- Maja! Wstawaj, od dwóch godzin twój telefon wariuje!
Dobija się do ciebie chyba cały Bełchatów! - usłyszałam na miły
początek dnia, z ust mojej mamy.
- Trzeba było odebrać – mruknęłam nieprzyjemnie i
podniosłam się z pozycji leżącej – Kto dzwonił?
- Michał, Mariusz, Pliński, Daga, Paulina i setka
numerów, których nie masz zapisanych.
Westchnęłam ciężko i przeczesałam palcami
poskręcane włosy.
- Która jest godzina? - padło z moich ust po chwili.
- Dochodzi piętnasta.
Że co?!
- MAMO?! DLACZEGO POZWALASZ MI SPAĆ PRZEZ PÓŁ DNIA?!
CO Z CIEBIE ZA RODZIC?! GDZIE OBOWIĄZKI?! JEZU, JA MIAŁAM IŚĆ NA
TRENING Z MARIUSZEM! - wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam
panikować, gestykulując rękami.
W odpowiedzi mama roześmiała się perliście, za co
zgromiłam ją wzrokiem.
- Spokojnie, dziecko – śmiała się dalej – Trening
zaczyna się o 16:30.
Zmrużyłam podejrzliwie oczy i stanęłam na środku
pokoju.
- Skąd to wiesz?
- Mariusz tu był. Kazał ci przekazać, że był i
żebyś wreszcie oddzwoniła. I dodał, że nie podejrzewał, że
potrafisz spać ponad 12 godzin.
***
- Cześć, śpiochu – po 3 długich sygnałach,
usłyszałam ciepły głos Mariusza.
- Bardzo śmieszne – fuknęłam – Od jutra wstaję o
8 i idę biegać.
Nie zdążył cokolwiek powiedzieć, bo uprzedziłam go.
- Zanim zdecydujesz się na ironię, cyniczny śmiech,
bądź jakąkolwiek inną ripostę, zastanów się dwa razy. Spanie
do piętnastej mi nie służy.
- W takim bądź razie pasuję – zaśmiał się
ugodowo – Jestem u ciebie o 16:15, bądź gotowa.
- Dobre rozwiązanie. Do zobaczenia – rzuciłam na
koniec i rozłączyłam się.
***
- I? Jak było wczoraj? Może wreszcie mi coś opowiesz?
- dopadła mnie mama, kiedy weszłam do kuchni.
Cicho westchnęłam i zabrałam się do robienia kawy.
- Właściwie to... Zwyczajnie. I dziwnie – odparłam,
nie do końca pewna, jak sprecyzować odpowiedź – Zwyczajnie
dziwnie.
Mama uniosła brwi do góry i założyła ręce na
piersiach, czekając na szerszą odpowiedź.
- Jezu, mamo. Ja sama nie wiem... - jęknęłam.
Tak, zdecydowanie spanie do 15 mi nie służy. Jestem
totalnie rozbita psychicznie.
- Ucieszył się? - spróbowała mama.
„Tak
strasznie się cieszę, że jesteś tutaj”.
- Chyba tak.
- A ty?
Zamyśliłam się chwilę, po czym posłałam
rodzicielce szeroki, szczery uśmiech.
- Wczoraj zrozumiałam, jak bardzo mi go brakowało.
Tylko, że wiesz... Trochę czasu minęło...
Zacisnęłam wargi w cienką linię.
- Zobaczę. Potrzebujemy czasu – skwitowałam krótko,
nie chcąc rozwodzić się nad tym.
***
Spojrzałam na zegarek. 16:02. 13 minut. W głowie
ciągle nie mogłam (nie chciałam?) przeanalizować wczorajszego
spotkania z nim. Z jednej strony cholernie zwyczajnie. Zdziwienie,
radość, spacer jak za dawnych lat. Z drugiej strony niezdefiniowana
dziwność (jest w ogóle coś takiego?). Czułam pewnego rodzaju
barierę między nami. Barierę, która tworzyła się automatycznie
przy słowach: dom, Paulina, zmiany.
***
- Maja! Mariusz przyszedł!
Ostatni raz spojrzałam w duże lustro, chwyciłam
skórzano-dżinsową kurtkę i zeszłam, a właściwie to zbiegłam,
po schodach. Wyglądałam zwyczajnie. Chyba.
- Nie ma to jak punktualność – rzuciłam na
powitanie, zerkając na zegarek. 16:25.
- Nie marudź – odparł siatkarz w uśmiechem – Jak
Arek się dowiedział, że idziesz ze mną, uparł się, że też
chce. To twoja wina.
Wywróciłam oczami w odpowiedzi, a po chwili
równocześnie się zaśmialiśmy.
- Mamo, wychodzę z tym nienormalnym człowiekiem. Nie
wiem kiedy, i czy w ogóle wrócę, więc nie czekaj na mnie –
zwróciłam się do rodzicielki.
Wychodząc z domu zdałam sobie sprawę, jak inaczej
zachowuję się przy nim. Nie, nie gorzej. Zdałam sobie sprawę, że
Mariusz Wlazły swoją obecnością nie pozwala mi zmazać uśmiechu
z twarzy. A ja za cholerę nie mogłam zrozumieć dlaczego on.
Dlaczego to znowu jest on.
***
- Arek został z Pauliną? - zagadnęłam.
Przytaknął głową, nie odrywając skupionego wzroku
od bełchatowskiego chodnika.
- Jak się wam w ogóle układa? - zaryzykowałam, w
myślach zaciskając zęby i oczy.
- Dlaczego pytasz? - wypalił gwałtownie, a ja drgnęłam
nerwowo.
- Jestem po prostu ciekawa – zachowałam kamienną
twarz i twardy głos – A ty dlaczego nie chcesz mi normalnie
odpowiedzieć?
Powinnam zostać jakimś prawnikiem. Skąd w mojej
głowie biorą się takie odważne, bezpośrednie i poniekąd
kreatywne (też nie mogę w to uwierzyć) odpowiedzi?
- Wszystko po staremu. Zapisaliśmy we wrześniu Arka do
przedszkola.
- Pytam o Paulinę – wypaliłam pewnie.
- Coś ty się tak na nią uparła? - podniósł głos,
wyraźnie rozdrażniony.
Okej, jeszcze chwilę wytrzymaj.
- Bo cały czas unikasz jej tematu. Nie mówisz w ogóle
o waszym małżeństwie.
- Bo nie ma o czym mówić. Jest okej – odparł
dobitnie i dość nieprzyjemnie.
Wcale mnie to nie przekonało.
- Nie spinaj, Mariusz – zeszłam z tonu i dodałam
jeszcze łagodniejszym tonem – Przepraszam.
Chociaż nie wiem za co.
- Ja też.
Po tych słowach, pełna sprzeczności i
zdezorientowania, przekroczyłam próg bełchatowskiej Energii.
***
Te same korytarze, te same ściany, drzwi... Może
jedynie trochę odnowione. Co się dziwić, Bełchatów zawsze dbał
o siatkarzy.
- Leć do szatni, jesteś już spóźniony jakieś... -
spoglądnęłam na zegarek na lewym nadgarstku – 20 minut.
- Spokojnie, dzisiaj mam przepustkę – wyjaśnił i
dodał – Taryfę ulgową.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- To znaczy?
- Ciebie.
- Nie rozumiem? - zironizowałam głupio.
- Zaraz zrozumiesz.
Po tych słowach uchylił przede mną potężne drzwi z
napisem „wejście na halę”.
- No to uśmiech i zapraszam.
- Przerażasz mnie, Wlazły.
***
- Mario? Gdzieś ty się podziewał? Czemu się nie
przebrałeś?
Od razu rozpoznałam głos Nawrockiego. Mimo że nie
dane mi było go jeszcze zobaczyć (prawie dwumetrowe cielsko
Wlazłego, idącego przede mną, uniemożliwiało mi to) nie miałam
problemu ze zidentyfikowaniem tego głosu.
- A bo właśnie, trenerze...
- Dzieeń dobry! - nie mogąc się powstrzymać,
wyskoczyłam zza Wlazłego i (aż dziwnie) wesołym głosem
przywitałam dobrze mi znanego trenera Skry – Pan trener wybaczy
Wlazłemu spóźnienie, to po części moja wina.
Nawrockiego ewidentnie zamurowało.
- Musiałaś tak entuzjastycznie? - syknął do mnie
wyraźnie rozbawiony Mariusz.
Wywróciłam oczami i znowu zwróciłam się do pana
Jacka.
- Mam nadzieję, że mnie pan pamięta. Maja Adamczyk –
uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy, przez widok totalnie
zdezorientowanego coacha.
- Jezu, dziewczyno! Tyle lat... Oczywiście, że
pamiętam! - zaczął szybko wyrzucać z siebie mężczyzna.
- Tak strasznie miło cię widzieć! - dodał serdecznym
głosem i uścisnął mnie, przyjaźnie klepiąc po plecach.
- Pana też – odparłam uprzejmie.
- Wracasz na stare śmieci? - zapytał.
Zanim zdołałam cokolwiek odpowiedzieć, ktoś bardzo
głośno krzyknął.
- Ja pierdolę! Winiarski, uszczypnij mnie, bo nie
wierzę w to co widzę! ADAMCZYK?! Jezus Maria, ty żyjesz?!?!
Po tych słowach zaśmiałam się głośno i utonęłam
w ramionach przyjaciela. Niewątpliwie, tylko Daniel Pliński
potrafił w taki sposób okazywać swoją radość.
***
- No naprawdę, nie wierzę! - paplał jak najęty,
ciągle nie wypuszczając mnie w objęć – Co ty tu robisz? Jezu,
dzwoniłem do ciebie rano, ale nie odbierałaś, normalnie martwiłem
się... Nie, co ja gadam. Nieważne, a teraz tak serio – skąd się
tu wzięłaś? Bo wiesz, Winiar to się dziwnie od wczoraj
zachowywał, no i wiedziałem, że coś jest na rzeczy! ALE ŻE TY?!
Pojawiasz się po 6 latach, jesteś dla mnie wybawieniem...Przez 6
lat nie miałem do kogo się odezwać, bo nikt nie rozumie mojego
czarnego humoru i ripost tak jak ty... No wiesz, ja naprawdę jestem
w szoku! No po prostu...
- PLINA! - przerwałam mu, krztusząc się ze śmiechu.
Przy okazji udało mi się wyplątać z jego uścisku.
Nie wspomnę już o tym, że cała drużyna Skry miała
wzrok skupiony właśnie na nas. Nie żeby coś, ale nie przyjechałam
tu, żeby robić zbędny szum. Co ja gadam, bez tego i tak się
pewnie nie obejdzie.
- Plina, co z tobą? - zapytał z udawanym zmartwieniem
Mariusz – CZY ON COŚ BRAŁ W SZATNI? - zwrócił się głośno do
reszty rozgrzewających się Skrzatów, którzy kompletnie zbici z
tropu zaśmiali się. Co tam, że pewnie nie wiedzieli o co chodzi.
- Te, te, el capitan, nie pozwalaj sobie – rzucił sam
zainteresowany do Wlazłego – A tak serio, to już się uspokajam.
Ale dalej nie wierzę...
- Nie zaczynaj znowu – przerwałam mu zdecydowanie,
wywołując śmiech trenera, Mariusza i Bąka, Woickiego oraz
Winiara, którzy momentalnie znaleźli się przy nas.
- Cześć chłopaki – zwróciłam się do Bąkiewicza
i Pawła – Fajnie was widzieć.
- Ciebie też – odparł rozgrywający.
- Kopę lat – dodał Michał.
- Ej, Młoda, gdzie zgubiłaś swoje korki i dresy? -
zapytał zaczepnie milczący już dłuższą chwilę (jak na niego,
oczywiście) Plina.
O, i wszystko wraca do normy. Chamski, ale i tak kochany
Danielu Pliński – witaj!
- Zostawiłam w Ameryce, co byś nie miał się do czego
przyczepić – wypaliłam pewnie, jak to zwykle bywało w naszych
„potyczkach słownych”.
- Jeśli chodzi o przyczepianie się to te twoje blond
farbowane włosy...
Już szykował kolejną zaczepkę, kiedy uprzedził go
Wlazły.
- Pasują ci i są bardzo twarzowe – skończył za
kolegę, uśmiechnął się i położył mi dłonie na ramionach –
A teraz ty idziesz na trybuny, ja do szatni, a panowie
nie-robimy-rozgrzewki robią 10 kółek i dodatkowe rozciąganie.
Słowa Wlazłego spotkały się z uznaniem trenera.
- Będę się męczył zagrywką do końca treningu,
zapamiętaj to sobie! - krzyknął środkowy do kapitana i
zniesmaczony zaczął truchtać dookoła boiska.
***
- Widzę, że postawiliście w tym sezonie na młodych –
zagadnęłam do Nawrockiego, kiedy po jakiejś godzinie przysiadł
koło mnie na ławce.
- Trzeba wykorzystywać młode potencjały i talenty –
skwitował typowo trenersko.
- Kosztem Mariusza? - uniosłam brwi – Niech mnie pan
źle nie zrozumie, ale Mariusz nie był, nie jest i nie będzie
przyjmującym.
Zazwyczaj w takich sytuacjach nie miałam skrupułów.
Kiedy coś wyraźnie mi nie pasowało, nie potrafiłam tłumić tego
w sobie.
- Wiem – odparł spokojnie – Nie martw się o
niego...
Przerwałam mu szybko.
- Nie martwię się. Po prostu źle mi się patrzy na
niego, kiedy stoi na przyjęciu – zaczęłam – Jest świetnym
siatkarzem, ale jest atakującym – zakończyłam, kładąc nacisk
na ostatnie słowo.
Nawrocki westchnął i wstał z ławki.
- To wcale nie było takie proste, jak myślisz –
pospieszył z wyjaśnieniami – Odszedł Kurek, Falasca... Coś
trzeba było zrobić.
- Nie wiem, czy to „coś” będzie takim dobrym
rozwiązaniem – stwierdziłam – Ale to pan jest trenerem. Mam
nadzieję, że w tym sezonie będzie mistrzostwo – skończyłam
ugodowo z lekkim uśmiechem..
- Ja też. Swoją drogą, jeśli Mario będzie grał tak
jak dzisiaj na treningu, to nie mamy się o co martwić.
Przeniosłam automatycznie wzrok na Wlazłego. Od razu
odnalazł moje spojrzenie i uśmiechnął się.
- To chyba jego najlepszy trening od początku sezonu.
Jeśli to ma związek z twoją obecnością, to przychodź na
treningi codziennie.
***
- Młodzi się o ciebie wypytywali – padło z ust
Winiara, który lekko zdyszany przysiadł przy mnie.
- Jacy młodzi?
- A który wpadł ci w oko?
Parsknęłam śmiechem.
- Pytam poważnie.
Spojrzałam na niego w politowaniem i jednocześnie
rozbawieniem.
- Na pewno nie ten z numerek 4 – Misiek roześmiał
się – A jeśli serio pytasz, to nie przyszłam tu, żeby patrzeć
na ładne twarze.
- Ale te ładne twarze patrzą na ciebie.
- Na swatkę to ty się nie nadajesz, Misiek –
skwitowałam krótko i zaśmiałam się – Gdzie gracie następny
mecz?
Niewątpliwie, byłam mistrzynią w szybkim zmienianiu
tematów.
- U siebie. Z Effectorem.
- Gładkie 3:0?
- Taką mam nadzieję – mrugnął do mnie –
Będziesz?
- Chciałabym – odparłam – Kiedy to?
- Pojutrze. Zresztą, nie masz raczej wyboru. Mariusz
pewnie już ci załatwił miejsce w pierwszym rzędzie.
Uniosłam brwi do góry i zdziwiona popatrzyłam na
niego.
- Nie patrz tak na mnie – powiedział, delikatnie się
uśmiechając – On naprawdę się ucieszył, że przyjechałaś.
Milczałam. Ciągle jakoś nie mogłam się co do tego
przekonać.
- Jak było wczoraj? - zapytał.
- Winiar, kończ romansować!
- Pliński, rozciągaj bark, bo jak nie to wstanę i
sama ci go naciągnę! - odgryzłam się głośno środkowemu.
- Uwielbiam was – skomentował Misiek, nie mogąc
powstrzymać śmiechu – Wpadnij do nas wieczorem, co? Daga się
ucieszy. No i przy okazji opowiesz o wczoraj.
- Czemu nie – zgodziłam się – A teraz leć, bo nie
chce mi się dzisiaj torturować Plińskiego moimi trikami
fizjoterapeutycznymi.
_____________________________
UDAŁO SIĘ!
Nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę. Ciągle mam ciężko w domu, ale wszystko idzie ku dobremu. Mam jeszcze jakąś minutę, więc chcę Wam tylko powiedzieć - DZIĘKUJĘ! Za komentarze pod tamtym wpisem, za każde 'trzymaj się' itd. KOCHAM WAS!
A teraz lecę. Pisać dalej, dla Was.
Komentujcie, proszę :)
Wybaczcie, ze nie informuję o tym rozdziale, ale na chwile obecna nie mam czasu.... naprawdę przepraszam
EDIT 12.03.2013
Mam chwilę, żeby napisać coś sensowniejszego :) Poinformowałam Was wszystkie, o nowym rozdziale, niestety strzeliłam gafę i wszędzie napisałam "nowy rozdział - 7", za co przepraszam, ale jestem mega zabiegana i totalnie nie myślę.
Hm, co jeszcze. Następny rozdział nie wiem kiedy, odwiedzajcie, bo sama nie umiem powiedzieć. W zeszycie mam zapisane 2 strony, ale wszystko zależy od tego, kiedy będę mieć komputer, bo cały czas nie mam go na stałe.
Dziękuję po raz setny za komentarze, wszystkie je czytam, mimo że przeważnie nie odpowiadam.
EDIT 12.03.2013
Mam chwilę, żeby napisać coś sensowniejszego :) Poinformowałam Was wszystkie, o nowym rozdziale, niestety strzeliłam gafę i wszędzie napisałam "nowy rozdział - 7", za co przepraszam, ale jestem mega zabiegana i totalnie nie myślę.
Hm, co jeszcze. Następny rozdział nie wiem kiedy, odwiedzajcie, bo sama nie umiem powiedzieć. W zeszycie mam zapisane 2 strony, ale wszystko zależy od tego, kiedy będę mieć komputer, bo cały czas nie mam go na stałe.
Dziękuję po raz setny za komentarze, wszystkie je czytam, mimo że przeważnie nie odpowiadam.
Przechodziłam przez blogi w które mam w zakładkach i gdy natrafiłam na ten stwierdziłam: "Przecież evelaine nie ma", a tu taka miła niespodzianka!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i już nie mogę się doczekać następnego. Uwielbiam czytać ten blog i coraz bardziej mnie wciąga!
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko się ułoży..., mam nadzieję, że jak najszybciej.
Trzymaj się i do zobaczenia ;*
Dziękuję dziękuję dziękuję! Dziękuję też za komentarz, który napisałaś mi bodajże pod poprzednim rozdziałem, zapamiętałam go, a właściwie to utkwiły mi słowa "pamiętaj, że każdy twój pomysł jest wart zachodu", czy coś w ten deseń :) Nie pamiętam, czy odpisywałam na niego, ale ciągle mam go w głowie, więc piszę. MEGA WIELKIE DZIĘKUJĘ :)
Usuń+ Nominowałam Cię do zabawy The Versatile Blogger.
UsuńWięcej informacji znajdziesz u mnie, w zakładce "Wyróżnienia" :)
Pozdrawiam ;*
http://spelniajswojemarzenia.blogspot.com/
Jaziuuu!! Switny rozdzial! Tak samo jak kolezanka u gòry, przegladalam w ulubionych blogach i niechcacy otworzylam, tylko twoj blog ma pomaranczowo-brazowy kolor i juz mialam zamutac jak zamiast "Wazna informacja " widze RODZIAL 6! ucieszylam sie jak dzicko :) Naprawde, super rozdzial :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ! :)
UsuńUwielbiam to jak piszesz, naprawdę! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu uzyskałaś dostęp do komputera oraz że powoli zaczyna się u Ciebie układać :) Dalej trzymam mocno kciuki ;*
Mario faktycznie omija temat Pauliny jak ognia... Ciekawość mnie zżera o co chodzi w ich małżeństwie, jak to wszystko wygląda. Ale odpowiedź zapewne poznamy w kolejnych rozdziałach ;)
Pozdrawiam,
naranja-vb.blogspot.com
Dziękuję strasznie, powoli wszystko zaczyna być lepiej :)
UsuńOjj, całkowite wyjaśnienie będzie za jakiś czas, ale myślę, że wszyscy pospadają z krzeseł, bo szykuję niezłą aferę :)
Ach, miód na me serce wylałaś dodając ten rozdział :) Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam Twój komentarz! :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to cudowny, ale czy ja muszę Ci o tym mówić, Ty dobrze o tym wiesz, że każdy z tych rozdziałów jest niesamowity :)
W ogóle, to bardzo dobrze Maja powiedziała Nawrockiemu o tym co on wyprawia z Mariuszem. On powinien grać na ataku i koniec.
Ciekawi mnie strasznie cóż to się dzieje z małżeństwem Wlazłych. Myślę, że Maja też trochę namiesza, w końcu nie jest obojętna dla Mariusza, co z resztą pokazał dobrą grą na treningu :)
No uwielbiam to Twoje opowiadanie, na prawdę.
Mooocno trzymam kciuki za Ciebie i za to, żeby Ci się wszystko ułożyło. Pozdrawiam ciepło! :)
A Ty miód na moje serce wylałaś tym komentarzem! :)
UsuńCo do rozmowy z Nawrockim, musiałam to opisać, bo sama dalej nie mogę przeżyć faktu Mariusza jako przyjmującego :| Z całą sympatią do Aleksa, ale to Wlazły jest najlepszy.
Dziękuję!
Zgadzam się, i miejsce w meczowej 6 Wlazłemu się należy jak nikomu innemu! :)
UsuńNo i zapraszam na piętnasty rozdział, jeśli oczywiście znajdziesz czas :)
http://bowoczachjestwszystko.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Kocham Twojego chamsko-kochanego Daniela. Wydaje się być taki autentyczny. Te jego teksty o mało nie doprowadziły do mojego udławienia się własną śliną.
OdpowiedzUsuńDlaczego Mario nie może powiedzieć co mu siedzi na wątrobie, co dręczy i przeszkadza w małżeństwie. Kurcze, a może w tym wszystkim chodzi o to, że on przez te wszystkie lata nosił w sercu głęboko zakorzenione uczucie do Mai? Nie wiem, nie wiem.
Czy to wszystko musi być takie pogmatwane? :>
Dziękuję, dziękuję po stokroć evelaine, że dodałaś ten rozdział, który sprawił, że choć przez moment miałam słońce nad głową w ten śnieżny i mroźny tydzień! Jesteś moim osobistym słońcem :3
Muszę zainwestować w krem z filtrem UV, ale wiesz nie przestawaj przygrzewać, bo jak wiadomo witamina D jest bardzo, bardzo potrzebna.
O i już wiem dla mnie każdy nowy rozdział będzie kapsułką z witaminą D, więc proszę jak najwięcej takich rozdziałów!
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejne info :*
Tak, zdecydowanie lubię pogmatwane historie! Może o to w tym chodzi, może nie :)
UsuńUa, dzięki za ten 'tytuł'! :p Jako Twoje osobiste słońce zapewniam Cię, że takich rozdziałów będzie jeszcze sporo, bo historia nie jest taka krótka (a przynajmniej w mojej głowie).
Buziaki, dzięki! :*
Kochana zapraszam na nową historię pod tytułem Egoistyczna zachcianka na http://lonely-moths.blogspot.com/ :)
Usuńooo jakie miłe przyjęcie ^^ fajny klimat zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńPrzeczytałam przedwczoraj, ale z telefonu nie mogłam skomentować. Teraz jednak już jestem i nadrabiam komentarze ;)
OdpowiedzUsuńTwój Pliński jest boski. Dobre teksty sypie. Chyba mogłabym się przyłączyć do grona ludzi z czarnym humorem ;). Ironia to moja specjalność, szkoda, że niektórzy jej nie wyłapują i biorą wszystko na serio.
Mario, Mario. Coś definitywnie jest na rzeczy, mam na myśli fakt, że tak unika tematu Pauliny. Będę utrzymywać, że pewnie wcale jej nie kocha, a na pewno nie tak jak kocha Majkę, bo coś mi się czuje, że na przyjacielskiej stopie nie poprzestaną.
Ty takie długie komentarze u mnie piszesz, a ja się odwdzięczyć nie umiem, przepraszam. Za dużo spraw na głowie, czasem nawet na odwiedzenie własnego bloga brak czasu ;).
Znam ten ból z ironią :|
UsuńCzy na przyjacielskiej stopie nie poprzestaną? Może masz rację :) Ale na pewno łatwo nie będzie, z przyczyn wiadomych. Czy Mariusz wcale nie kocha Pauliny? A nie wydawałoby się to być trochę za proste?
Może coś w tym jest, ale nie będę mówić nic więcej :)
I daj spokój z tymi komentarzami, nie komentuję u Ciebie, z myślą, że mi się odwdzięczysz, tylko po prostu dlatego, że chcę :)
Jejkujejkujejkujejku jak ja się ucieszyłam jak zobaczyłam, że masz nowy rozdział !
OdpowiedzUsuńJak zawsze ciekawy a do tego pozytywny :)
Jak tam to czytam to mam coraz większe wrażenie, że siatkarze i panna Adamczyk pod wieloma względami przypominają mnie i moich przyjaciół.
Masz talent !!! Więcej chce <3
I oby wszystko nadal szło ku dobremu ;*
Haha, to super! Cieszę się, że sprawiają wrażenie tak realnych, że upodabniasz ich do siebie i swoich przyjaciół ;)
UsuńDziękuję :*
Hey ;D
OdpowiedzUsuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/trzy_15.html zapraszam na nowe opowiadanie o Grześku Kosoku ;) Mam nadzieję, że się spodoba ;)
pozdrawiam poziomkowa ;)
Uwierz mi, gdybym miała czas to bym wpadła, ale nie mam go za wiele. Poza tym piszesz tutaj to po raz drugi, a takim spamem (bo raczej inaczej nie da się tego nazwać) nie zdobędziesz prawdziwych czytelników :)
UsuńŚwietny!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
http://4volleyball44.blogspot.com/2013/03/rozdzia-x.html
Pozdrawiam ;33
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś. Mam nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej :) Czy już mówiłam jak genialna jesteś? Nie? To powiem- mistrz pióra w spódnicy! Te słowne utarczki z Pliną, boski Winiar i jego aluzje, skołowany Mario, bulwers na Nawrockiego... Chcę więcej!
OdpowiedzUsuńCoś mi się nie widzi powrót do zwykłej przyjaźni. Szczególnie po ostatnim rozdziale, gdzie poznałam go od tej innej strony. Przyjmuje za pewnik, że Maja jest i będzie. Tylko nie zdaje sobie sprawy z tego, że ona dalej coś czuje, i bynajmniej nie szczeniacką sympatię (sama to przyznała). A mamy nie da się oszukać, ona wie swoje :). Ploty u Winiarskich się szykują, hm? Mam przeczucie, że wtedy właśnie wyjaśni się trochę sprawa małżeństwa Wlazłych. Ale może się mylę? Zresztą, będę czekać z niecierpliwością na wszystko, co napiszesz *.*
Trzymaj się Kochana, dużo siły i wytrwałości! Buziaki, S. ;*
Ploty u Winiarskich, hm... W sumie to nie wiem jak to będzie! :p Możliwe że się coś wyjaśni, chociaż sama jeszcze nie wiem. Maja jest i będzie - to prawda. Tylko co tak właściwie dla Wlazłego znaczy 'być'? :> Myślę, że tutaj nic nie jest do końca wyjaśnione i na pewno nie będzie łatwo w kwestii tej dwójki.
UsuńDziękuję Ci bardzo! :*
Mam nadzieję że nie będzie wyjaśnione zbyt szybko, bo wtedy się skończy :(
UsuńZapraszam na 11- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
Całuję, S. ;*
Zapraszam na coś innego, bardziej powalonego- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/
UsuńBuziaki, S. ;*
Plina mnie rozwalił tą swoją przemową. Trajkotał jak katarynka, normalnie czytałam 3 razy
OdpowiedzUsuńBoski rozdział
POZDRAWIAM
WINIAROWA:)
Haha, mój Pliński jest nieobliczalny :)
UsuńDziękuję.
Plina jest taki, plinowaty, uwielbiam go u Ciebie. Ciekawi mnie strasznie co się dzieje między Mariuszem a Pauliną, spać mi to nie daje :D
OdpowiedzUsuńChciałabym to już wyjaśnić, uwierz, ale to by było bezsensu :) Nie lubię tak szybko wszystkiego wyjaśniać.
UsuńTeż lubię moje plinowatego Plinę :p
nadrobiłam rozdziały i stwierdzam, że to jeden z najlepszych blogów jaki czytałam *.* Chociaż nie lubię Mariusza w opowiadaniach to tutaj jakoś bardzo mi nie przeszkadza. Plina- mój mistrzu :D będę zaglądać. :) zapraszam też do mnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Zaglądnę, jak znajdę chwilę :)
UsuńJestem taka dumna, że Majka dogadała Nawrockiemu odnośnie pozycji Wlazłego na boisku :D
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest nielicznym w którym jakoś lubię Plińskiego, zazwyczaj działał mi na nerwy, a tu proszę jakiś taki miły mi się wydaje :D Ciągle czekam na rozwinięcie wątku Wlazłego, bo mnie ciekawi co się tam w jego głowie kłębi ;)
Zapraszam do mnie na długo wyczekiwany 15 rozdział :)
http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/