Cały twój blog jest świetny, cała Ty i wg xd
    Cieszę się również żę mimo braku weny, coś dla nas wyskrobałaś :D Dzięki :)
    Ale się rozpisałam, łuhuhu :D
    Klaudia!
    P.S - Przepraszam za błędy ( nie chcę mi się zapalić lampki w pokoju xd )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze tak jest - nie ma zapału, żeby zacząć :p Ja musiałam się "namawiać" dobre parę miesięcy, żeby historia, którą tu teraz publikuję, ujrzała światło dzienne :)
      Wlazły "coś więcej" do Mai, hm... Na razie zostawiam Wam wolną rękę - odbierajcie to jak uważacie, jak czujecie. Kwestia czy będzie pomiędzy nimi "coś więcej", jak to ładnie ujęłaś, rozwiąże się na sto procent - ale w późniejszym czasie, powiedziałabym nawet, że dopiero przy końcu opowiadania :p
      Akcja z Grześkiem też mi się podoba, kurcze! :p Uwielbiam jego postać, którą w ogóle wprowadziłam w tą historię całkowicie nieplanowaną.

      Dzięęęęki wielkie za komentarz, Klaudia! :>:*

      Usuń
  2. Dobry pomysł nie jest zły ;)
    Tak więc czekam... na dalszy ciąg przygód Majki(bo tam z Mariuszem to się zaczęło robić gorąco ;)) i na nową, cudowną historię :)
    Życzę Ci weny i do zobaczenia wkrótce.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowa historia będzie musiała raczej poczekać do zakończenia tej :)
      Dziękuuuję :*

      Usuń
  3. Oficjalnie nie lubię "opowiadowaniowego" Mariusza. Dziewczyna przyjeżdża z drugiego końca świata, żeby mu pomóc a ten ją spławia "nie pomagaj mi, muszę sobie sam poradzić". Z tego co widzę, Mariuszku, to jakoś sobie nie radzisz.
    Grrr.
    xD
    Podoba mi się ten rozdział. łatwo się go czyta, podobnie jak całe opowiadanie, ale pod koniec, gdy już zostawię tu komentarz, prawdopodobnie będę kontemplowała i zastanawiała się nad losami bohaterów. + Twoje opowiadanie skłania mnie do refleksji nad moim życiem. Jestem teraz mniej więcej w takiej samej pozycji co Majka z Lotmanem.
    Cza powiedzieć "przepraszam". ech...
    (po co ja to piszę, nikogo to nie obchodzi.)

    Życzę szybkiego powrotu weny, a także zaparcia do opublikowania następnego opowiadania :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem z kilkudniowym poślizgiem jak mniemam, ale teraz zwyczajnie nie jestem w stanie się z czymś wyrobić. ;) Szablon ładny, podoba mi się jego delikatność, aczkolwiek nagłówek bardziej podobał mi się w tym poprzednim. Ale ten też jest świetny. Może to z powodu, że Paul teraz odwrócił się do nas plecami. :D

    A co do rozdziału. W końcu doszło do tej rozmowy. Cieszę się jednak, że Mariusz sam chce to załatwić, bo tak przecież powinno to wyglądać, no! A Majka niech się zabierze za pogodzenie z Paulem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do Twojego komentarza pod postem - nie mam zielonego pojęcia za jakiego piłkarza się weźmiesz. Jest ich tylu przecież, a ja mam małe szanse na zgadnięcie, bo cienka jestem w te klocki. :)

      Usuń
  5. Nie wiem czy to moja wyobraźnia tak pracuje czy tak ma być ale wydaję mi się, że Maja dla Mariusza jest kimś więcej niż przyjaciółką ale mam nadzieję,że to tylko takie moje urojenie ;)
    Teraz czekam na jej spotkanie z Paulem ;) Już nie mogę się doczekać mam nadzieję,że się pogodzą i będzie miło ;) Czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie ;) http://mydlo--powidlo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Szablon świetny, natomiast nagłówek bardziej podobał mi się ostatnio. Choć temu nic nie umniejszam :)
    Nnno. Już myślałam że nigdy nie dojdzie do konfrontacji Majki z Mario. Chociaż powiem szczerze, i tak nie do końca jestem zadowolona z jej przebiegu. Bo tak naprawdę, poza tym że ma "kryzys" w małżeństwie, i że zamknął się w światku siatkówki, nic poza nim nie widząc, to niewiele się wyjaśniło. Grr.. Nie wiem, czy mam winić za to jego, czy Paulinę, czy oboje. Liczę że jeszcze wyjaśnisz tę sprawę, bo tak szczerze mówiąc, nic się nie zmieniło i nie mam pojęcia w jaki sposób miałaby Maja pomóc małżeństwu w rozwiązaniu spraw.
    Lotek <3
    Kurczę, z jednej strony jest taki biedny, bo Maja go olała dla Mario, a z drugiej, nie wiem czy widziałabym go u boku dziewczyny. Czekam na rozwój wydarzeń, całuję, S. ;*
    A muzyka cudowna, uwielbiam ten kawałek *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczny szablon. Bardzo bardzo mi się podoba :) Masz mnie na swoją nowa historię :) Syndrom psa ogrodnika hyhy.Dziwny ten Mariusz no.
    xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
  8. O matulku jak ja dawno u Ciebie nie byłam! :)
    Jakie zmiany w wyglądzie bloga, jak najbardziej na plus :) Szablon na prawdę piękny.
    Jeśli chodzi o treść to oczywiście podziwiam Twój kunszt :) To naprawdę wielka przyjemność czytać takie "lekkie" opowiadania. Maja powinna chodzić z plakietkom "DORADCA DO SPRAW MAŁŻEŃSKICH" :) Trochę wkurza mnie postawa Marusza, który twierdzi, że on wszystko ogarnie, on sobie ze wszystkim poradzi. Zosia samosia kurde! Jak przez tyle lat nie udało mu się "ogarnąć" tego wszystkiego to teraz tego dokona? Wątpię, ale nie mówię, że nie wieżę to osiągnie!
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie (w końcu) na piątą część http://istotnie-istotna-istota.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie się bardzo podoba nowy szablon, nic nie musisz zmieniać, jest na prawdę okej :)
    Mariusz zachowuje się co najmniej dziwnie, Majka chce mu pomóc, przyjeżdża do niego z NY a on mówi, że sobie sam poradzi. Przecież ona nie jest głupia i widzi, że on sobie nie radzi!
    Fajnie, że spędzili wieczór razem, jednak ta szczera rozmowa tak na prawdę jakby nie wniosła za dużo. Niby Mariusz z Paulą mają kryzys, ale to wszystko jest takie dziwne, tajemnicze, a przecież nikt nie chce im robić na złość a wręcz odwrotnie. Kryzys kryzysem ale tam jest jakieś drugie dno, coś mi tak podpowiada.
    To może mieć związek z tym, że Mariusz wydaje mi się chyba trochę jakby zjechał z toru o nazwie ''przyjaźń'', na rzecz toru ''miłość''. To, że jest zazdrosny, że wypytuje się o Lotmana, i to, że słowa, w których go opisuje mają dość pejoratywny wydźwięk, to wszystko mi właśnie skłania myślenie ku teorii, że Mariusz chce, żeby Majka była dla niego kimś więcej niż przyjaciółką.
    Kurde, powinnam sobie kupić zestaw małego Sherlocka, bo tak się bawię w snucie podejrzeń.
    No nic, pozostaje czekać na kolejny rozdział, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń