-
Dzień dobry – cmokam ją w czoło i przyciągam do
siebie.
Blondynka momentalnie wtula policzek w mój tors i mruczy coś niezrozumiałego pod nosem. Parskam śmiechem i swoimi ustami, z niemałym trudem, odnajduję jej wargi.
- Mógłbyś mnie tak budzić codziennie? - odzywa się zaspanym głosem pomiędzy delikatnymi muśnięciami naszych ust – Nie pogniewałabym się.
- Chyba da się coś z tym zrobić – odpowiadam z uśmiechem i skradam jej kolejnego, ale o wiele bardziej dłuższego i namiętniejszego buziaka.
- Dziękuję za wczoraj – mówi cicho, kreśląc na moim brzuchu niezidentyfikowane kształty – To było niesamowite.
- Nie masz za co. Nawet nie wiesz ile mi radości sprawił widok ciebie biegającej po boisku.
Przytulam ją jeszcze mocniej do siebie i głaszczę delikatnie po nagim ramieniu.
- Ale nie wrócę do tego. Nie ma takiej opcji.
- Co? Dlaczego?
Blondynka momentalnie wtula policzek w mój tors i mruczy coś niezrozumiałego pod nosem. Parskam śmiechem i swoimi ustami, z niemałym trudem, odnajduję jej wargi.
- Mógłbyś mnie tak budzić codziennie? - odzywa się zaspanym głosem pomiędzy delikatnymi muśnięciami naszych ust – Nie pogniewałabym się.
- Chyba da się coś z tym zrobić – odpowiadam z uśmiechem i skradam jej kolejnego, ale o wiele bardziej dłuższego i namiętniejszego buziaka.
- Dziękuję za wczoraj – mówi cicho, kreśląc na moim brzuchu niezidentyfikowane kształty – To było niesamowite.
- Nie masz za co. Nawet nie wiesz ile mi radości sprawił widok ciebie biegającej po boisku.
Przytulam ją jeszcze mocniej do siebie i głaszczę delikatnie po nagim ramieniu.
- Ale nie wrócę do tego. Nie ma takiej opcji.
- Co? Dlaczego?
-
Jak ty to sobie wyobrażasz? - podnosi wzrok na mnie i opiera swój
podbródek na moim torsie – Myślałeś o nas?
O nas. O nas. Słysząc te dwa, krótkie słowa moje serce ma ochotę wyrwać się z klatki piersiowej ze szczęścia.
- Widziałem wczoraj ile radości ci to sprawia – mówię mimo wszystko – To da się pogodzić.
- Jak niby? - słyszę nutę poirytowania w głosie niebieskookiej – Ty na wyjazdach, a na ja treningach? I na odwrót? Będziemy się mijać w drzwiach?
Wzdycham ciężko i posyłam jej niepewny uśmiech.
- Chcę dla ciebie...
- …jak najlepiej – dokończyła za mnie i posłała mi delikatny uśmiech – Ale chyba mamy trochę inne definicje tego „wszystkiego, co najlepsze”.
- Więc? Oświeć mnie.
- Piłka to już skończony rozdział. Świetnie było wczoraj poczuć się znowu tak, jak parę lat temu, ale... Mam już 28 lat, Paul. Nie mogę ganiać za piłką w te i wewte – marszczę brwi, aby szybko zaprzeczyć, jednak ta uprzedza mnie – Chcę się przeprowadzić do Rzeszowa na stałe. Znaleźć mieszkanie i pracę. I... Myślałam o powrocie na studia.
Patrzę na nią zdziwiony, a po chwili obdarzam ją szerokim uśmiechem, co szybko zmazuje jej niepewność z twarzy.
- Mam jedno zastrzeżenie.
- Jakie?
- Tego mieszkania poszukamy razem – posyłam jej znaczący uśmiech i po raz kolejny tego ranka wpijam się zachłannie w jej słodkie usta.
O nas. O nas. Słysząc te dwa, krótkie słowa moje serce ma ochotę wyrwać się z klatki piersiowej ze szczęścia.
- Widziałem wczoraj ile radości ci to sprawia – mówię mimo wszystko – To da się pogodzić.
- Jak niby? - słyszę nutę poirytowania w głosie niebieskookiej – Ty na wyjazdach, a na ja treningach? I na odwrót? Będziemy się mijać w drzwiach?
Wzdycham ciężko i posyłam jej niepewny uśmiech.
- Chcę dla ciebie...
- …jak najlepiej – dokończyła za mnie i posłała mi delikatny uśmiech – Ale chyba mamy trochę inne definicje tego „wszystkiego, co najlepsze”.
- Więc? Oświeć mnie.
- Piłka to już skończony rozdział. Świetnie było wczoraj poczuć się znowu tak, jak parę lat temu, ale... Mam już 28 lat, Paul. Nie mogę ganiać za piłką w te i wewte – marszczę brwi, aby szybko zaprzeczyć, jednak ta uprzedza mnie – Chcę się przeprowadzić do Rzeszowa na stałe. Znaleźć mieszkanie i pracę. I... Myślałam o powrocie na studia.
Patrzę na nią zdziwiony, a po chwili obdarzam ją szerokim uśmiechem, co szybko zmazuje jej niepewność z twarzy.
- Mam jedno zastrzeżenie.
- Jakie?
- Tego mieszkania poszukamy razem – posyłam jej znaczący uśmiech i po raz kolejny tego ranka wpijam się zachłannie w jej słodkie usta.
***
Nie
rzuciłam słów na wiatr. Od razu po naszym przyjeździe do Rzeszowa
zabrałam się za szukanie mieszkania, oczywiście w towarzystwie
nieustannie wiszącego na moim ramieniu Lotmana. W międzyczasie
odwiedziłam Bełchatów, żeby zabrać resztę swoich rzeczy. Z
wielkimi obawami pojechałam razem z Paulem do mojego rodzinnego
miasta, na szczęście nasz krótki przyjazd nie odbił się echem po
całym Bełchatowie, a wręcz przeciwnie – nie wyszedł poza mury
mojego domu.
Mama, chociaż początkowo podchodząca z ogromnym dystansem do mojej decyzji o przeprowadzce – przekonała się i pożegnała nas z uśmiechem, nalegając żebyśmy jak najszybciej ją odwiedzili.
Do nowego mieszkania wprowadziliśmy się dwa tygodnie później. Zaczęłam pracę w Resovii jako drugi fotograf. Początkowo nie dawałam się przekonać do tego pomysłu, jednak po długich przekonaniach zarówno Lotka, jak i wszystkich możliwych kolegów z klubu i ich partnerek, dałam się namówić i razem z przyjmującym poszliśmy do prezesa, który nie miał problemu z zatrudnieniem mnie.
W kwestii studiów cały czas nie potrafiliśmy znaleźć rozwiązania. Mimo to byłam co raz bliżej zapisania się na uczelnie, niż odsunięcia od siebie tego pomysłu. Wiedziałam, że Paul podchodzi do tego pomysłu sceptycznie. Nie odzywał się, kiedy zaczynałam ten temat, bo nie chciał kłótni. Studia zabrałyby mi większość wolnego czasu, który spędzałam z Amerykaninem. A że ten nie miał go tak dużo z racji częstych wyjazdów – ciągle nie mogłam podjąć ostatecznej decyzji.
Mama, chociaż początkowo podchodząca z ogromnym dystansem do mojej decyzji o przeprowadzce – przekonała się i pożegnała nas z uśmiechem, nalegając żebyśmy jak najszybciej ją odwiedzili.
Do nowego mieszkania wprowadziliśmy się dwa tygodnie później. Zaczęłam pracę w Resovii jako drugi fotograf. Początkowo nie dawałam się przekonać do tego pomysłu, jednak po długich przekonaniach zarówno Lotka, jak i wszystkich możliwych kolegów z klubu i ich partnerek, dałam się namówić i razem z przyjmującym poszliśmy do prezesa, który nie miał problemu z zatrudnieniem mnie.
W kwestii studiów cały czas nie potrafiliśmy znaleźć rozwiązania. Mimo to byłam co raz bliżej zapisania się na uczelnie, niż odsunięcia od siebie tego pomysłu. Wiedziałam, że Paul podchodzi do tego pomysłu sceptycznie. Nie odzywał się, kiedy zaczynałam ten temat, bo nie chciał kłótni. Studia zabrałyby mi większość wolnego czasu, który spędzałam z Amerykaninem. A że ten nie miał go tak dużo z racji częstych wyjazdów – ciągle nie mogłam podjąć ostatecznej decyzji.
***
Minął
miesiąc.
Wygrywaliśmy większość meczy w lidze i zakwalifikowaliśmy się do turnieju finałowego Pucharu Polski. Największą porażką była przegrana z Maceratą, która ostatecznie wyeliminowała nas z Ligi Mistrzów. Zostaliśmy rozbici w tym meczu i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
Każde porażki jednak odchodziły w niepamięć po moim powrocie do Rzeszowa. Po kilku, niewiarygodnie długich jak dla mnie dniach we Włoszech, z nieopisaną ulgą wszedłem do mieszkania.
- Paul...
- W porządku, po prostu się nie udało.
Doskonale wiedziałem, że blondynka tak czy siak dostrzegła przygnębienie porażką w moich oczach. Nie chcąc jednak rozgrzebywać wydarzeń z nieudanego meczu, po prostu przytuliła się do mnie mocno mówiąc:
- Tak bardzo się za tobą stęskniłam...
Wygrywaliśmy większość meczy w lidze i zakwalifikowaliśmy się do turnieju finałowego Pucharu Polski. Największą porażką była przegrana z Maceratą, która ostatecznie wyeliminowała nas z Ligi Mistrzów. Zostaliśmy rozbici w tym meczu i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
Każde porażki jednak odchodziły w niepamięć po moim powrocie do Rzeszowa. Po kilku, niewiarygodnie długich jak dla mnie dniach we Włoszech, z nieopisaną ulgą wszedłem do mieszkania.
- Paul...
- W porządku, po prostu się nie udało.
Doskonale wiedziałem, że blondynka tak czy siak dostrzegła przygnębienie porażką w moich oczach. Nie chcąc jednak rozgrzebywać wydarzeń z nieudanego meczu, po prostu przytuliła się do mnie mocno mówiąc:
- Tak bardzo się za tobą stęskniłam...
***
Przyzwyczaiłem
się do jej obecności w mieszkaniu, przyzwyczaiłem się do
mieszkania z nią. Przyzwyczaiłem się do tego, że codziennie rano
blondynka wita mnie słodkim pocałunkiem, a potem wtula się mocno w
moje ciało, sprawnie uniemożliwiając mi szybkie wyjście z łóżka.
Normą stało się wspólne spędzanie wieczorów na długich
rozmowach czy wyjściach na spacer po Rzeszowie. I nawet kiedy
wychodziłem na trening, a niebieskooka zostawała w mieszkaniu,
nawet kiedy grałem na wyjazdach i nie było mnie przez parę dni, to
mimo że cholernie tęskniłem, wiedziałem, że w Rzeszowie
cierpliwie czeka na mnie moja ukochana.
Wszystko
było idealne.
***
Skra
od 10 lat nie miała tak złej passy, jak teraz.
Wiedział o tym każdy kibic, każdy członek sztabu szkoleniowego, każdy zawodnik... Wiedziałem o tym ja. Chyba najlepiej z wszystkich. W dodatku wiedziałem też, że w dużej mierze to ja przyczyniam się do tak słabej dyspozycji drużyny.
Chorowałem. Miałem kontuzje.
Wszyscy starali się pomóc. Wszyscy chcieli zrobić coś, żebym się „ocknął” i jak zwykle pociągnął Skrę po najwyższe trofea. Nieliczni wiedzieli, że tylko jedna osoba jest w stanie zrobić coś, co przyniosło by pozytywny skutek. Nieliczni wiedzieli również, jak bardzo nierealne w wykonaniu zdaje się to być.
Wydawało mi się, że zrobiłem się obojętny. Totalnie znieczulony na wszystko wokół mnie, nawet na Arka... Spędzałem z nim dużo czasu jednak nie potrafiłem czerpać z tego tyle radości jak dawniej. Paulina była gdzieś obok. Nieustannie balansowała między domem, a swoją wiecznie przeciągającą się pracą w Łodzi. Najgorsze było to, że wcale mi to nie przeszkadzało. Co lepsze – było mi to na rękę. Samotność była moim najbliższym przyjacielem w ostatnim czasie.
Tylko w samotności potrafiłem przyznać przed samym sobą, jak bardzo tęsknię i cierpię.
Wiedział o tym każdy kibic, każdy członek sztabu szkoleniowego, każdy zawodnik... Wiedziałem o tym ja. Chyba najlepiej z wszystkich. W dodatku wiedziałem też, że w dużej mierze to ja przyczyniam się do tak słabej dyspozycji drużyny.
Chorowałem. Miałem kontuzje.
Wszyscy starali się pomóc. Wszyscy chcieli zrobić coś, żebym się „ocknął” i jak zwykle pociągnął Skrę po najwyższe trofea. Nieliczni wiedzieli, że tylko jedna osoba jest w stanie zrobić coś, co przyniosło by pozytywny skutek. Nieliczni wiedzieli również, jak bardzo nierealne w wykonaniu zdaje się to być.
Wydawało mi się, że zrobiłem się obojętny. Totalnie znieczulony na wszystko wokół mnie, nawet na Arka... Spędzałem z nim dużo czasu jednak nie potrafiłem czerpać z tego tyle radości jak dawniej. Paulina była gdzieś obok. Nieustannie balansowała między domem, a swoją wiecznie przeciągającą się pracą w Łodzi. Najgorsze było to, że wcale mi to nie przeszkadzało. Co lepsze – było mi to na rękę. Samotność była moim najbliższym przyjacielem w ostatnim czasie.
Tylko w samotności potrafiłem przyznać przed samym sobą, jak bardzo tęsknię i cierpię.
***
-
Paul?
Przerywam namiętne przeskakiwanie po kanałach i rzucam pytające spojrzenie blondynce. Dopiero co weszła do salonu, oparła się o framugę i od razu mogłem wyłapać radosne, zarażające optymizmem spojrzenie.
- Co jest, słoneczko?
- Chciałabym pojechać przed Pucharem Polski do Bełchatowa na parę dni – wypala bez ogródek, siadając mi na kolanach.
- Wiesz, że mam treningi...
- Wiem. Pomyślałam, że pojechałabym wcześniej sama, posiedziałabym parę dni z mamą, spotkałabym się z Winiarskimi, a potem zobaczylibyśmy się w Częstochowie na turnieju.
- Co? - rzucam bezmyślnie, w głowie mając tylko słowa „spotkałabym się z Winiarskimi”.
- Coś nie tak? - unosi brew ku górze i splata ręce na moim karku, mierząc moją twarz skupionym wzrokiem.
- Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? Puchar zaczyna się za niewiele ponad tydzień – sam nie wiem czemu, irytuję się co raz bardziej.
- Bo właśnie rozmawiałam z mamą i uznałam, że to będzie dobry pomysł. O co ty się wściekasz?
- Nie wściekam się.
Zdegustowana blondynka zsuwa mi się z kolan i szybko staje przede mną. Wywracam oczami i chcąc zająć czymś ręce chwytam pilota i wyłączam jednym kliknięciem telewizor.
- Właśnie widzę.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, jedź kiedy chcesz, pozdrów cały Bełchatów – odpowiadam nieprzyjemnym tonem. Wstaję z łóżka i wymijam niebieskooką, nie obdarzając ją ani jednym spojrzeniem.
- Lotman, co ty odwalasz?!
Jej podniesiony ton głosu działa na mnie jak kubeł lodowatej wody. Odwracam się ponownie w jej stronę i patrzę, jak stoi ze zdezorientowaną i poirytowaną miną.
- Jeśli ci coś nie pasuje, to mi to powiedz, a nie rzucaj jakimś słabym tekstem i wychodź wielce obrażony na cały świat! Wiem, że najchętniej nie wypuszczałbyś mnie z mieszkania, a już najlepiej pewnie z naszej sypialni...
- Co ty wygadujesz?! - odparowuję natychmiast, również nie szczędząc podniesionego głosu – Za kogo ty mnie masz?!
- A za kogo mam mieć?! Mówię ci o tym, że jadę na tydzień do swojego rodzinnego miasta, a ty zachowujesz się jak skończony dupek!
- To jak mam się zachować, kiedy wiem, że pod twoim pretekstem odwiedzenia rodzinnego miasta, kryje się spotkanie z „przyjacielem z dzieciństwa”?! Myślisz, że nie wiem, że o to ci chodzi?!
- Co ty... - duka jedynie blondynka, patrząc z niedowierzaniem na mnie.
Dopiero po długiej chwili, kiedy niebieskooka stoi już przy drzwiach wyjściowych mieszkania dochodzi do mnie, że przesadziłem. Że bardzo przesadziłem.
- Majka, nie chciałem tego powiedzieć... - zaczynam, siląc się na spokojny, łagodny głos. Chwytam ją za ramię i zatrzymuję przed przekroczeniem drzwi.
- Nie dotykaj mnie – dochodzi do mnie jedynie łamiący się głos mojej ukochanej – Nie dotykaj mnie, słyszysz?
Jej głos słabnie, a w oczach i na policzkach dostrzegam pierwsze łzy. Czuję potężny ścisk w gardle i w sercu. Co ja zrobiłem.
- Kochanie, poniosło mnie... - próbuję znów, w momencie znajdując się przed dziewczyną, tym samym uniemożliwiając jej wyjście – Przepraszam.
- Mam cię dość, rozumiesz? Mam dość twoich ciągłych pretensji o moją znajomość z Mariuszem...
- Maja, nie o to mi chodziło, przecież wiesz... - przerywam jej błagalnym głosem, chociaż tak naprawdę nasuwa mi się na język opinia o jej „znajomości” z atakującym.
- Myślałam, że sobie ufamy – podnosi wzrok, a ja w jej zapłakanych oczach widzę jedynie ogromny żal – A ty właśnie próbowałeś zrobić ze mnie dziwkę.
Jej ostatnie słowa odbijają się echem po całym domu, tak samo jak odgłos trzaskających drzwi, oznajmiających wyjście blondynki i efekt naszej pierwszej, prawdziwej kłótni.
Przerywam namiętne przeskakiwanie po kanałach i rzucam pytające spojrzenie blondynce. Dopiero co weszła do salonu, oparła się o framugę i od razu mogłem wyłapać radosne, zarażające optymizmem spojrzenie.
- Co jest, słoneczko?
- Chciałabym pojechać przed Pucharem Polski do Bełchatowa na parę dni – wypala bez ogródek, siadając mi na kolanach.
- Wiesz, że mam treningi...
- Wiem. Pomyślałam, że pojechałabym wcześniej sama, posiedziałabym parę dni z mamą, spotkałabym się z Winiarskimi, a potem zobaczylibyśmy się w Częstochowie na turnieju.
- Co? - rzucam bezmyślnie, w głowie mając tylko słowa „spotkałabym się z Winiarskimi”.
- Coś nie tak? - unosi brew ku górze i splata ręce na moim karku, mierząc moją twarz skupionym wzrokiem.
- Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? Puchar zaczyna się za niewiele ponad tydzień – sam nie wiem czemu, irytuję się co raz bardziej.
- Bo właśnie rozmawiałam z mamą i uznałam, że to będzie dobry pomysł. O co ty się wściekasz?
- Nie wściekam się.
Zdegustowana blondynka zsuwa mi się z kolan i szybko staje przede mną. Wywracam oczami i chcąc zająć czymś ręce chwytam pilota i wyłączam jednym kliknięciem telewizor.
- Właśnie widzę.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, jedź kiedy chcesz, pozdrów cały Bełchatów – odpowiadam nieprzyjemnym tonem. Wstaję z łóżka i wymijam niebieskooką, nie obdarzając ją ani jednym spojrzeniem.
- Lotman, co ty odwalasz?!
Jej podniesiony ton głosu działa na mnie jak kubeł lodowatej wody. Odwracam się ponownie w jej stronę i patrzę, jak stoi ze zdezorientowaną i poirytowaną miną.
- Jeśli ci coś nie pasuje, to mi to powiedz, a nie rzucaj jakimś słabym tekstem i wychodź wielce obrażony na cały świat! Wiem, że najchętniej nie wypuszczałbyś mnie z mieszkania, a już najlepiej pewnie z naszej sypialni...
- Co ty wygadujesz?! - odparowuję natychmiast, również nie szczędząc podniesionego głosu – Za kogo ty mnie masz?!
- A za kogo mam mieć?! Mówię ci o tym, że jadę na tydzień do swojego rodzinnego miasta, a ty zachowujesz się jak skończony dupek!
- To jak mam się zachować, kiedy wiem, że pod twoim pretekstem odwiedzenia rodzinnego miasta, kryje się spotkanie z „przyjacielem z dzieciństwa”?! Myślisz, że nie wiem, że o to ci chodzi?!
- Co ty... - duka jedynie blondynka, patrząc z niedowierzaniem na mnie.
Dopiero po długiej chwili, kiedy niebieskooka stoi już przy drzwiach wyjściowych mieszkania dochodzi do mnie, że przesadziłem. Że bardzo przesadziłem.
- Majka, nie chciałem tego powiedzieć... - zaczynam, siląc się na spokojny, łagodny głos. Chwytam ją za ramię i zatrzymuję przed przekroczeniem drzwi.
- Nie dotykaj mnie – dochodzi do mnie jedynie łamiący się głos mojej ukochanej – Nie dotykaj mnie, słyszysz?
Jej głos słabnie, a w oczach i na policzkach dostrzegam pierwsze łzy. Czuję potężny ścisk w gardle i w sercu. Co ja zrobiłem.
- Kochanie, poniosło mnie... - próbuję znów, w momencie znajdując się przed dziewczyną, tym samym uniemożliwiając jej wyjście – Przepraszam.
- Mam cię dość, rozumiesz? Mam dość twoich ciągłych pretensji o moją znajomość z Mariuszem...
- Maja, nie o to mi chodziło, przecież wiesz... - przerywam jej błagalnym głosem, chociaż tak naprawdę nasuwa mi się na język opinia o jej „znajomości” z atakującym.
- Myślałam, że sobie ufamy – podnosi wzrok, a ja w jej zapłakanych oczach widzę jedynie ogromny żal – A ty właśnie próbowałeś zrobić ze mnie dziwkę.
Jej ostatnie słowa odbijają się echem po całym domu, tak samo jak odgłos trzaskających drzwi, oznajmiających wyjście blondynki i efekt naszej pierwszej, prawdziwej kłótni.
___________________________________________
Trochę przyspieszyłam, bo... Trzeba to w końcu niebawem skończyć, nie sądzicie? :)